Najpotężniejsza kobieta piłki nożnej. "Podpisuj albo wypie***"

Dawid Szymczak
Każdy kibic wie, kim dla Chelsea jest Frank Lampard. Kim więc musi być osoba, która zwolniła go przy pierwszym poważnym kryzysie, a już kilka miesięcy wcześniej rozglądała się za lepszym trenerem? Władza Mariny Granowskiej w Chelsea jest niemal nieograniczona: to ona podpowiada Romanowi Abramowiczowi, negocjuje w jego imieniu i odpowiada za najważniejsze sprawy w klubie.

Niewiele o niej wiadomo - lata temu złożyła śluby milczenia i podobnie jak Roman Abramowicz nie udziela wywiadów. Rosjanka, 46 lat, urodzona prawdopodobnie w Moskwie, ale nawet co do tego nie ma pewności. Nie istnieje w mediach społecznościowych, nie pojawia się na konferencjach i wykładach, choć regularnie ją zapraszają, by opowiadała o piłce i sile kobiet. Kiedyś organizatorzy dyskusji "Kobiety w piłce nożnej", mimo odmowy, wykorzystali jej zdjęcie do promocji, a później nie mieli gdzie pomieścić wszystkich słuchaczy. Paparazzi chodzili za nią przez lata, ale ciekawego zdjęcia nie ustrzelili. Ta niedostępność, tajemniczość dodaje jej prestiżu. Sama nie mówi nic, za to o jej bezkompromisowości, stanowczości, profesjonalizmie i metodach negocjacyjnych opowiadają inni: trenerzy, agenci i prezesi innych klubów.

Zobacz wideo To zagrywka Zbigniewa Bońka! "O to mu chodziło ze zmianą selekcjonera"

Frank Lampard zwolniony. Marina Granowska jest bezwzględna

I widać, że z tą bezwzględnością nawet trochę nie przesadzali. Mimo uwielbienia kibiców i piłkarskich osiągnięć Frank Lampard żegna się z Chelsea jak pozostali trenerzy - przy pierwszym kryzysie. Już nie pracuje w klubie swojego życia, lada moment będzie w nim Thomas Tuchel i Marina Granowska zgasi światło w swoim biurze. Ot, skończy kolejny dzień w robocie. Angielscy dziennikarze twierdzą, że Lampard popracowałby dłużej, gdyby miał z nią lepsze relacje.

Tarcia pojawiły się już podczas negocjowania kontraktu: 4 miliony za sezon i ani funta więcej. Rosjanka zaproponowała mu mniejsze wynagrodzenie niż poprzednim trenerom Chelsea i postawiła na swoim, mimo niedosytu Lamparda. Nie zgodziła się, żeby w jego sztabie znalazł się Shay Given, trener bramkarzy, który pracował z nim już w Derby County. Za to na siłę wciskała mu Eddiego Newtona, byłego piłkarza Chelsea, z którym ma znakomite relacje. Lampard czuł, że Granowska tak naprawdę powołuje Newtona na stanowisko szpiega i nie chciał się na to zgodzić. Cóż, początek współpracy daleki był od idealnego. 

Później poszło o transfery: jednych piłkarzy chciał Lampard, innych kupowała Granowska. Anglik marzył o transferze Declana Rice’a z West Hamu United, miał konkretny pomysł jak wpasować go w swój zespół, ale w klubie krzywo patrzyli na ponowne sprowadzenie zawodnika, którego kilka lat wcześniej wyrzucili z akademii. Wyglądałoby to na przyznanie się do błędu. A jak bardzo Marina Granowska nie lubi popełniać błędów, pokazuje sprawa Kepy Arrizabalagi. Chelsea zapłaciła za niego ponad 70 milionów funtów, a on kompletnie zawodził. Granawska oczekiwała, że w trudnym momencie Lampard otoczy go wsparciem, doda pewności siebie, a nie posadzi na ławce, postawi na Willy’ego Caballero i docelowo poprosi o sprowadzenie nowego bramkarza. Mocno ich to poróżniło. 

Nikt jednak nie przypuszczał, że relacje między nimi są aż tak napięte. Nawet dobrze poinformowani dziennikarze "The Athletic" nie chcieli uwierzyć, gdy jeden z informatorów już w sierpniu powiedział im, że Lampard będzie w Chelsea tylko do pierwszego kryzysu. - Nie przetrwa długo, jeśli nastąpi poważna obniżka formy. Po wydaniu tylu pieniędzy w lekkim oknie, znalazł się w bardzo niepewnej sytuacji i widzę, że to wszystko zmierza w jedną stronę - słyszeli. Uwierzyli dopiero w styczniu, gdy Marina zaczęła kontaktować się z różnymi trenerami. Dzwoniła do Ralfa Rangnicka, ale chciała go tylko tymczasowo, na cztery miesiące, więc Niemiec odmówił. Julian Nagelsmann nie chciał odchodzić z Lipska. Thomas Tuchel dopiero co został zwolniony z PSG i ponoć też miał opory przed tak szybkim powrotem do pracy. Ale Granowskiej udało się go przekonać. Już w środę ma poprowadzić Chelsea w spotkaniu z Wolverhampton.

