Do 2 grudnia trwać będzie całkowity lockdown na terenie Anglii. Decyzję o zamknięciu kraju podjął premier Boris Johnson. Szef brytyjskiego rządu zdecydował, że obywatele mogą opuszczać dom jedynie w celu udania się do pracy, sklepu lub lekarza. Zakazane są spotkania towarzyskie, a wszystkie sklepy - poza spożywczymi - bary i restauracje będą zamknięte.
Mimo całkowitego lockdownu w Anglii wciąż kontynuowane są rozgrywki piłkarskie, w tym rozgrywki jednej z najpopularniejszych lig świata - Premier League. Niezadowolony z takiego stanu rzeczy wydaje się m.in. Pep Guardiola. - Problem nie zniknął, widzimy, co się dzieje w Anglii i w innych krajach Europy. Piłka nożna w takich okolicznościach nie powinna być specjalnie traktowana - nie można udawać, że jest wyjątkiem - przyznał Hiszpan po meczu jego Manchesteru City z Sheffield United (1:0).
- Jeśli nikt nie wstrzyma rozgrywek, to oczywiście nadal będziemy wychodzić na boisko. Ale nie chcemy wyróżniać się na tle innych części życia. Jeżeli sytuacja wymaga ograniczeń, rozumiem to i chcę być bezpieczny. Chcę tego dla siebie, dla rodziny, przyjaciół, kibiców i piłkarzy - dodał.
We wtorek Manchester City rozegrał kolejne spotkanie w fazie grupowej Ligi Mistrzów. UEFA na razie nie bierze pod uwagę kolejnego zawieszenia rozgrywek. - To nie są żarty, nie możemy lekceważyć takich spraw. Jeśli okaże się, że musimy zostać w domach, nikt nie będzie z tym dyskutował - przyznał Guardiola. - Z drugiej strony, jeśli piłka nożna i nasze występy mają mieć pozytywne korzyści dla społeczeństwa, będziemy stosować się do zaleceń - zakończył.
Dotychczas w Wielkiej Brytanii koronawirusem zaraziło się ponad milion osób. Zmarło ponad 46 tys. Pod względem liczby zgonów tylko w czterech krajach świata (Meksyk, Indie, Brazylia, USA) sytuacja wygląda gorzej, niż na Wyspach.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!