Romelu Lukaku wraca do klubu swoich marzeń. Mourinho pytał: Dlaczego odszedłeś?

Konrad Ferszter
Kiedy 10 lat temu Romelu Lukaku pierwszy raz wiązał się z Chelsea, wciąż był tylko nastolatkiem o wielkim talencie. Dziś Belg wraca do klubu jako jeden z najlepszych piłkarzy na świecie. Wraca, by zrealizować niespełnione, dziecięce marzenia.

- Co za stadion! Dajcie mi piłkę, a będę tu grał przez pięć godzin. Dzień, w którym tu zagram, będzie jedynym, w którym zobaczycie mnie płaczącego. To nie jest marzenie. Jestem pewien, że kiedyś tu zagram - mówił niespełna 18-letni Romelu Lukaku podczas pierwszej wizyty na Stamford Bridge.

Zobacz wideo "Robert Korzeniowski mówił, żebym miał spokojną głowę, ale trochę zaszalałem"

To nie były słowa nastolatka, który właśnie podpisał kontrakt z Chelsea, trafiając do drużyny młodzieżowej. Lukaku przyjechał na stadion na wycieczkę ze szkolnymi kolegami. Chociaż Belg nie był jeszcze gwiazdą, to o jego talencie mówiono już wiele. O zawodnika RSC Anderlechtu pytały już największe kluby Europy, ale on myślał tylko o transferze do Chelsea.

Widać to zresztą na filmach z wycieczki na Stamford Bridge. Lukaku, który miał na sobie koszulkę z nazwiskiem idola - Didiera Drogby - nie krył sympatii do Chelsea i pewności, że stadion, który wtedy tylko oglądał, kiedyś będzie jego domem.

 

Chociaż marzenie Lukaku spełniło się już 10 lat temu, to dopiero teraz będzie w Chelsea tym, kim zawsze chciał być. Belg wrócił na Stamford Bridge, ale nie jest już dzieckiem, tylko jednym z najlepszych napastników świata. 115 milionów euro, jakie londyńczycy zapłacili Interowi Mediolan, świadczą o tym, że dziś Chelsea pragnęła Lukaku co najmniej tak mocno, jak kiedyś on pragnął jej.

Krótka bajka o transferze

W sierpniu 2011 roku Lukaku trafił do Chelsea z RSC Anderlechtu za 12 milionów euro. Kwota ta dzięki bonusom mogła wzrosnąć nawet do 20 milionów euro. Wreszcie stało się to, co było nieuniknione. Lukaku marzył o Chelsea, a ta chciała kupić go już kilka lat wcześniej. Wtedy jednak nie zgadzał się na to ojciec zawodnika, który naciskał, by syn skończył szkołę.

- Nie umiem opisać słowami swojego szczęścia. Już jako 10-letni chłopiec chciałem tu trafić. Marzyłem o Chelsea i dzisiaj to marzenie się spełniło. Za chwilę wejdę do szatni, gdzie spotkam zawodników, których w ostatnich latach oglądałem w telewizji. Będę się z nimi witał i trenował, nadal to do mnie nie dociera - mówił Lukaku zaraz po podpisaniu pięcioletniego kontraktu.

 

Na tym jednak bajka o zawodniku i jego wymarzonym klubie się skończyła. Rzeczywistość w Chelsea okazała się dla Lukaku brutalna. Zamiast wielkich meczów w Premier League i Lidze Mistrzów były występy w rezerwach. Zamiast rozwijającej się kariery było rozczarowanie, które doprowadziło do jego odejścia z klubu.

Liga Mistrzów Chelsea, nie Lukaku

Ówczesny trener Chelsea - Andre Villas-Boas - nie widział dla Belga miejsca w składzie. O ile na początku sezonu dawał mu jeszcze szanse w końcówkach spotkań, o tyle później Lukaku grał jedynie w zespole młodzieżowym. Jego sytuacja nie zmieniła się, gdy miejsce zwolnionego Villasa-Boasa zajął Roberto Di Matteo. Pierwszy sezon w Chelsea Lukaku zakończył z 12 występami i tylko jednym od pierwszej minuty. Belg nie strzelił gola, miał tylko jedną asystę. 

