Sol Bamba, który w sezonie 2021/22 będzie reprezentował barwy Middlesbrough, ostatnie pięć lat spędził w Cardiff City. 36-letni środkowy obrońca w barwach klubu ze stolicy Walii rozegrał 118 spotkań, z czego 28 w Premier League, a resztę w Championship oraz krajowych pucharach. Jak się okazuje, o tym, że klub nie przedłuży z nim kontraktu, dowiedział się z mediów społecznościowych.
- To niełatwe, bo nie chcę zaszkodzić klubowi. Nie mam takich intencji. Spędziłem tu pięć nieprawdopodobnych lat i chciałbym się skupiać na pozytywach. Jeśli jednak mam być w pełni szczery, byłem zawiedziony, w jaki sposób klub się ze mną rozstał - mówił Bamba w rozmowie z WalesOnline.
Cała sytuacja wywołuje dodatkowy niesmak ze względu na to, że od grudnia 2020 roku Bamba zmagał się z chorobą nowotworową - chłoniakiem nieziarnistym. Wrócił do gry na ostatnie 10 sekund sezonu 2020/21 Championship, wchodząc na boisko w samej końcówce meczu z Rotherhamem (1:1).
- Wszyscy w klubie mnie znają, jestem prostym gościem, który radzi sobie z prawdą, więc chciałem, aby w klubie byli wobec mnie szczerzy i powiedzieli: "Słuchaj, wracasz po chorobie, a my chcemy iść w innym kierunku". Tak się jednak nie stało. Zabawne jest to, że o pożegnaniu dowiedziałem się tak, jak wy wszyscy - z Twittera. Starałem się dawać z siebie wszystko dla tego klubu, więc myślę, że zasłużyłem na trochę więcej - opowiadał 46-krotny reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej.
Gdy Cardiff City ogłaszało odejście Bamby, sam zawodnik przebywał w Paryżu ze swoją rodziną. Jak sam przyznaje, będąc w szoku zaistniałą sytuacją, otrzymał tysiące wiadomości z wyrazami wsparcia i zaskoczenia.
- To był duży szok dla wszystkich. W ogóle się tego nie spodziewaliśmy. Najbardziej zaszokowało nas to, że dowiedzieliśmy się o tym z Twittera. Byłem w Paryżu w odwiedzinach u rodziców, a moja partnerka była w Portugalii ze swoją rodziną. To właśnie ona zaczęła do mnie pisać i dzwonić, gdy pojawił się komunikat, podobnie moje rodzeństwo. Wszyscy pytali mnie, czy już to widziałem, a ja na początku nie wiedziałem, o czym mówią - relacjonował Iworyjczyk.
- To było bolesne, złamało mi serce. Byłem bardzo rozczarowany. Jedyne czego oczekiwałem, to żeby ludzie byli ze mną szczerzy, gdyż sam dawałem z siebie bardzo dużo dla tego klubu. Jestem przekonany, że w Cardiff mogą wam o tym powiedzieć. Zawsze byłem chętny do pomocy, a absolutnym minimum, jakiego oczekiwałem w zamian, była szczerość. Nie powinienem być zaskoczony, gdyż jestem w piłce od dłuższego czasu. To jest biznes, choć chciałbym myśleć, że jest inaczej - kontynuował doświadczony stoper.
Po jego odejściu wielu spekulowało na temat powodów rozstania. - Ludzie mówili, że odchodzę z powodów finansowych lub dlatego, że oczekiwałem gwarancji gry. Przez całą moją karierę nigdy tak nie było. Zawsze ciężko pracowałem, aby się znaleźć w wyjściowej jedenastce. Nigdy nie dostałem niczego za darmo. Nie miało to też nic wspólnego z pieniędzmi. Przez całą karierę nigdy nie były one najważniejsze. Zawsze patrzyłem na moją rodzinę i co jest najlepsze dla mojej kariery. Problem w tym, że nowego kontraktu w ogóle mi nie zaoferowano. W przeciwnym razie gwarantuję, że bym został - podsumował Bamba, którego rodzina zadomowiła się w Cardiff, dlatego też 36-latek chciał tam pozostać nie tylko do końca kariery, ale i po niej, czy to w roli trenera, czy ambasadora klubu. - Do dzisiaj nie dostałem z klubu żadnej wiadomości - przyznał.
- W Cardiff spędziłem świetne chwile i miałem znakomite relacje z kibicami. Nowy trener Mick McCarthy, który jako jedyny był wobec mnie szczery, najwyraźniej nie widział mnie już w swoich planach. Ale kto wie, może kiedyś wrócę do City - zakończył Sol Bamba, który zdążył już zadebiutować w Middlesbrough, gdzie spotkał się z Neilem Warnockiem - trenerem, z którym w Cardiff City osiągał najlepsze wyniki, z awansem do Premier League włącznie.