Tak Juergen Klopp zbudował potwora. Sekret perfekcji Liverpoolu, najlepszej drużyny świata, która chce pobić rekordy

Astrofizyk. Doktorzy fizyki teoretycznej i fizyki. Trener od wrzutów z autu. Surfer-motywator. Dietetyczka podebrana Bayernowi. Gdy się patrzy na sztab ludzi, jakimi się otoczył Jürgen Klopp, łatwiej zrozumieć skąd się wzięła perfekcja Liverpoolu w ostatnich miesiącach.
Zobacz wideo

To była typowa telewizyjna przepychanka. Po zwycięskim meczu Liverpoolu z Wolverhampton (2:1) jeden z ekspertów stacji telewizyjnej ESPN docenił pracę The Reds nad wrzutami z autu. To podziałało jak płachta na byka na kolegę ze studia, legendę klubu, Steve'a Nichola. – Przecież to jakiś absurd! Wrzuty z autu? Bierzesz piłkę, szukasz wolnego kolegi i po prostu ją podajesz – krzyczał były piłkarz Liverpoolu. Nie był pierwszym, który wyśmiewał zatrudnienie na Anfield trenera od autów. W beIN Sports śmiał się z tego znany komentator Andy Gray. W latach 80. obaj kopali piłkę na wysokim poziomie. Nichol rozegrał 343 spotkania w Liverpoolu. Dziś są cenionymi specjalistami, ale nie rozumieją, że czas i futbol nie stoją w miejscu. Liverpool zatrudnia sztab kujonów, aby zaplanować każdy detal. Wszystko spina Jürgen Klopp, ale ma wokół siebie specjalistów z bardzo różnych bajek. I to działa. Liverpool jest najlepszą drużyną świata, z ambicją pobicia kilku rekordów.

Życie na fali

The Reds wyjechali na przedsezonowy obóz do francuskiego Evian. Idealne miejsce na wyciszenie i ciężką pracę. Jezioro Genewskie, ostre szczyty gór, słynne źródła, łagodny klimat, cisza malutkiego miasteczka i świetna baza treningowa. Liverpool, świeżo po zwycięstwie w finale Ligi Mistrzów, mógł czuć się nasycony. Po siedmiu latach piłkarze znów wstawili trofeum do klubowej gabloty. Klopp być może widział zbliżające się zagrożenie, być może nie. Na pewno jego misja nie miała się skończyć na zdobyciu Pucharu Europy, bo ten po 30 latach bez mistrzostwa Anglii smakuje tylko jak przystawka. Zamiast cieszyć się sukcesem, Klopp szukał rys w maszynie, którą buduje. Któregoś dnia zebrał w salce piłkarzy i przedstawił im wysokiego, szczupłego blondyna, z którym mieli uciąć sobie pogadankę. Był nim Sebastian Steudtner – surfer bijący się z największymi falami na świecie w portugalskim Nazare. 35-letni Niemiec opowiedział jak radzić sobie ze stresem i atakami paniki w krytycznych momentach. Potem wrzucił zawodników do basenu i uczył technik oddychania.

To tylko jeden z przykładów marginalnych korzyści, jakich szuka Klopp. Oczywiście, nie on pierwszy w Premier League odkrył moc motywacyjnych przemów. W maju 2003 roku Chelsea stała na skraju bankructwa. Trevor Birch, księgowy z Ernst & Young mający doprowadzić finanse klubu do porządku, zaprosił specjalnego gościa do hotelu, w którym trwało zgrupowanie The Blues. Było to dzień przed ostatnim meczem sezonu, nota bene z Liverpoolem. Przed spotkaniem o 20 milionów funtów, bo gwarantowało zwycięzcy czwarte miejsce w tabeli i udział w Lidze Mistrzów. Charles Chandler „Chuck” Krulak, amerykański weteran wojenny, żywiołowo opowiadał o swoich przeżyciach z Wietnamu. Następnego dnia Chelsea, natchniona przemową generała, wygrała mecz, a kilka dni później klub przejął Roman Abramowicz, który odkręcił kurek z forsą.

