Zdjęcie z nią jest jak bilet wstępu do Chelsea - na stole kontrakt, w tle ścianka z logami sponsorów i szeroki uśmiech nowego piłkarza. Granowska pozuje niemal zawsze w ten sam sposób, więc kibice żartują, że przynajmniej nie będzie dyskusji, jak powinien wyglądać jej pomnik przed Stamford Bridge. To ona stoi za spektakularnymi transferami przed tym sezonem: zaklepaniem już w styczniu Hakima Ziyecha, zgarnięciem Timo Wernera, który uwiedziony wiadomościami od Juergena Kloppa właściwie jedną nogą był już w Liverpoolu, wygranym wyścigiem o Kaia Havertza i przekonaniem Thiago Silvy, by został liderem obrony. Gdy w innych klubach oszczędzają nawet cukier do kawy, Chelsea organizuje imprezę za ponad 250 milionów euro. Granowska zaprasza kolejnych gości: przed bramą czeka już bramkarz Rennes Edouard Mendy, a w stronę Stamford Bridge - zdaniem angielskich mediów - zmierza jeszcze Declan Rice z West Hamu.
O Granowskiej niewiele wiadomo - lata temu złożyła śluby milczenia i podobnie jak Roman Abramowicz nie udziela wywiadów. Nie istnieje w mediach społecznościowych, nie pojawia się na konferencjach i wykładach, choć regularnie ją zapraszają, by opowiadała o piłce i sile kobiet. Kiedyś organizatorzy dyskusji "Kobiety w piłce nożnej", mimo odmowy, wykorzystali jej zdjęcie do promocji, a później nie mieli gdzie pomieścić wszystkich słuchaczy. Paparazzi chodzili za nią przez lata, ale ciekawego zdjęcia nie ustrzelili. Ta niedostępność, tajemniczość dodaje jej prestiżu. Sama nie mówi nic, za to o jej bezkompromisowości, stanowczości, profesjonalizmie i metodach negocjacyjnych opowiadają inni: trenerzy, agenci i prezesi innych klubów.
Aurelio De Laurentiis, prezes Napoli, śpiewał na konferencji prasowej: "Marina, Marina...", gdy dziennikarze atakowali go, że sprzedaje Edinsona Cavaniego. Beppe Marotta wspominał, że gdy Granowska usłyszy zbyt wysoką cenę, po prostu wstaje od stołu i wychodzi. Fabio Paratici z Juventusu przyznaje, że mało kto potrafi negocjować tak dobrze, jak ona. - U niej "nie" znaczy "nie", co w futbolu jest jednak dość rzadkie. Częściej oznacza: umówmy się jeszcze na kilka spotkań i spróbujmy się dogadać - pisze "The Telegraph". Johnowi Terry’emu położyła przed nosem roczny kontrakt i kazała "podpisać albo wypie...", a Antonio Conte nawet nie dała wyboru i kazała się natychmiast wynosić. Nam Cezary Kucharski mówi, jak przymierzała się do ściągnięcia Roberta Lewandowskiego.
- Jest bardzo konkretna. Nie traciliśmy czasu na rozmowy o stosunkach polsko-rosyjskich, tylko od razu przeszliśmy do szczegółów: dlaczego chcą Roberta, jaki mają na niego plan, co proponują - wspomina były agent Lewandowskiego. - Poza tym to elegancka, bardzo piękna kobieta, która ma dużą wiedzę na temat piłki, doskonale rozumie, jak działają pewne mechanizmy i dobrze negocjuje. Profesjonalistka po prostu.
Urodziła się 45 lat temu w Rosji, choć nawet nie wiadomo w jakim mieście. Z braku laku przypisano jej Moskwę, bo tam w 1997 roku skończyła z wyróżnieniem studia na wydziale języków obcych i zaczęła pracę w Sibneft, wielkim przedsiębiorstwie petrochemicznym należącym wówczas do Romana Abramowicza. Rosjanin w 2003 roku kupił Chelsea i zaczął przenosić swoich najlepszych ludzi do Londynu, by na co dzień doglądali klubowych spraw. I tak do dzisiaj trzech z czterech najważniejszych dyrektorów Chelsea to osoby, które pracowały z nim wcześniej. Granowska zaczynała od prostych spraw: organizowała pracę w jego biurze, rezerwowała bilety lotnicze, zapraszała gości do sektora VIP. Zdobywała kontakty, jej wpływy rosły. Dzisiaj jest oczami i uszami Abramowicza, który nie zagląda do Londynu. Chcesz umówić się z nim na rozmowę? Najpierw musisz zwrócić się do niej. Trener ma pytanie? Granowska najpewniej zna odpowiedź. Trzeba negocjować transfer? Marina zrobi to najlepiej. Klubowi wygasa kontrakt ze sponsorem? Ona znajdzie następnego, który zapłaci jeszcze więcej. Piłkarz chce odejść z klubu? Granowska jeszcze z nim porozmawia. Trzeba znaleźć nowego trenera? Ma numer do każdego. - W Chelsea jest potęgą, nie pozostawia wątpliwości, kto rządzi w klubie. Roman ufa jej bezgranicznie - twierdzi źródło "Evening Standard".
