Trwa pierwsza zimowa przerwa w historii Premier League. Każdy klub ma zagwarantowane minimum trzynaście dni odpoczynku. Chelsea i Manchester United najwięcej – szesnaście. Jednak władze ligi dbają o uzależnionych od "Królowej" i tak ułożyły kalendarz rozgrywek, aby nie wystąpił syndrom odstawienia. W każdy "wolny" weekend zaplanowano minimum cztery mecze. Trenerzy od dawna zabiegali o zimowe ferie. Wzorem największych lig w Europie chcieli czasu na naładowanie akumulatorów przed najważniejszą częścią sezonu. Co prawda walka o mistrzostwo Anglii toczy się już tylko teoretycznie (Liverpool ma 22 punkty przewagi nad Manchesterem City), ale są jeszcze europejskie puchary. Te i bez zimowego wylegiwania się na leżakach zostały zdominowane przez Anglików, jednak trwająca pauza ma wywołać długotrwały efekt. Kontynuację brytyjskiego panowania na kontynencie. Bez przerwy. Jak wyglądają wakacje wg najbogatszej ligi świata? Dość jednowymiarowo. Niemal wszyscy przenoszą się do Dubaju.
Hotel Five Palm Jumeirah. Do restauracji położonej na dachu budynku pewnie wkracza grupa dwudziestu mężczyzn. Mają zorganizowany event pod nazwą "Cukierkowe Majtki". Na liście znajdują się nazwiska kilku znanych zawodników Premier League, ale Guss Saade nie poznaje żadnego z nich. Woli sporty amerykańskie. Saade jest właścicielem firmy SeaWake oferującej przejażdżkę na nartach wodnych po akwenach położonych wokół najbardziej ekskluzywnych budynków świata. – Ostatnio zapisał się ten z wystającymi zębami – mówi w rozmowie z The Athletic. Chodzi o Luisa Suareza. Urugwajczyk ostatecznie zrezygnował, bo dopatrzył się w kontrakcie z FC Barceloną klauzuli zakazującej mu tego typu aktywności. Skorzystali natomiast Allan Saint-Maxim z Newcastle United i Brandon Williams, obrońca Manchesteru United. Biznesmen wzrusza ramionami, gdy dziennikarz wymienia mu kolejnych bohaterów angielskich boisk. Na Dubaju nikt i nic nie robi wrażenia. Widziano tu wszystko i wszystkich. Pieniądze zostawiane na niewielkim skrawku Zatoki Perskiej w jeden weekend mogłyby utworzyć górę większą od Burdż Chalifa – najwyższego budynku świata.
Dlaczego to miejsce działa na zawodników Premier League jak lep na muchy? Niewielu na nie stać. Daje spokój i prywatność. Być może dlatego w lutym prywatne samoloty z Anglii latały najczęściej w kierunku Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Do jednego z nich wsiadł Pierre-Emerick Aubameyang. Napastnik Arsenalu był widziany w Dubai Mall, ekskluzywnym centrum handlowym. Bez zbędnej atencji dziesiątek fanów machających mu smartfonami przed twarzą mógł robić zakupy z rodziną. Kilka próśb o selfie potraktował jak luksus. W Harrodsie nie przeszedłby kilku metrów. – Sklepy zamykamy tu tylko jedynie dla jednego gościa. Floyda Mayweathera – zdradza ochroniarz. Dubaj stał się kierunkiem nie tylko dla piłkarzy z Premier League. Latają tam wszyscy. Także polscy zawodnicy występujący w reprezentacji Polski, ale też najlepiej opłacani w ekstraklasie. – Pogoda jest na zamówienie. Pod ręką świetne hotele, restauracje i mnóstwo rozrywki. Wszystko na najwyższym poziomie. Choć wydają sporo, wiedzą za co płacą. Jeśli nie dochodzą jakieś fanaberie, na Dubaj stać każdego nieźle zarabiającego człowieka – mówi nam jeden z polskich agentów piłkarskich. W Dubaju ubiegłorocznego Sylwestra spędzili Robert Lewandowski, Wojciech Szczęsny i Sławomir Peszko wraz z partnerkami. Zimą odpoczywał tam także Arkadiusz Milik z ukochaną. Lista jest oczywiście znacznie dłuższa.
– Są tu wszyscy – mówi Johnny Vegas. Nie mylić ze znanym angielskim komikiem. To właściciel Kloudout – firmy pomagającej zorganizować pobyt w Dubaju klientom z grubymi portfelami. W lutym zrobiło się tak tłoczno, że Sean Dyche, manager Burnley, powiedział swoim piłkarzom, w którym hotelu zamierza się zatrzymać. Tak, aby nie musiał oglądać ich ewentualnych wybryków. Mimo ostrzeżenia trudno nie wpaść na siebie. Zawodnicy wybierają najlepsze hotele skupione wokół Jumeirah Beach Resort i jego największego klejnotu w koronie – Burdż al-Arab. Wszystkie zapewniają pakiety dla celebrytów, które oferują prywatne miejsca na basenie czy specjalnie wydzielone piętra. Można zamówić też wykwalifikowane opiekunki do dzieci, aby spokojnie wybrać się na kolację. Oczywiście do jednej z najlepszych restauracji świata: Ossiano, Nobu czy Bread Street Kitchen Gordona Ramsay'a.
Prawdziwe oblężenie przeżywa zawsze restauracja Nusr-Et. Założona przez Nusreta Gokcego, znanego wszystkim jako Salt Bae. Tak jak piłkarze wyróżniają się cieszynkami, tak on postanowił wymyślić swój znak rozpoznawczy. Sypać sól na steki w charakterystyczny sposób – dłoń wyciągnięta nad łokieć niczym szyja żurawia, grudki przyprawy turlają się po przedramieniu i lądują na mięsie. Za ten pokaz trzeba słono zapłacić. Stek pokryty warstewką złota kosztuje nawet pięćset funtów za porcję. W ubiegłym roku Franck Ribery został zbombardowany krytycznymi uwagami, gdy wrzucił zdjęcie z ekskluzywnym daniem na swój Instagram. Piłkarz nie wytrzymał i odpowiedział hejterom: "Je**ć wasze matki, babcie oraz całe wasze drzewo genealogiczne! Mój sukces zawdzięczam przede wszystkim Bogu, sobie, moim bliskim i tym, którzy we mnie wierzyli. Pozostali – jesteście niczym poza kamykiem w moich skarpetkach". Medialna burza wokół Francuza bynajmniej nie odstraszyła kolejnych piłkarzy-degustatorów pozłacanego mięsiwa. Wręcz przeciwnie. Dziś "Stek Francka Ribery'ego" jest jednym z najpopularniejszych w karcie restauracji położonej w Four Seasons Hotel. – Virgil Van Dijk był tu już trzy razy – zdradza menedżer Noyan Ersolmaz. W ubiegłym tygodniu Nusr-Et odwiedzili także Aubameyang, Demarai Gray z Leicester City czy Fikayo Tomori – obrońca Chelsea.
Lamborghini Huracan podstawiony pod lotnisko, kolacja na środku pustyni, loża w klubie, gdzie sześciolitrowy szampan Cristal kosztuje 25 tysięcy funtów za butelkę? W Dubaju nie ma żadnych limitów. A może kilka dni na jachcie wartym 25 milionów funtów, tysiąc sześćset funtów za godzinę. Wszystko da się załatwić dzięki firmom-concierge. Nocny klub Drai specjalnie w tym czasie sprowadził brytyjskiego rapera, Youngena, żeby wypełnić stoliki największymi gwiazdami Premier League. Choć Marcus Rashford wolał wybrać się do Miami na koncert swojego kumpla Stormzy'ego. Usiadł też na trybunach podczas SuperBowl. – Jeden z niewielu finałów NFL jakie będę mógł zobaczyć podczas swojej kariery. Co za doświadczenie – napisał na Instagramie.
Dubai Key działa na podobnych zasadach jak Kloudout. – Jesteśmy w stanie załatwić wszystko. Kontrolujemy czas naszych gości, zarządzamy ich rezerwacjami, aby byli zadowoleni. Jesteśmy do ich dyspozycji 24 godziny na dobę – nie kryje manager firmy Jay Smedley. Jaydon Gibbs – brat bliźniak Kierana, byłego reprezentanta Anglii, dziś gracza West Bromwich Albion – także pomaga na miejscu. Jedną z największych atrakcji pożądanych przez piłkarzy jest wycieczka na tzw. Farmę. To w rzeczywistości ogromne zoo położone na tyłach posiadłości miliardera Saifa Ahmeda Belhasy. Wizyty nie ma w żadnym spisie oficjalnych ofert z dubajską rozrywką. Wejście jest możliwe jedynie po otrzymaniu prywatnego zaproszenia. Na Farmie znajdują się gepardy, lwy, żyrafy, małpy, niedźwiedzie – właściwie każde egzotyczne zwierzę, które przychodzi do głowy. Szympansy mają tu klatki, w których stoi najnowszy sprzęt kina domowego.