Stały fragment daje punkty

Wspomniany na początku tekstu mecz z Wolverhampton. 8. minuta spotkania. Trent Alexander-Arnold dośrodkowuje z rzutu rożnego na głowę Jordana Hendersona. Kapitan zbiega na bliższy słupek, pokonuje w pojedynku powietrznym rywala i piłka ląduje w siatce. Scenariusz, który doskonale znają obserwatorzy meczów Liverpoolu.

Analiza bramki HendersonaAnaliza bramki Hendersona WhyScout

Analiza golaAnaliza gola WhyScout

Cztery dni wcześniej niemal identyczną bramkę przeciwko Manchesterowi United zdobył Virgil Van Dijk. The Reds są zdecydowanymi liderami strzelców goli po stałych fragmentach gry. Wliczając rzuty karne, mają ich piętnaście. W poprzednim sezonie z 29 trafieniami wygrali tę klasyfikację, zostawiając za plecami „Czerwone Diabły” i Bournemouth – 21. Dwa lata temu po rozegraniach z rzutów wolnych, rożnych i po rzutach z autu zanotowali zaledwie osiem bramek. Natomiast w poprzednim sezonie mieli ich już czternaście. W obecnym - już dziesięć.

Latem 2018 roku Klopp usiadł ze swoimi asystentami, Pepijnem Lijndersem oraz Peterem Krawietzem, i zarządził kompletne zaoranie tego, co robili do tej pory w kwestii stałych fragmentów gry. To wpływ analizy wskazującej na przeciętniactwo jego zespołu w tym aspekcie. Liverpool był podatny na utratę goli z rzutów rożnych, natomiast po drugiej stronie boiska nie potrafił wykorzystać swoich atutów. A w jego talii wylądowała naprawdę mocna karta – van Dijk. Ale najważniejszą motywacją do poszukania nowych rozwiązań stał się fakt, że rywale coraz bardziej bali się tria Salah–Firmino-Mane. Zaczęli bronić głęboko, przez co trudniej było kreować sytuacje w ataku pozycyjnym. Podwójna garda stosowana przez przeciwników generowała za to wiele stałych fragmentów gry w okolicach pola karnego. Sztab szkoleniowy musiał dać piłkarzom narzędzia, aby to wykorzystać.

Krawietz pracuje blisko z zespołem analityków wideo. W ośrodku treningowym Melwood nosi przydomek „Oko”, bo wyłapuje najmniejsze błędy w grze. Do znudzenia szuka luk w ustawieniu i poruszaniu się przeciwników. To samo robi z zachowaniem swoich podopiecznych. Potem dzieli się swoimi odkryciami z Kloppem i Lijndersem. Następnie zapada decyzja, nad jakimi elementami pracować. Przed zajęciami piłkarze mają wyświetlane przykłady zagrań, a potem od razu przychodzi praktyka. Sztab dzieli drużynę na dwie jedenastki, które mają odtworzyć potencjalne wydarzenia meczowe. Wszystko dzieje się dzień przed meczem, gdy Liverpool skupia się już stricte na stałych fragmentach gry.

- Gigantyczną pracę wykonują analitycy. Zawsze staramy się nakreślić bardzo jasny plan. Podczas meczu piłkarz nie ma czasu na skomplikowane myślenie. Dajemy im proste pomysły na ruch w polu karnym i jak dostarczyć piłkę w odpowiednie miejsce. Wykorzystujemy swoje silne strony – podanie Trenta czy warunki Virgila - tłumaczy na łamach „The Athletic” Krawietz.

W tym sezonie Premier League Alexander-Arnold zaliczył już sześć asyst ze stojącej piłki. Najwięcej spośród zawodników z TOP 5 lig w Europie. Od startu minionego sezonu ligowego ma łącznie 22 asysty! Jego trzy pełne sezony w profesjonalnym futbolu rozkładają się następująco: 17/18 - trzy asysty, 18/19 - szesnaście, 19/20 - już dwanaście. Przeskok jest szokujący.

Trener od autów znaleziony w gazecie. Rekordzista świata!