Granowska zmieniła działanie klubu. Przeprowadzała Chelsea do nowego ośrodka treningowego w Cobham, wynegocjowała rekordowy kontrakt z Nike na 60 milionów funtów za sezon. Kiedyś Chelsea przychodziła po piłkarza, pytała "ile?" i wielokrotnie przepłacała. Teraz drogo sprzedaje - zysk z ostatnich pięciu lat to ponad 500 milionów funtów. Żaden klub w tym czasie nie zarobił więcej na transferach. Granowska nie dość, że targuje się o każdego funta, to jeszcze łagodzi obyczaje, dzięki czemu Jose Mourinho mógł wrócić do Chelsea, mimo nienajlepszych relacji z Abramowiczem. Ale już takiemu Maurizio Sarriemu przeszkadzało, że rządzi nim kobieta. Z Antonio Conte nie odzywała się przez kilka miesięcy, bo chciał decydować o transferach. Obu pogoniła. Zresztą, trenerów od lat zwalnia "jak leci", bez przejmowania się wysokimi odprawami.
- Spotykaliśmy się w 2012 albo 2013 roku, gdy Robert odchodził z Borussii Dortmund. Wtedy przechodził do Chelsea Jose Mourinho, ale żadnych nieporozumień nie było, bo i ona chciała Roberta, i Mourinho też - wspomina Cezary Kucharski. Nie zawsze szło tak gładko: Sarri nie chciał Christiana Pulisica, Conte też miał innych faworytów. Teraz podział jest jasny: wszystkie transfery dopina Granowska, a doradza jej Petr Cech, który dba też o to, żeby każdy kupiony piłkarz pasował Frankowi Lampardowi. O tarciach nie słychać, są komplementy: "Marina jest najlepszą osobą do prowadzenia negocjacji. Była kluczowa w sprowadzeniu Timo Wernera" - mówił były bramkarz Chelsea.
Żeby dostać się do biura Granowskiej, trzeba minąć kilku ochroniarzy. Marina nie lubi niezapowiedzianych odwiedzin. Umówiony, musisz przyjść punktualnie, najpotężniejsza kobieta w futbolu nie ma wiele czasu. Jest hybrydą kilku kierowniczych stanowisk. Najlepiej i najprościej opisał ją "The Guardian", jako najważniejszą po Abramowiczu. Decyduje o wszystkim: jednego dnia kupuje piłkarza za 60 milionów, następnego podpisuje umowę ze swoją ulubioną restauracją Sumosan, żeby jej dania były serwowane podczas meczów w loży VIP. W jej gabinecie stoją stare, szlachetne, drewniane meble. Nie ma tablicy z nazwiskami piłkarzy do kupienia, choć od 2017 roku, gdy z klubu odszedł dyrektor techniczny Michael Emenalo, osobiście - od początku do końca - odpowiada za transfery. Wcześniej wyspecjalizowała się w prowadzeniu negocjacji. - Jest w tym dobra, działa z pozycji siły, ma pełne poparcie swojego szefa. Zawsze jest dobrze przygotowana, używa swojej sieci kontaktów, by zbadać sytuację w klubie, z którego chce kupić piłkarza - mówił "Sueddeutsche Zeitung" Klaus Allofs, dyrektor Wolfsburga.
Niemcy podziwiają, jak poprowadziła rozmowy w sprawie Kaia Havertza. Jej pozycja negocjacyjna była trudna: piłkarz miał umowę do 2022 roku bez klauzuli wykupu, Bayer Leverkusen chciał za niego 100 milionów euro i powtarzał, że nie ma co liczyć na jakąkolwiek obniżkę w związku z koronawirusem, a Chelsea - według angielskich mediów - nie chciała zapłacić więcej niż 80 milionów euro. Ostatecznie cenę udało się zbić do 67 milionów. Oszczędność to jedno. Granowskiej zależało, żeby nie pobić klubowego rekordu transferowego (80 milionów za Kepę Arrizabalagę), by ta łatka - najdroższego w historii Chelsea - nie ciążyła Havertzowi.
Za nią pracowite lato. Biegała z jednych negocjacji na drugie, bo akurat, gdy kibice Chelsea zamartwiali się, czy Romanowi Abramowiczowi nie znudziła się droga zabawa w wielki futbol, on znów sięgnął głęboko do kieszeni. Zaczyna się sezon Premier League, ale nie oznacza to końca zakupów. Okno zamknie się na początku października i dopiero wtedy Granowska zdejmie nogę z gazu. Wzmocniona Chelsea ma walczyć o mistrzostwo Anglii. Przecież już w 2003 roku Abramowicz wyjaśniał, o co chodzi w futbolu: - O zabawę. A dobra zabawa to sukcesy i trofea.