Ponoć w Lampardzie od początku widziała trenera optymalnego na sezon 2019-2020, ale nie idealnego na lata. To był trudny czas: Chelsea musiała sobie radzić bez transferów, bo FIFA nałożyła na klub dwuletnią karę za naruszanie przepisów przy ściąganiu nastoletnich zawodników z zagranicy, emocje kibiców gasły i potrzebny był ktoś, kto umiałby je podtrzymać. Lampard wydawał się idealny, a w dodatku był tak silnie związany z klubem, że w tak trudnym momencie nie potrafił mu odmówić. A później zajął czwarte miejsce w lidze, doszedł do finału FA Cup i nie sposób było go zwolnić. Ponoć on sam miał latem rozważać odejście z klubu, ale - znów - serce podpowiadało inaczej niż rozum. Na chłodno widział co się dzieje: Granowska wydawała najwięcej pieniędzy od lat, kupiła sześciu piłkarzy, dwie gwiazdy z Bundesligi - Timo Wernera i Kaia Havertza, ale w tym transferowym szale nikt nie słuchał jego sugestii. A skoro już tylu piłkarzy Chelsea kupiła, to wyniki musiały przyjść natychmiast. Wydanie ponad 200 milionów funtów odebrało zespołowi prawo do zadyszki.

Wiadomo też, że nie wszyscy piłkarze byli zadowoleni ze współpracy z Lampardem. Twierdzą, że z wieloma z nich nie rozmawiał, dogadywał się głównie z młodymi, weteranom nie spodobała się publiczna krytyka, na którą w ostatnich tygodniach pozwalał sobie trener. Mieli mu też zarzucać niezbyt dobre przygotowanie taktyczne i zbyt ciężkie treningi w okresie przygotowawczym, niedostosowane do tak trudnego i intensywnego sezonu. Możemy przypuszczać, że to co trafiło do mediów, jeszcze głośniej wybrzmiewało w gabinecie Granowskiej. 

Marina Granowska - oczy i uszy Romana Abramowicza

- Jest bardzo konkretna. Nie traciliśmy czasu na rozmowy o stosunkach polsko-rosyjskich, tylko od razu przeszliśmy do szczegółów: dlaczego chcą Roberta, jaki mają na niego plan, co proponują - wspomina Cezary Kucharski, który spotykał się Granowską, gdy Chelsea interesowała się sprowadzeniem Roberta Lewandowskiego. - Poza tym to elegancka, bardzo piękna kobieta, która ma dużą wiedzę na temat piłki, doskonale rozumie, jak działają pewne mechanizmy i dobrze negocjuje. Profesjonalistka po prostu.

Aurelio De Laurentiis, prezes Napoli, śpiewał o niej na konferencji prasowej: "Marina, Marina...", gdy dziennikarze atakowali go, że sprzedaje Edinsona Cavaniego. Beppe Marotta z Interu wspominał, że gdy Granowska usłyszy zbyt wysoką cenę, po prostu wstaje od stołu i wychodzi. Fabio Paratici z Juventusu przyznaje, że mało kto potrafi negocjować tak dobrze, jak ona. - U niej "nie" znaczy "nie", co w futbolu jest jednak dość rzadkie. Częściej oznacza: umówmy się jeszcze na kilka spotkań i spróbujmy się dogadać - pisze "The Telegraph". Johnowi Terry’emu położyła przed nosem roczny kontrakt i kazała "podpisać albo wypie...", a Antonio Conte nawet nie dała wyboru i kazała się natychmiast wynosić.

Tę bezwzględność i stanowczość właściciel Chelsea ceni w niej najbardziej. Poznali się w Moskwie, pod koniec lat 90. Marina skończyła z wyróżnieniem studia na wydziale języków obcych i zaczęła pracę w Sibneft, wielkim przedsiębiorstwie petrochemicznym należącym wówczas do Abramowicza. Rosjanin w 2003 roku kupił Chelsea i zaczął przenosić swoich najlepszych ludzi do Londynu, by na co dzień doglądali klubowych spraw. I tak do dzisiaj trzech z czterech najważniejszych dyrektorów Chelsea to osoby, które pracowały z nim wcześniej. Granowska zaczynała od prostych spraw: organizowała pracę w jego biurze, rezerwowała bilety lotnicze, zapraszała gości do sektora VIP. Zdobywała kontakty, jej wpływy rosły. Dzisiaj jest oczami i uszami Abramowicza, który nie zagląda do Londynu. Chcesz umówić się z nim na rozmowę? Najpierw musisz zwrócić się do niej. Trener ma pytanie? Granowska najpewniej zna odpowiedź. Trzeba negocjować transfer? Marina zrobi to najlepiej. Klubowi wygasa kontrakt ze sponsorem? Ona znajdzie następnego, który zapłaci jeszcze więcej. Piłkarz chce odejść z klubu? Granowska jeszcze z nim porozmawia. Trzeba znaleźć nowego trenera? Ma numer do każdego. - W Chelsea jest potęgą, nie pozostawia wątpliwości, kto rządzi w klubie. Roman ufa jej bezgranicznie - twierdzi źródło "Evening Standard".