W lipcowe lato 2018 roku Jürgen Klopp relaksował się przy lekturze „Bilda”. Niemiec przeczytał historię, która mocno go zaciekawiła. Obrońca Andreas Poulsen zdradził dziennikowi, że znacznie poprawił długość swojego wyrzutu z autu (z 25 do 37,9 metrów) dzięki pracy w poprzednim klubie, FC Midtjylland. Odpowiedzialnym za tak znaczny progres nowego nabytku Borussii Mönchengladbach był niejaki Thomas Gronnemark. Jednak Kloppowi nic jeszcze nie mówiło to nazwisko. Zaczął drążyć temat.

Kilka dni później Duńczyk jechał ze swoją rodziną do pijalni czekolady, dlatego nie usłyszał dzwoniącego w samochodzie telefonu. Po czasie zauważył, że w niedobranych połączeniach widniał numer z prefiksem „+44”. Odsłuchał pocztę głosową: Jürgen Klopp. Nie mógł uwierzyć. Próbował od razu oddzwonić, ale tym razem to Niemiec nie odpowiadał. W drodze powrotnej aparat znów zabrzęczał. Odebrała żona, która wymieniła uprzejmości z rozweselonym szkoleniowcem, gdy jej mąż w pośpiechu szukał wolnego pobocza.

- Cześć, tu Jürgen. Pewnie wiesz, że mieliśmy całkiem niezły ostatni sezon, zajmując czwarte miejsce w lidze, i dochodząc do finału Ligi Mistrzów, ale muszę przyznać jedno. Nasze rzuty z autu były naprawdę bardzo, bardzo złe. Musimy coś z tym zrobić - przedstawił się przyszłemu współpracownikowi.

Historia Gronnemarka jest fascynująca. Obiecujący napastnik w kadrach juniorskich, grał m.in. z Thomasem Gravesenem - potem zawodnikom Evertonu i Realu Madryt. Sam Gronnemark nie zrobił kariery w piłce. Był jednak tak silny i szybki, że nie chciał porzucić sportu. Najpierw przerzucił się na lekkoatletykę, a po przeprowadzce do Skive zrezygnował z samotnych treningów na rzecz bobslejów. Jego ekipa łapała się do światowej dwudziestki, ale gdy duński komitet olimpijski nie wysłał go na zimowe igrzyska 2006, porzucił dyscyplinę.

Zawsze miał analityczny umysł. Zwracał uwagę na detale. Zaczął oglądać mecze pod kątem wykonywania rzutów z autu. Starał się znaleźć literaturę na ten temat. Bez powodzenia. W końcu sam zaczął opracowywać materiały. Skontaktował się z Viborg FF. Trener Ove Christensen niewiele ryzykował. Przyjął go, a praca zaczęła przynosić efekty. Klub zajął najlepsze miejsce w historii występów w Super Lidze. Potem Gronnemark przeniósł się do FC Midtjylland, które w ostatnich czterech sezonach strzeliło ponad 35 goli po długich wrzutach z autu. Dwukrotnie wygrało ligę. Pasja zaczęła wypierać pracę, z której Gronnemark się utrzymywał. Na co dzień był psychologiem dziecięcym. Być może ta mieszkanka – byłego sportowca, analityka i psychologa – sprawiła, że doskonale pasował do środowiska Liverpoolu.

W połowie lipca Gronnemark, do którego należy rekord świata w najdłuższym wyrzucie piłki z autu (51,33 metra), zameldował się w Melwood. To miało być spotkanie rozpoznawcze. Tak myślał. Tymczasem Klopp natychmiast przeszedł do konkretów. Duńczyk następnego dnia przeprowadził pierwszy trening. Pracował z dwudziestką piłkarzy. Reszta odpoczywała po mundialu. Jednym z przykładów, jakim się posłużył, był mecz przeciwko Evertonowi, w którym Liverpool wykonał 63 wrzuty z autu, gdy średnio w meczu zespół ma ich między czterdzieści a sześćdziesiąt. - To dużo sytuacji, panowie. Mogą przynieść wam korzyść lub poważnie zaszkodzić - tłumaczył.

W czym rzecz? W utrzymaniu się przy piłce pod dużym pressingiem. Jeśli zaskoczysz rywala, masz szansę na gola. Ale jeśli stracisz piłkę, jesteś odsłonięty i narażony na kontrę. Ben Jacobs z serwisu „Tifo Football” tłumaczy udany rzut z autu przez skuteczne utrzymanie pozycji na boisku. Wyliczył, że w Premier League to tylko 48,6 procenta takich sytuacji. W La Liga (52.4%), Ligue 1 (50.2%), Serie A (49.2%) i w Bundeslidze (48.8%) statystyki są lepsze - prawdopodobnie ze względu na nieco mniejszą intensywność i skalę pressingu. Jacobs wyliczył, że z tego schematu zdecydowanie wyłamuje się Liverpool. Dziś to druga najlepiej wykonująca rzuty z autu drużyna w Europie. W poprzednim sezonie The Reds zachowywali piłkę po tym stałym fragmencie gry w 68,4 procentach sytuacji. Lepsze było tylko... FC Midtjylland (70,2%). Liverpool z trzeciej najgorszej w tym elemencie drużyny Premier League w sezonie 2017/18, stał się najlepszą. Wpływ Gronnemarka? Poprawa o 23 procent.

O trenerze wrzutów z autu dość szybko dowiedziała się angielska prasa. Stał się obiektem zainteresowania. I drwin, choćby z ust Graya czy Nichola, ale sam bohater nie przejmował się tą krytyką. Uważa ją za prymitywną, bo wynikającą z niewiedzy. Kilka dni od telefonu Kloppa, po przeczytaniu tego samego artykułu w „Bildzie”, odezwał się do niego inny piłkarski reformator, trener RB Leipzig Ralf Rangnick. Gronnemark był tam na miesięcznych warsztatach. Pracuje obecnie dla ośmiu klubów w Europie. Nie porzucił Midtjylland. Pomaga także Gent, a od niedawna Ajaksowi Amsterdam. W Melwood spędza około tygodnia w miesiącu. Z wymienionych zespołów tylko Gent nie jest dziś liderem w swojej lidze. Jest wiceliderem.

W meczu pierwszej kolejki Premier League przeciwko Southampton Liverpool zdobył dwa gole po wyrzucie piłek z autu. Pierwszy gol to kombinacyjne rozegranie w trójkącie: Andy Robertson, James Milner i Georginio Wijnaldum, zanim Sadio Mane wpakował piłkę do siatki. Drugi gol został strzelony dzięki założeniu wysokiego pressingu przez Mane na Janie Bednarku, odzyskaniu piłki i podaniu jej do Roberto Firmino. Zwycięski gol przeciwko Wolves także padł po rozpoczęciu akcji od linii bocznej. Tym razem była to sprytna mijanka, a akcję także wykończył Brazylijczyk.

Liverpool - WolvesLiverpool - Wolves WhyScout

Gronnemark rozróżnia trzy rodzaje wrzutów z autu: długie, szybkie i sprytne. W skrócie L.F.C. - long, fast, clever. Dlatego śmieje się, że jego obecność w Liverpoolu to przeznaczenie. - Moja praca dotyczy wszystkiego, co można wyobrazić sobie w związku z wykonaniem autu przez nas lub rywali. Technika, mowa ciała, mentalność rzucającego, poruszanie się i współpraca pomiędzy zawodnikami. Czasem lepiej wyrzucić piłkę szybciej, innym razem jest to naprawdę kiepski pomysł - tłumaczył oględnie na łamach „The Athletic” chcąc zachować tajniki kuchni dla siebie. W Sky Sports wspomniał jedynie, że Liverpool pracuje obecnie nad dwudziestoma różnymi rozegraniami.

Kołdrę mocniej odkrył sam Klopp: „W sprytnych autach chodzi o zaskoczenie. Niespodziewane ruchy piłkarzy, szybką zmianę stron lub dziwną trajektorię wyrzutu piłki np. bardzo płaską. Szybkie polegają na zaskoczeniu przeciwnika, zanim odbuduje się w defensywie. Optymalnie należy wykonać taki aut do pięciu sekund od opuszczenia przez piłkę boiska. Auty wyrzucone na mniej niż piętnaście metrów pozwalają zachować pozycję w 66,9 procentach przypadków. Na dłuższą odległość i po około dziesięciu sekundach od przerwania gry już tylko w 49,6 procenta”.

Gronnemark niedawno podpisał trzeci kontrakt z Liverpoolem, który obowiązuje do końca sezonu. Nichol lub Gray mogą się śmiać.

Liczby, które kontrolują boisko

Od 1825 roku, w okresie Świąt Bożego Narodzenia, Royal Institution w Londynie organizuje wykłady, podczas których prelegenci tłumaczą skomplikowany świat nauki szerszej publiczności. Tim Waskett jest astrofizykiem. Na co dzień pracuje w Liverpoolu, w departamencie analizy danych. Astrofizyk, w klubie piłkarskim? Po co? Wspólnie z Willem Spearmanem, doktorem fizyki, opracowali koncept Kontroli Boiska, który najlepiej wyjaśnić przez zamieszczony obrazek:

Analiza LiverpooluAnaliza Liverpoolu Pitch control

Piłkarz w żółtym kółku posiada piłkę. Niebieskie strefy oznaczają dostęp do nich przez jego partnerów. Natomiast czerwone są kontrolowane przez przeciwnika. Zawodnik z piłką przy nodze powinien więc zagrać ją w któryś z niebieskich obszarów. Nie brzmi to jak futbol, a lekcja fizyki, prawda? Dlatego podczas zajęć teoretyczno-praktycznych żadne zagadnienie nie jest przedstawiane zawodnikom jak na grafice. Nic by nie zrozumieli i jedynie zniechęcili się do takich nowinek. Zadaniem tego działu jest wyciągnięcie skomplikowanych obliczeń na powierzchnię. Przekształcenie ich w treść zjadliwą najpierw dla sztabu szkoleniowego, a potem dla samych piłkarzy.

W ostatnim spotkaniu z Tottenhamem Liverpool miał mnóstwo sytuacji, z których wykorzystał tylko jedną. Spurs szukali bramki wyrównującej. Mieli swoje okazje. Końcówka spotkania zrobiła się nerwowa, ale Liverpool zabił w końcu chęć do gry w gospodarzach bardzo ciasnym ustawieniem w środku boiska. Dziesięciu zawodników w czerwonych koszulkach ustawiło się blisko siebie tworząc nierozerwalny blok. Mechanizm zadziałał. To właśnie Kontrola Boiska w praktyce.

Kontrola boiskaKontrola boiska Whyscout

The Reds stracili jedynie piętnaście bramek w tym sezonie. O dziewięć mniej niż jakikolwiek inny zespół w Premier League. Waskett podczas swojego wykładu w Royal Institution zgłębił jeszcze jedną grafikę: „Drużyną czerwoną jest Liverpool, a obszary w kolorze czerwonym to miejsca, do których piłkarze LFC mogą dotrzeć szybciej niż zawodnicy w kolorze niebieskim. Zamieniamy to w prawdopodobieństwo zdobycia bramki. Wskazana wartość, czyli 1,3 procenta, jest prawdopodobieństwem, że gol zostanie strzelony w ciągu następnych 15 sekund, gdy piłka (biała kulka) znajduje się w danej pozycji.”

Analiza gry The RedsAnaliza gry The Reds WhyScout

Takie informacje są zbyt skomplikowane, aby użyć ich w rzeczywistości. Dopiero odcedzone i odpowiednio sformatowane, mogą dać przewagę nad przeciwnikiem. Podczas treningów zawodnicy wyrabiają automatyzmy – gdzie zagrać piłkę lub w który sektor biec, gdy znajduje się ona w danym obszarze boiska.

Wąski margines błędu. Szerokie perspektywy sukcesu.

