Dla Arsenalu prawa człowieka mają znaczenie? Zapytajcie Oezila - on sam się przekonał

Świat sportu cierpi na hipokryzję. Ostatnie zamieszki w Stanach Zjednoczonych z jednej strony, a sprawa Mesuta Oezila z drugiej, są tego kolejnym dowodem. Kibice Arsenalu krytykują swój klub za wybiórczą walkę o prawa człowieka. - O czyim życiu warto rozmawiać? - pyta jeden z fanów.

Po śmierci Afroamerykanina George’a Floyda wybuchły protesty w wielu amerykańskich miastach. W kampanię "Black Lives Matter" przeciwko przemocy i dyskryminacji wobec osób czarnoskórych zaangażowało się wiele sław sportu, m.in. Lewis Hamilton, LeBron James, Naomi Osaka, Coco Gauff czy Jadon Sancho. Słusznie. Głos rozpoznawalnych sportowców, idoli, może mieć duże znaczenie w walce z rasizmem.

Zobacz wideo Prezes ekstraklasy ujawnił, ile spółka zarabia za zagraniczne transmisje. "Wystartowaliśmy jako drudzy po lidze hiszpańskiej"

Arsenal zabiera głos w sprawie rasizmu

Gorzej, gdy przejawy przemocy czy dyskryminacji są wartościowane. Gdy świat z inną uwagą podchodzi do cierpienia jednej grupy osób, a z inną do drugiej. Wtedy wydaje się, że wcale nie chodzi o upominanie się o prawa człowieka. Zostaje zwykły marketing. Takie zarzuty ze strony wielu kibiców Arsenalu padają ostatnio w stronę londyńskiego klubu.

- Przeciwstawiamy się rasizmowi. Stajemy ramię w ramię z naszą czarnoskórą społecznością. Stoimy przy naszych czarnoskórych piłkarzach z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Wielbimy różnorodność. Jesteśmy razem - post o takiej treści umieszczono we wtorek na koncie Arsenalu na Twitterze.

To reakcja na śmierć Floyda i kampanię "Black Lives Matter". Słowa ze wszech miar słuszne i godne podkreślania. Pytanie tylko, w jakim stopniu są one szczere? Gdy walczy się z przejawami dyskryminacji, obłudą jest wybieranie sobie tych, których będziemy wspierać, a przemilczanie cierpienia innych.

Mesut Oezil walczy o prawa chińskich muzułmanów, a Arsenal się od niego odcina

Tak właśnie postąpił Arsenal, który z jednej strony apeluje o poszanowanie czarnoskórej społeczności, a z drugiej milczy na temat ujgurskich muzułmanów, którzy są prześladowani w chińskim regionie Xinjiang. W grudniu zeszłego roku napisał o nich na Twitterze piłkarz "Kanonierów" Mesut Oezil. Były mistrz świata zwrócił uwagę na cierpienia Ujgurów, którzy według doniesień międzynarodowych mediów, doświadczają w ostatnich latach terroru ze strony Komunistycznej Partii Chin. Są zamykani w obozach reedukacyjnych, do których miało trafić już ponad milion osób. - Pekin wielokrotnie zaprzeczał oskarżeniom m.in. Amnesty International o złe traktowanie Ujgurów - pisał dziennikarz Sport.pl, Dawid Szymczak.

Arsenal miał okazję poprzeć swojego piłkarza, a postanowił się odciąć. - To prywatna opinia Mesuta Oezila. Arsenal, jako klub piłkarski, nie angażuje się w politykę - napisano na koncie "Kanonierów" na Weibo, chińskim odpowiedniku Twittera. Czyli dyskryminacja jednej grupy (w tym wypadku czarnoskórych w USA) wymaga zabrania głosu przez klub piłkarski, a terroryzowanie drugiej grupy (muzułmanów w Chinach) już nie wymaga.

- Jestem bardzo rozczarowany. Zdystansowaliście się, gdy Oezil mówił o Ujgurach w Chinach. Jak ustalać, o czyim życiu warto rozmawiać? Czy te osoby, które zarabiają więcej pieniędzy, są więcej warte? Hipokryzja jest jedną z rzeczy, których najbardziej nienawidzę i spodziewałem się od was więcej - to jeden z komentarzy kibiców Arsenalu na Twitterze.

Pieniądze ważniejsze od praw człowieka

Jakie jest źródło tej hipokryzji? Zapewne pieniądze. W reakcji na tweet Oezila chińska państwowa stacja CCTV zrezygnowała w grudniu z transmitowania spotkania Arsenal - Manchester City. Wolała retransmitować wcześniejszy mecz Wolverhampton - Tottenham. Sam Oezil został zaś usunięty z chińskiej edycji gry komputerowej Pro Evolution Soccer 2020. Chińczycy są bardzo ważnym graczem w układance o nazwie "Premier League". Jak informował "The Athletic", miesiąc temu część angielskich klubów rozważała nawet dokończenie sezonu w Państwie Środka.

Chiński Związek Piłki Nożnej stwierdził, że jest "oburzony i rozczarowany" zachowaniem Oezila. - Jego słowa uderzyły w uczucia Chińczyków - cytował słowa działaczy dziennik "Titan Sports". Na to Arsenal nie mógł sobie pozwolić, dlatego odciął się od komentarza Niemca. Gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze, prawa człowieka często zostają w tyle. Nie jest to nowe zjawisko w sporcie, żeby przypomnieć chociażby letnie igrzyska w Pekinie z 2008 roku czy piłkarski mundial, który za dwa lata odbędzie się w Katarze.

Katarskie stadiony budowane są przez niewolników z Nepalu, Indii i Filipin. Amnesty International i Human Rights Watch od kilku miesięcy informują o fatalnej sytuacji tamtejszych robotników. Część z nich nie otrzymała żadnego wynagrodzenia i została pozbawiona paszportów, by nie mogli wrócić do swoich krajów. FIFA apeluje w ostatnich dniach, by nie karać piłkarzy, którzy podczas spotkań piłkarskich domagają się sprawiedliwości dla George'a Floyda. To znów słuszne stanowisko, ale - podobnie jak w przypadku Arsenalu - rodzi się pytanie, dlaczego światowa organizacja milczy na temat tego, co dzieje się w Katarze? Odpowiedź ponownie wydaje się oczywista. Z kolei poprzednie mistrzostwa świata rozgrywane były w Rosji, gdzie prawa człowieka także nie są specjalnie respektowane.

Mesut Oezil nie bez winy

Bez winy niej jest także sam Mesut Oezil. Z jednej strony apeluje o prawa Ujgurów w Chinach, a z drugiej na własne wesele zaprasza prezydenta Turcji Recipa Erdogana. Ten zaś w swoim kraju, z którego notabene pochodzą rodzice Oezila, prześladuje Kurdów. Jesienią zeszłego roku odbyły się kolejne bombardowania kurdyjskich wiosek. To, jak widać, Oezilowi już nie przeszkadza.

Przeszkadza za to firmie Adidas, która po siedmiu latach kończy współpracę z byłym reprezentantem Niemiec. Jak informuje "Bild", gigant odzieżowy nie zamierza przedłużać umowy z Oezilem, która wygasa po zakończeniu tego sezonu. W 2013 roku Oezil, jeszcze jako zawodnik Realu Madryt, opuścił firmę Nike i związał się z Adidasem. "Bild" twierdzi, że wpływ na decyzję niemieckiego koncernu mogła mieć publiczna działalność Oezila z ostatnich miesięcy - krytykowanie władz Chin oraz sympatyzowanie z Erdoganem. Fani Oezila, atakując Adidasa, zapominają o jego relacji z tureckim dyktatorem.

- Adidas rezygnuje ze współpracy z Oezilem, bo mówił o muzułmańskich obozach w Chinach, ale wspiera Black Lives Matter. Arsenal też zdystansował się od Oezila, ale popiera Black Lives Matter. Obie organizacje nie walczą z rasizmem, tylko dbają o PR - napisał jeden z kibiców. Trudno się z tym nie zgodzić.

Przeczytaj też:

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl LiveSport.pl Live .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.