David de Gea był głównym winowajcą niedzielnej porażki Manchesteru United z Chelsea w półfinale Pucharu Anglii. Hiszpan najpierw nie popisał się przy uderzeniu Oliviera Girouda, a później przy strzale Masona Mounta. O ile w pierwszej sytuacji można było tłumaczyć Hiszpana tym, że rywal był blisko bramki, o tyle w drugiej de Gea przepuścił do bramki słaby strzał z dystansu.
To nie pierwsze tak słabe spotkanie Hiszpana w tym sezonie. - Ta bramka była szokująca. Mam już dość tego bramkarza. Najchętniej pobiłbym się z nim w przerwie. Dla takiego uznanego golkipera to powinna być prosta obrona, a nie gol dla przeciwnika. Byłem zdumiony, że to wpadło - po meczu z Tottenhamem mówił Roy Keane. Były pomocnik Manchesteru United krytykował de Geę po tym, jak wpuścił strzał Stevena Bergwijna.
BBC wyliczyło, że od dwóch lat hiszpański bramkarz gra grubo poniżej oczekiwań. W obecnym sezonie współczynnik expected goals, czyli oczekiwanych goli, które de Gea powinien wpuścić, wynosił 32,3. Wyłączając rzuty karne i bramki samobójcze, Manchester United stracił w tym sezonie Premier League 32 gole. Oznacza to, że de Gea obronił zaledwie 0,3 sytuacji. To wynik słabiutki, gdy spojrzymy na to, ile sytuacji wybronili inni bramkarze w lidze.
Uwagę zwraca zwłaszcza wynik Hendersona, który jest zawodnikiem Manchesteru United wypożyczonym tylko do Sheffield. De Gea jeszcze gorzej pod tym względem wyglądał w poprzednim sezonie, gdy jego współczynnik wynosił -0,1. Dla porównania w sezonie 2017/18 współczynnik Hiszpana wyniósł 13,7, co oznacza, że bramkarz Manchesteru United wydatnie pomógł kolegom z defensywy, czego nie robi teraz.
Czytaj też:
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a
Sport.pl Live .