Granowska zmieniła działanie klubu. Przeprowadzała Chelsea do nowego ośrodka treningowego w Cobham, wynegocjowała rekordowy kontrakt z Nike na 60 milionów funtów za sezon. Kiedyś Chelsea przychodziła po piłkarza, pytała "ile?" i wielokrotnie przepłacała. Teraz drogo sprzedaje - zysk z ostatnich pięciu lat to ponad 500 milionów funtów. Żaden klub w tym czasie nie zarobił więcej na transferach. Granowska nie dość, że targuje się o każdego funta, to jeszcze łagodzi obyczaje, dzięki czemu Jose Mourinho mógł wrócić do Chelsea, mimo nienajlepszych relacji z Abramowiczem. Ale już takiemu Maurizio Sarriemu przeszkadzało, że rządzi nim kobieta. Z Antonio Conte nie odzywała się przez kilka miesięcy, bo chciał decydować o transferach. Obu pogoniła. Zresztą, trenerów od lat zwalnia "jak leci", bez przejmowania się wysokimi odprawami. 

- Spotykaliśmy się w 2012 albo 2013 roku, gdy Robert odchodził z Borussii Dortmund. Wtedy przechodził do Chelsea Jose Mourinho, ale żadnych nieporozumień nie było, bo i ona chciała Roberta, i Mourinho też - wspomina Cezary Kucharski. Nie zawsze szło tak gładko: Sarri nie chciał Christiana Pulisica, Conte też miał innych faworytów. Teraz podział jest jasny: wszystkie transfery dopina Granowska, a doradza jej Petr Cech, który dba też o to, żeby każdy kupiony piłkarz pasował Frankowi Lampardowi. O tarciach nie słychać, są komplementy: "Marina jest najlepszą osobą do prowadzenia negocjacji. Była kluczowa w sprowadzeniu Timo Wernera" - mówił były bramkarz Chelsea. 

W futbolu chodzi o zabawę. A dobra zabawa to sukcesy i trofea

Żeby dostać się do biura Granowskiej, trzeba minąć kilku ochroniarzy. Marina nie lubi niezapowiedzianych odwiedzin. Umówiony, musisz przyjść punktualnie, najpotężniejsza kobieta w futbolu nie ma wiele czasu. Jest hybrydą kilku kierowniczych stanowisk. Najlepiej i najprościej opisał ją "The Guardian", jako najważniejszą po Romanie Abramowiczu. Decyduje o wszystkim: jednego dnia kupuje piłkarza za 60 milionów, następnego podpisuje umowę ze swoją ulubioną restauracją Sumosan, żeby jej dania były serwowane podczas meczów w loży VIP. W jej gabinecie stoją stare, szlachetne, drewniane meble. Nie ma tablicy z nazwiskami piłkarzy do kupienia, choć od 2017 roku, gdy z klubu odszedł dyrektor techniczny Michael Emenalo, osobiście - od początku do końca - odpowiada za transfery. Wcześniej wyspecjalizowała się w prowadzeniu negocjacji. - Jest w tym dobra, działa z pozycji siły, ma pełne poparcie swojego szefa. Zawsze jest dobrze przygotowana, używa swojej sieci kontaktów, by zbadać sytuację w klubie, z którego chce kupić piłkarza - mówił "Sueddeutsche Zeitung" Klaus Allofs, dyrektor Wolfsburga.

Niemcy podziwiają, jak poprowadziła rozmowy w sprawie Kaia Havertza. Jej pozycja negocjacyjna była trudna: piłkarz miał umowę do 2022 roku bez klauzuli wykupu, Bayer Leverkusen chciał za niego 100 milionów euro i powtarzał, że nie ma co liczyć na jakąkolwiek obniżkę w związku z koronawirusem, a Chelsea - według angielskich mediów - nie chciała zapłacić więcej niż 80 milionów euro. Ostatecznie cenę udało się zbić do 67 milionów. Oszczędność to jedno. Granowskiej zależało, żeby nie pobić klubowego rekordu transferowego (80 milionów euro za Kepę Arrizabalagę), by ta łatka - najdroższego w historii Chelsea - nie ciążyła Havertzowi. 

Za nią pracowite lato. Biegała z jednych negocjacji na drugie, bo akurat, gdy kibice Chelsea zamartwiali się, czy Romanowi Abramowiczowi nie znudziła się droga zabawa w wielki futbol, on znów sięgnął głęboko do kieszeni. Zima - co widzimy - też do najspokojniejszych nie należy. Nowy trener znaleziony. Teraz piłeczka jest po jego stronie: Chelsea musi zacząć wygrywać, a dwa wielkie letnie transfery - Havertz i Werner - zacząć spełniać oczekiwania. Z rodakiem na ławce może to być łatwiejsze. Na Stamford Bridge jeszcze w tym sezonie liczą na dobrą zabawę. A już w 2003 roku Roman Abramowicz tłumaczył, na czym polega dobra zabawa w piłce nożnej. - W futbolu chodzi przede wszystkim o zabawę. A dobra zabawa to sukcesy i trofea.

Więcej o: