Każdego roku uczniowie szkoły podstawowej Anderton Park w Birmingham wybierają osobę, której nazwiskiem nazwana zostaje jedna z klas. Osoba ta musi reprezentować wartości, które czynią z niej inspirację i wzór dla dzieci. Szkoła Anderton Park posiada już klasy nazwane na cześć byłej pierwszej damy USA Michelle Obamy, pisarki JK Rowling czy legendarnego pięściarza Muhammada Alego.
W tym roku w głosowaniu uczniów wygrał napastnik Manchesteru United, Marcus Rashford. 23-letni piłkarz wyprzedził m.in. walczących o prawa człowieka Malalę Yousafzai i Martina Luthera Kinga czy brytyjskiego biologa sir Davida Attenborough.
Zwycięstwo Rashforda jest symbolem jego walki o dzieci na Wyspach w ostatnich miesiącach. Walki, która nie zawsze kończy się szczęśliwie. W środę brytyjska Izba Gmin odrzuciła wniosek opozycyjnej Partii Pracy o utrzymanie bonów żywnościowych dla dzieci z najbiedniejszych rodzin, które w trakcie pandemii zastąpiły darmowe obiady w szkołach. Bony te wydawane były nie tylko w czasach zdalnej nauki, ale też w trakcie wakacji. Teraz rząd odrzucił przedłużenie ich na czas przerwy semestralnej i bożonarodzeniowej.
Mimo porażki z politykami Rashford się nie poddał i nie zostawił dzieci z najbiedniejszych rodzin w potrzebie. Jego zaangażowanie w akcję rozpoczęło pospolite ruszenie w branży gastronomicznej, która mimo strat z powodu pandemii, ruszyła na bezinteresowną pomoc.
Rashford już raz przekonał brytyjski rząd do swojego pomysłu. W czasie pandemii darmowe obiady dla uczniów z najbiedniejszych rodzin zostały zastąpione przez bony żywnościowe. Pomoc ta dotarła do ponad 1,3 mln dzieci. Program miał zostać wstrzymany na sześciotygodniowy okres wakacji. Miał, ale nie został, dzięki inicjatywie napastnika Manchesteru United. 23-latek w czerwcu napisał list do brytyjskich parlamentarzystów z prośbą o kontynuowanie wsparcia, podkreślając, że jako dziecko musiał polegać na darmowych obiadach szkolnych i wezwał polityków do pomocy rodzinom żyjącym w ubóstwie.
Rashford sprawił, że rząd Borisa Johnsona zmienił zdanie i utrzymał pomoc dla najbiedniejszych w trakcie wakacji. Za swoje działania zawodnik Manchesteru United przed dwoma tygodniami został odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego.
"Rashford pokazał naszym upadającym politykom, jak wykonywać swoją pracę. Ludzie zwykle pytają, ile pielęgniarek można wymienić na jednego piłkarza. Ale jeden Rashford jest wart więcej stu ministrów" - napisał o piłkarzu "Guardian". - Położenie kresu ubóstwu dzieci będzie większym sukcesem niż jakiekolwiek trofeum w piłce nożnej - mówił Rashford na łamach "The Times".
Sprawa bonów żywnościowych wróciła w ostatnich tygodniach. W środę brytyjski rząd, odrzucając wniosek opozycji, zdecydował, że bony nie będą obowiązywały w trakcie rozpoczętej w piątek tygodniowej przerwy w nauce oraz w czasie tegorocznej przerwy bożonarodzeniowej.
- Ogromna liczba dzieci kładzie się dziś spać nie tylko głodna, ale też czując, że nikt się z nią nie liczy z powodu wygłoszonych publicznie komentarzy. Nie jestem politykiem, ale mam wykształcenie społeczne, przeżyłem ubóstwo, spędzając czas wśród takich rodzin i dzieci - napisał zawodnik na Twitterze po decyzji rządu.
Rashford podał też twarde dane. Według nich do darmowych posiłków na Wyspach kwalifikuje się obecnie 2,2 mln dzieci, a 42 proc. z nich zostało zakwalifikowane w ostatnich miesiącach. Wszystko przez fakt, że od marca 32 proc. rodzin ucierpiało z powodu spadku dochodów, a oczekiwany wzrost bezrobocia to aż 13,2 proc. Anglik informował też o 1,5 mln dzieci, które są na granicy kwalifikacji do programu.
"Sky News" poinformował, że Rashford już na początku września napisał list do Johnsona, w którym podziękował mu za wsparcie dla najuboższych i jednocześnie podkreślił, że to jedynie rozwiązanie krótkoterminowe, prosząc o pomoc w rozwiązaniu problemu w dłuższej perspektywie. Do dzisiaj brytyjski premier na ten list nie odpisał, za co w ostatnich dniach spadła na niego fala krytyki.