Chociaż Lukaku był bardzo młody, to nie krył swojego rozczarowania. Gdy w maju 2012 roku Chelsea po raz pierwszy w historii wygrała Ligę Mistrzów, Belg nie chciał wznosić trofeum i fotografować się z nim. - Zdobyła je moja drużyna, nie ja - tłumaczył później.

Wydawało się, że przełomem dla Lukaku będzie roczne wypożyczenie do West Bromwich Albion. W sezonie 2012/13 Belg zdobył w Premier League aż 17 bramek, do których dołożył 7 asyst. Lukaku był nie tylko najskuteczniejszym zawodnikiem WBA, ale też jednym z najlepszych w lidze. Właśnie takiego zawodnika brakowało w Chelsea. Mimo że drużyna prowadzona już przez Rafaela Beniteza wygrała Ligę Europy, to kibice marzyli o skutecznym napastniku, który wspomógłby Franka Lamparda, Edena Hazarda czy Juana Matę.

"Wyjaśnij, czemu odszedłeś"

Latem 2013 roku Beniteza zastąpił Jose Mourinho. Portugalczyk, dla którego był to powrót do Chelsea, miał pomóc Lukaku i uczynić go jednym z liderów drużyny. Tak jak kilka lat wcześniej zrobił to z Drogbą. Chociaż sparingi wskazywały na to, że Belg może spełnić oczekiwania, to po zaledwie trzech meczach sezonu znów został wypożyczony. Tym razem do Evertonu.

- Jedną rzeczą jest gra dla Evertonu, zupełnie inną jest gra dla Chelsea. Nie wiem, czemu się poddał. To była jednak jego decyzja, więc nie mam czego żałować - mówił Mourinho, uderzając w ambicję zawodnika.

Lukaku nie reagował na zaczepki Portugalczyka i wypowiadał się o nim w ciepłych słowach. Belg między wierszami dawał jednak do zrozumienia, że nie czuł odpowiedniego wsparcia Mourinho. To mocno nie spodobało się trenerowi Chelsea. - Romelu jest młodym człowiekiem, który lubi dużo mówić. Jedynej rzeczy, jakiej nie powiedział, jest to dlaczego zdecydował się pójść do Evertonu. Do dzisiaj mi tego nie wytłumaczył, mimo że ostatnim pytaniem, jakie mu zadałem, było to o jego decyzję o wypożyczeniu - mówił Mourinho.

Dodał: Lukaku powinien wyjaśnić, dlaczego jest w Evertonie, a nie w Chelsea. Kiedy strzelił gola i powiedział, że ma nadzieję, że to widziałem, poczułem się, jakbym to ja wyrzucił go z klubu. Nie było tak. Romelu, jeśli już coś mówisz, powiedz całą prawdę, a nie tylko jej część. Wytłumacz to kibicom. Odpowiedz na proste pytanie: dlaczego odszedłeś?

Odszedł, by stać się lepszym

Lukaku nigdy nie odpowiedział na to pytanie wprost. Belg wolał przemawiać na boisku, gdzie na wypożyczeniu w Evertonie strzelił 16 goli i miał osiem asyst w 33 występach. Po powrocie do Chelsea szybko stało się jasne, że dla Lukaku nie ma miejsca w zespole Mourinho. W lipcu 2014 roku napastnik został sprzedany do Evertonu za blisko 35 milionów euro.

- Romelu zawsze był z nami szczery, ale jego podejście nie było dobre. On po prostu chciał być napastnikiem numer jeden. Nie umiał walczyć o swoją pozycję. Finansowe fair play każe nam myśleć o wielu obszarach, więc gdy pojawiła się dobra oferta, postanowiliśmy z niej skorzystać - mówił Mourinho.

- Nigdy nie uważałem, że nie grałem w Chelsea przez niego. To nie jego wina, decyzje podejmowałem sam. Poszedłem do jego biura i spytałem, czy mogę odejść. Był pierwszym, który życzył mi szczęścia. Pożegnaliśmy się w ciepły sposób - dodawał Lukaku.

Odejście z Chelsea okazało się dla Belga strzałem w dziesiątkę. Przez trzy lata Lukaku strzelił dla Evertonu 71 goli, czym znów przyciągnął uwagę największych klubów w Europie. W 2017 roku Manchester United zapłacił za napastnika ponad 80 milionów euro, a dodatkowe bonusy mogły sprawić, że kwota ta urosłaby do ponad 100 milionów euro.

Co ciekawe, tamtego lata Lukaku mógł wrócić do Chelsea. Mógł, jednak wcześniej dał słowo klubowi z Old Trafford, gdzie znów spotkał się z Mourinho. Ich współpraca znów jednak nie ułożyła się najlepiej i po dwóch latach Lukaku odszedł do Interu Mediolan. I to we Włoszech Belg wreszcie wskoczył na najwyższy poziom, zdobywając mistrzostwo Włoch i grając w finale Ligi Europy. Przez dwa lata gry w Interze Lukaku strzelił aż 64 gole w 95 meczach.

Wreszcie dotarł na szczyt

- Jestem pewien, że to już ten moment, w którym Lukaku może z podniesioną głową ogłosić światu: jestem wśród najlepszych na świecie. Przez dwa lata w Interze bardzo się rozwinął i nabrał pewności siebie, której wcześniej mu brakowało - tak w czerwcu o byłym zawodniku wypowiedział się Mourinho.

I dodał: Gdy pracowaliśmy w Chelsea, był dzieckiem. W Manchesterze United wciąż się rozwijał. W Interze stał się fenomenalny. Pokochali go kibice i koledzy z drużyny, a trener oparł na nim zespół. To wielki, silny i twardy facet, ale wciąż ma w sobie dziecko, które potrzebuje miłości. Kiedy Lukaku poczuje wsparcie, poczuje się ważny i potrzebny, gra na nieprawdopodobnym poziomie.

Belg wraca do Chelsea nie tylko jako inny człowiek i zawodnik, ale też w zupełnie innych okolicznościach. Dziś londyńczycy potrzebują Lukaku bardziej niż kiedykolwiek. Po nieudanych próbach sprowadzenia Erlinga Haalanda zdobywcy Ligi Mistrzów musieli się mocno napracować, by przekonać Belga do powrotu. Nie chodziło tylko o pieniądze, ale też rolę, jaką Lukaku będzie pełnił w zespole Thomasa Tuchela.

Lukaku, czyli nie tylko liczby

A będzie ona kluczowa. Chociaż Niemiec odmienił zespół po tym, jak przejął go po Franku Lampardzie i wygrał z nim Ligę Mistrzów, to mankamentów w grze Chelsea nie brakowało. Zwłaszcza w ataku, gdzie brakowało napastnika, który wykańczałby akcje wypracowane przez kolegów. Lukaku, przynajmniej teoretycznie, wypełni tę lukę perfekcyjnie.

W Interze Belg doskonale czuł się w ustawieniu 3-5-2, w którym znakomicie współpracował w ataku z Lautaro Martinezem. W reprezentacji Lukaku równie dobrze radził sobie w ustawieniu 3-4-3, w którym wspomagany był przez dwóch skrzydłowych. Obu tych systemów Tuchel próbował w trakcie letnich przygotowań do sezonu. W obu Lukaku może pełnić rolę nie tylko bardzo skutecznego strzelca, ale też zawodnika, który dzięki sile i umiejętności gry tyłem do bramki, może robić miejsce dla wchodzących z głębi kolegów. Tak było w Interze m.in. z Martinezem, tak może być w Chelsea z Timo Wernerem czy Kaiem Havertzem.

Przede wszystkim jednak Lukaku ma poprawić liczby Chelsea. W poprzednim sezonie jej najskuteczniejsi strzelcy - Werner i Tammy Abraham - zdobyli łącznie raptem po 12 bramek. Sam Lukaku strzelił dla Interu 30 goli. Belg wykorzystał aż 25 procent do zdobycia bramek, co przy liczbach piłkarzy Chelsea wygląda fenomenalnie. Werner wykorzystał raptem 8 procent szans, Havertz tylko 12 procent. Dla porównania: król strzelców Premier League z minionego sezonu - Harry Kane - wykorzystał 18 procent szans.

Lukaku nie wraca do Chelsea, by cokolwiek udowodnić. Belg ma wznieść zespół Tuchela na wyższy poziom i pozwolić mu na nawiązanie walki z Manchesterem City i Liverpoolem, które w ostatnich latach rządziły w Premier League, a które też nie przespały letniego okna transferowego. Przed Lukaku wielkie wyzwanie, ale też wielka szansa. Belg może stać się dla Chelsea tym, kim był jego idol Drogba. Człowiekiem od największych meczów i najważniejszych goli.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.