Gigantyczna sensacja! Man City przegrał z rywalem, który połowę meczu grał w dziesiątkę

Manchester City bił głową w mur przez 90 minut i sensacyjnie przegrał 1:2 z Leeds United, które grało w osłabieniu. Mateusz Klich nie wszedł na boisko.

Chyba każdy, kto grał w FIFĘ, miał kiedyś taki mecz, że choć przeważał przez całe spotkanie, to jakimś dziwnym trafem przegrywał z rywalem, który miał dwie akcje, ale obie wykorzystał. I tak właśnie było w sobotę w Manchesterze. City utrzymywało się przy piłce przez 71 procent czasu. Drużyna Pepa Guardioli stworzyła aż 29 sytuacji bramkowych, zaś Leeds tylko dwie.

Zobacz wideo Ależ gol Bayernu!

Pod koniec pierwszej połowy Patrick Bamford zagrał świetną prostopadłą piłkę do Suarta Dallasa, który precyzyjnym strzałem po ziemi pokonał Edersona. Chwilę później Liam Cooper brutalnie sfaulował Gabriela Jesusa, więc Leeds prowadziło 1:0, ale całą drugą połowę rozegrali w osłabieniu.

City praktycznie nie schodziło z połowy zespołu Marcelo Bielsy, ale dopięło swego dopiero w 75. minucie, gdy Bernardo Silva dograł do Ferrana Torresa, który mierzonym uderzeniem wykończył ładną zespołową akcją. 

W doliczonym czasie gry Leeds nieoczekiwanie zdobyło zwycięską bramkę. Kolejny raz na listę strzelców wpisał się Dallas. Po meczu warto było rzucić okiem w statystyki. Ederson nie obronił żadnego strzału, zaś Illan Meslier zanotował aż sześć udanych interwencji.

Mateusz Klich przesiedział mecz na ławce rezerwowych.

Sytuacja w tabeli

City, pomimo porażki, i tak najprawdopodobniej zostanie mistrzem Anglii, bo ma 14 punktów przewagi nad Manchesterem United, które ma dwa zaległe mecze. Leeds zajmuje 9. miejsce.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.