Nic nie jest dziełem przypadku. Fenway Sports Group, właściciele Liverpoolu, uwielbiają dane. John Henry najpierw wszedł do świata baseballu przesiąkniętego statystykami, gdzie zaoferował kontrakt wart 12 milionów dolarów Billy'emu Beane'owi. Człowiekowi odpowiedzialnemu za filozofię Moneyball (na podstawie tej historii nakręcono nominowany do Oscarów film), czyli analizę liczb w powiązaniu z zawodnikami. W 2004 Boston Red Sox wygrali World Series po raz pierwszy od 1916 roku.

Dyrektorem sportowym Liverpoolu jest Michael Edwards, niegdyś analityk Tottenhamu i Portsmouth, który przez lata piął się w strukturach klubu z Merseyside. Mówi się, że przy zatrudnieniu Kloppa znaczenie miało nie tylko nazwisko i reputacja Niemca, ale też dokładny i chłodny przegląd statystyczny jego dotychczasowej pracy. To samo tyczy się rekrutacji zawodników. Rekordowe transfery, jak Alissona czy van Dijka, muszą być poparte pracą skautów równie mocno jak te nieoczywiste, np. Andy'ego Robertsona – dziś jednego z najlepszych lewych obrońców świata, który na Anfield przychodził ze spadkowicza Hull City. Za dogłębny research, który jest normą w piłkarskiej elicie (skauci United oglądają rocznie 13800 meczów), odpowiada w Liverpoolu Ian Graham. Walijczyk ma doktorat z fizyki teoretycznej i bardzo mocno wierzy w magię cyfr. Jest jednym z autorów koncepcji Kontroli Boiska.

Grupa kujonów z Anfield jest więc pokaźna. Sam Klopp, ze swoimi charakterystycznymi okularami, nadaje jej idealny wizerunek na zewnątrz: wielkie laboratorium futbolu, które na swoje wyniki pracuje pod mikroskopem. Choć to tylko część prawdy, bo na koniec wciąż trzeba mieć świetnych piłkarzy, świetnych trenerów i świetną taktykę. Do tego atmosferę i odrobinę szczęścia. Jednak gdy na górę dociera coraz więcej niemal perfekcyjnych zespołów, liczą się najmniejsze detale. Zaaplikowane w odpowiedniej dawce, formie i momencie: przemowa surfera, trener od rzutów z autu, analiza milionów liczb, czy inna zagrywka Kloppa, którą sam uważa za swój wielki sukces – podebranie trzy lata temu Bayernowi Monachium dietetyczki, Mony Nemmer.

Po zwycięstwie nad Manchesterem United fani na Anfield śpiewali: „Wreszcie wygramy ligę!” A jeśli jesteśmy już w świecie statystyk: różne modele analityczne potwierdzają ten entuzjazm trybun. Liverpool na 99 procent wygra Premier League. The Reds wystartowali najlepiej w historii angielskich rozgrywek (22 wygrane i remis). To zespół, który nie przegrywając ostatnich czterdziestu meczów robi zamach na rekord Arsenalu – 49 spotkań bez porażki. Od 10 marca 2018 r. podopieczni Kloppa zdobyli 94 punkty na 96 możliwych. Jeśli wygrają w sobotę na Anfield z Southampton, wyrównają wyczyn Manchesteru City: dwudziestu kolejnych zwycięstw u siebie.

Fani zakreślają w kalendarzu na czerwono datę 4 kwietnia. Dzień, który może stać się symbolem perfekcyjnej przemiany. Jeśli scenariusz pozostanie bez zmian i kolejne ligowe kolejki przyniosą status quo, Liverpool może postawić kropkę nad „i” w meczu przeciwko City. Zapewnić sobie mistrzostwo Anglii, jednocześnie raniąc dwóch zaciekłych rywali z Manchesteru – odbierając tytuł The Citizens na Etihad Stadium, który przegrali o włos rok temu i wbiegając na metę Premier League najszybciej w historii. A to z kolei jest rekord, który od 14 kwietnia 2001 należy do Manchesteru United.

W tekście korzystałem z informacji zamieszczonych w serwisach:

  • The Athletic
  • Liverpool.com
  • Sky Sports
  • Tifo Football
  • Totalfootballanalysis-com.cdn.ampprohect.com
  • DribLab
  • PremierLeague.com
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.