Wszystko wskazuje jednak na to, że rządząca na Wyspach Partia Konserwatywna tym razem zdania nie zmieni. Jej politycy wyjaśniają, że w czasie pandemii koronawirusa pomoc socjalna została zwiększona aż o 9,3 miliarda funtów, z czego 63 miliony funtów zostały przekazane lokalnym władzom, które miały wspierać najuboższe rodziny. Ben Bradley z Partii Konserwatywnej napisał nawet, że bony żywnościowe to "gratisy, które zwiększają zależność ludzi od państwa".
Rashford się jednak nie poddał. 39-krotny reprezentant Anglii wystosował petycję, którą w internecie podpisało już ponad 820 tys. ludzi. Nawet ośmiokrotnie mniejsza liczba podpisów sprawiłaby, że rządzący musieliby objąć petycję debatą parlamentarną.
Brak bonów żywnościowych nie oznacza jednak, że wszystkie dzieci z najuboższych rodzin w najbliższym czasie będą głodne. Zaangażowanie Rashforda pociągnęło za sobą pospolite ruszenie w branży gastronomicznej, która masowo ruszyła do bezinteresownej pomocy. Chociaż wiele brytyjskich restauracji, pubów i kawiarni ucierpiało z powodu pandemii koronawirusa, to mnóstwo z nich zdecydowało się wesprzeć reprezentanta Anglii w jego działaniach.
Twitterowe konto Rashforda zasypane jest ofertami wsparcia, które zawodnik udostępnia, wskazując na część kraju, z której oferta pochodzi. Do pomocy zgłosiło się grubo ponad 100 organizacji charytatywnych oraz firm. Wsparcie zapowiedziało też kilkadziesiąt rad miejskich, na czele z Manchesterem, Liverpoolem, Newcastle, Birmingham i wieloma dzielnicami Londynu. O tym, jak duże wsparcie otrzymała akcja piłkarza pokazuje poniższy wpis na Twitterze, który zawiera poszerzającą się mapę biznesów oferujących pomoc.
"Jeśli tylko borykacie się z problemami w trakcie przerwy semestralnej, oferujemy darmowe posiłki, by ułatwić wam życie w tych trudnych czasach. Dajcie nam znać, czy potrzebujecie, byśmy dostarczali wam posiłki, czy odbierzecie je sami. Wszystko będzie poufne, nie wstydźcie się do nas napisać i poprosić o pomoc" - napisała jedna z restauracji w Birmingham, która w czasie pandemii przetrwała głównie dzięki wsparciu lokalnej społeczności.
Działania Rashforda wsparło też środowisko piłkarskie. W akcję napastnika włączyli się m.in. trenerzy Liverpoolu i Chelsea, czyli Juergen Klopp i Frank Lampard. W sobotę o przekazaniu 25 tys. funtów na akcję poinformował beniaminek Premier League, Leeds United. "Żadne dziecko nigdy nie powinno być głodne" - napisał na Twitterze kapitan zespołu, Liam Cooper.
Wsparcie dla dzieci z najuboższych rodzin nie tylko łączy, ale też dzieli. Co ciekawe, dzieli polityków rządzącej partii. Andy Street, czyli najbardziej wpływowy polityk Partii Konserwatywnej na poziomie samorządów, skrytykował Johnsona i jego rząd za ostatnie decyzje. Street nie jest wyjątkiem, bo wsparcie dla akcji zapowiedziało już wiele samorządów, na czele których stoją politycy z obozu Johnsona.
- Ostatnia pomoc została udzielona w ostatniej chwili. Nie powinno tak być. Takie rzeczy powinny być normalne i planowane dużo wcześniej. Nie możemy zostawić ich samym sobie - powiedział Street.
Caroline Ansell była jedną z pięciu posłanek Partii Konserwatywnej, która w środę zagłosowała za wnioskiem opozycji. Po odrzuceniu go przez rząd, w ramach protestu, Ansell zrezygnowała z pełnionej przez siebie funkcji. "W tych bezprecedensowych czasach zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc rodzinom o niższych dochodach i ich dzieciom, które naprawdę zmagają się z konsekwencjami pandemii" - napisała w oświadczeniu.
Tarcia w rządzącej partii przez media odbierane są na Wyspach dwojako. Jedni w wyłamujących się posłach widzą bohaterów, którzy stają po słusznej stronie, inni w ich działaniach dopatrują się czystego PR-u i sposobu na podłączenie się do zasług Rashforda. Ten zaś znów jest na Wyspach bohaterem. Tak jak w czerwcu pisano, że jest "wart więcej niż stu ministrów", tak teraz jeden z komentatorów "Guardiana" stwierdził, że napastnik Manchesteru United "stworzył alternatywny rząd".
Masz ciekawy temat związany ze sportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl
Czytaj też: