Do rzadko spotykanej sytuacji doszło w meczu Tottenhamu z Evertonem (1:0). Po gwizdku kończącym pierwszą połowę, podczas schodzenia do szatni, Hugo Lloris zaatakował Heung-min Sona. Francuz i Koreańczyk, mimo że są z jednego zespołu, zaczęli się szarpać i kłócić. Na tyle mocno, że rozdzielać musieli ich Giovanni Lo Celso, Harry Winks i Moussa Sissoko.
Po zakończeniu spotkania całe zajście skomentował Jose Mourinho. - To piękne. Prawdopodobnie to efekt naszych spotkań. Jeśli chcecie kogoś za to winić, to mnie - przyznał w zaskakujący sposób trener Tottenhamu. - Byłem krytyczny w stosunku do moich piłkarzy, ponieważ do tej pory nie byli oni wystarczająco krytyczni w stosunku do siebie. Poprosiłem ich więc, by byli bardziej wymagający, by wymagali więcej od kolegów z zespołu, by wywierali presję - dodał Portugalczyk.
Sytuację skomentował także sam Lloris. - Sytuacja należy do szatni. Na zewnątrz możesz mówić, co chcesz, ale w szatni jest wiele szacunku. To, co zdarzyło się między mną i Sonnym, to po prostu część piłki nożnej, tak czasami jest. Nie ma żadnego problemu - przyznał Francuz.
Przeczytaj także:
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!