W ostatnich latach ogród odwiedzili m.in. Paul Pogba, Lionel Messi czy Luka Modrić, a w trakcie zimowej przerwy zawitali tam chociażby Curtis Jones z Liverpoolu i Ayoze Perez z Leicester. Tammy Abraham pozował do zdjęć z lwiątkiem. Calllum Hudson-Odoi karmił tygrysa. Zawodnicy zostawiają Belhasie prezent w postaci swoich koszulek. Miliarder chętnie chwali się nimi na instagramowym koncie. Jednak prawdziwy użytek z wizyt gwiazd sportu i show-biznesu robi jego nastoletni syn Rashed – prowadzący youtubowe konto „Money Kicks” mające 2,5 miliona subskrybcji. Młody Belhasa woził meleksem Mayweathera, a piosenkarce Mariah Carey pokazywał kolekcję ekskluzywnych sneakerów. Co jakiś czas chwali się przed kamerą najdroższymi zegarkami czy perfumami. Każdy z filmów ma miliony wyświetleń, ale wzbudza też kontrowersje – coś w stylu „za hajs ojca baluj!”. Dlatego wyłączono komentarze.
Manchester United miał w Dubaju mocną reprezentację w osobach Pogby, Jessego Lingarda, Daniela Jamesa, Luke'a Shawa, Diogo Dalota i Brandona Williams. Klub wysłał za nimi trenera Kierana McKennę, który nawet podczas krótkiego urlopu czuwał nad ich przygotowaniem fizycznym. Piłkarze tradycyjnie zawiązywali ponadklubowe sojusze. Najchętniej wokół barów i hotelowych basenów. Wspólnie bawili się chociażby James Maddison (Leicester), Jack Grealish (Aston Villa) i Ross Barkley (Chelsea).
W końcu trzeba jednak wracać do rzeczywistości, choć niektórzy musieli zmienić tylko hotel. W zeszły piątek krótkie zgrupowanie w ZEA rozpoczął Arsenal. O trudnych powrotach wiedzą wynajęci asystenci, którzy także wtedy mają pełne ręce roboty. Bogaci goście potrafią mieć bowiem zachcianki last-minute. Zachcianki trudne do spełnienia. Partnerka jednego z piłkarzy Premier League przypomniała sobie, że nie ma żadnego zdjęcia z wielbłądem. Normalnie pestka, ale nie dwie godziny przed wylotem. Spełnienie takiego życzenia i przedarcie się przez dubajskie korki na lotnisko oznacza problemy.
Opowiada Johnny Vegas: – Nie było czasu jechać na pustynię. Na szczęście przypomniałem sobie, że w marinie także trzymają wielbłądy. Korki w Dubaju potrafią być naprawdę uciążliwe, dlatego wszystko odbywało się na styk. Jakby tego było mało, klient zapomniał swojego paszportu z hotelu. Dlatego musiałem wysłać tam dodatkową taksówkę, zrobić zdjęcie i jechać pędem na lotnisko. Potem jeszcze negocjacje z obsługą, ale udało się. Paszport dojechał, a ja dostałem w nagrodę wielkie uściski.
Oprócz wyrazów wdzięczności piłkarze zostawiają też grube napiwki. Na wiele tysięcy funtów. Dubaj muszą opuszczać zadowoleni. Potem pochwalić się kolegom i wrócić w to samo miejsce za rok. Podczas kolejnej zimowej przerwy Premier League.
14 lutego:
Wolverhampton – Leicester City
15 lutego:
Southampton – Burnley
Norwich – Liverpool
16 lutego:
Aston Villa - Tottenham
Arsenal – Newcastle
17 lutego:
Chelsea – Manchester United
Arsenal (13 dni)
Aston Villa (14 dni)
Bournemouth (12 dni)
Brighton (13 dni)
Burnley (12 dni)
Chelsea (16 dni)
Crystal Palace (13 dni)
Everton (14 dni)
Leicester (13 dni)
Liverpool (10 dni)
Manchester City (12 dni)
Manchester United (16 dni)
Newcastle (11 dni)
Norwich (14 dni)
Sheffield Wednesday (12 dni)
Southampton (9 dni)
Tottenham (10 dni)
Watford (14 dni)
West Ham (14 dni)
Wolves (12 dni)
Tekst napisany na podstawie następujących źródeł:
The Athletic
Sky Sports
The Guardian
BBC