Była końcówka spotkania, kiedy Pep Guardiola oparty o bandy bezradnie przyglądał się swojej drużynie. Nie był zadowolony, ale nie miał prawa, bo jego zespół przegrywał 0:2. I to przegrywał zasłużenie. Bo nie było to szczęśliwe zwycięstwo Arsenalu. Zostało solidnie wypracowane. Zespół Mikela Artety, a więc byłego asystenta i ucznia Guardioli, w pełni zasłużenie awansował do finału Pucharu Anglii.
Pierwsza połowa była wyrównana, ale choć to City stwarzało sobie więcej okazji, to strzelało bardzo niecelnie. W przeciwieństwie do Arsenalu, który prowadził już od 19. minuty. Wtedy pierwszą bramkę zdobył Pierre-Emerick Aubameyang, który wykorzystał dośrodkowanie Nicolasa Pepe.
Aubameyang trafił też w drugiej połowie (w 71. minucie), kiedy wykorzystał szybki kontratak, błąd Benjamina Mendy'ego (złamał linię spalonego) i w sytuacji sam na sam posłał Edersonowi piłkę między nogami. To była jedyna okazja Arsenalu po przerwie. City miało ich zdecydowanie więcej, ale nie zdołało zdobyć choćby honorowej bramki - nadal szwankowała skuteczność, ale dobrze w bramce Arsenalu spisywał się też Emiliano Martinez.
Arsenal rywala w finale Puchar Anglii, który 1 sierpnia odbędzie się na Wembley, pozna w niedzielę, kiedy odbędzie się drugie półfinałowe spotkanie. Chelsea zmierzy się w nim z Manchesterem United. Początek meczu o 19.
Przeczytaj też:
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a
Sport.pl Live .