Jose Mourinho wraca na ławkę. "To akt desperacji. On może szybko zniszczyć piłkarza"

Jose Mourinho został nowym trenerem Tottenhamu. - To trochę akt desperacji ze strony Anglików. Mourinho może kogoś szybko zniszczyć i skłócić szatnię - mówi Marcin Rosłoń, komentator Canal+ w rozmowie ze Sport.pl. Rosłoń opowiada, jak poznał Portugalczyka w 2002 roku: Wtedy był inny niż dziś. Dźwiganie takiej presji musi być potwornie trudne.

We wtorek wieczorem Tottenham poinformował, że rozstaje się z Mauricio Pochettino. Już w środę rano angielski klub oznajmił, że nowym trenerem został Jose Mourinho. Kibice „Kogutów” są pełni niepokoju, bo Argentyńczyk pracował  w Londynie od pięciu lat. Jeszcze w czerwcu doprowadził Tottenham do finału Ligi Mistrzów, a w Premier League zdołał znaleźć się w czołowej czwórce. Obecnie była już drużyna Pochettino plasuje się na 14. pozycji w lidze i traci do prowadzącego Liverpoolu aż 20 punktów.

Argentyński szkoleniowiec został zwolniony wraz ze swoim sztabem szkoleniowym. - Bardzo niechętnie i z wielkim trudem podjęliśmy tę decyzję. Niestety, wyniki w rozgrywkach krajowych pod koniec poprzedniego sezonu i na początku tego były bardzo rozczarowujące - powiedział prezes Tottenhamu, Daniel Levy.

Od kilku dni angielskie media spekulowały, że następcą Pochettino ma być Jose Mourinho. Teraz jest to już oficjalna informacja. Portugalczyk wraca więc na ławkę trenerską po prawie rocznej przerwie. W grudniu 2018 roku został zwolniony z Manchesteru United i od tego czasu nie pracował w żadnym klubie.

Ilu transferów zażąda Mourinho?

- Nie jestem tym zaskoczony, bo wróbelki ćwierkały już o Mourinho w Tottenhamie. Wiemy jednak, że Daniel Levy nie jest prezesem, który lubi sięgać głęboko do kieszeni i wydawać krocie na zawodników. Jestem ciekaw, co Portugalczyk zagwarantował sobie w zimowym oknie, jaki otrzyma budżet na transfery. Największym problemem „Kogutów” jest dziś obrona, która wymaga natychmiastowego wzmocnienia. Jan Vertonghen i Toby Alderweireld są bez formy, a ten drugi miał niedawno odchodzić do United za 70 mln euro. Kieran Trippier latem wykonał totalnie zaskakujący ruch, idąc do La Liga. Wyczuł, że w Londynie coś się kończy i pora się zawijać - mówi w rozmowie ze Sport.pl Marcin Rosłoń, komentator Premier League w Canal+.

Od czasu zwolnienia z Manchesteru Mourinho pracował jako ekspert Sky Sports. - Był świetny jako ekspert telewizyjny, inny niż znaliśmy go z konferencji prasowych. Zawsze wchodził w zwarcie z dziennikarzami, a po drugiej stronie barykady potrafił się odnaleźć - wskazuje Rosłoń.

Jak doszło do zwolnienia Mourinho w Manchesterze:

Zobacz wideo

"Akt desperacji ze strony Tottenhamu"

Dwie poprzednie prace Portugalczyka - w Chelsea, a potem w Manchesterze United - przyniosły mu niewielkie sukcesy, a dużo krytyki. Gdy odchodził ze Stamford Bridge i Old Trafford piłkarze, kibice i pracownicy obu klubów odetchnęli z ulgą. Oskarżany był o złe relacje z piłkarzami, o szukanie winy u wszystkich, tylko nie u siebie. Mourinho zawsze był kłótliwy, ale bronił się wynikami. Jego drużyny rzadko grały piękny futbol, ale broniły się wynikami. Gdy tych zabrakło - król okazał się nagi.

Po ostatnich sezonach niepowodzeń renoma Portugalczyka osłabła. Sam fakt, że miały nim się interesować zespoły pokroju Romy czy Lyonu pokazuje, jak słaba jest jego pozycja w światowym futbolu. Wcześniej działacze tych klubów nawet nie pomyśleliby o tym, że mogą zaproponować mu pracę.

- Jest to trochę akt desperacji ze strony Tottenhamu. Sięgają po wielkie nazwisko, znanego trenera, ale któremu ostatnio nie wiodło się tak, jak wcześniej i który dawno tak długo nie był bez pracy. Pochettino i Mourinho to zupełnie inne charaktery. Ten drugi potrafi być kumplem, ale równie dobrze może kogoś szybko zniszczyć i skłócić szatnię. Oczekiwałem decyzji o zwolnieniu Pochettino, ale w jego miejsce przyszedł człowiek z drugiego bieguna jeśli chodzi o piłkarzy, osobowość, czas pracy wykonywany w jednym miejscu – zauważa nasz rozmówca.

Koniec z piękną grą Tottenhamu - liczą się trofea?

Dlaczego więc zdecydowano się w Londynie zatrudnić Portugalczyka? - Gdy poszedł do Manchesteru, trafił do szatni łaknącej sukcesu. Zdobył Ligę Europy, Puchar Ligi Angielskiej. Z tego słynie i to zapewnił. W Tottenhamie piękna gra mogła już się znudzić, bo skoro jest wspaniały nowy stadion, to przydałoby się jakieś trofeum. Do zimowego okna nikt nie będzie się go czepiał o styl - przekonuje Rosłoń.

Przez lata o drużynach w skrajnie złej sytuacji mówiono: „Nawet Mourinho im nie pomoże”, podkreślając jego wielkość i osiągnięcia. Portugalczyk był symbolem sukcesu. Był, bo jego magia przestała działać. Czy to mogło sprawić, że się zmienił?

Jak zmienił się Mourinho

- Ludzie tak doświadczeni w futbolu jak on zwykle zmieniają się w zależności od tego, co potrzebują. Pytanie, na ile będzie to trwałe. Pamiętam Mourinho z 2002 roku, gdy przyjechał do Polski z FC Porto. Był na początku kariery trenerskiej i grał z Polonią Warszawa w Pucharze UEFA. Grzegorz Mielcarski był jego przewodnikiem. Pracowałem przy meczu Polonii z Ruchem Chorzów, a Mourinho przyszedł obserwować to spotkanie. Przez Jacka Bednarza udało mi się z nim umówić. Wyszedł na deszcz, porozmawialiśmy. Dwa tygodnie później zaprosił mnie do Płocka na wywiady z Nuno Capucho i Jorge Costą - opowiada Rosłoń.

- Gdy później pojechaliśmy z Mielcarskim do Porto komentować mecz z Chelsea w Lidze Mistrzów, to przyglądaliśmy się Mourinho. Już wtedy wszystkie obiektywy były nakierowane na niego. Dźwiganie takiej presji musi być potwornie trudne. Kiedyś był zupełnie inny niż dziś. Oczywiście sam na to zapracował, jak go ludzie postrzegają. Można pozostać sobą jak Juergen Klopp, ale każdy reaguje inaczej - mówi nasz rozmówca.

Pochettino miał osiągnięcia ponad stan

A co dalej z Pochettino? Finał Ligi Mistrzów, stałe miejsce w czołówce Premier League - raczej nie powinien narzekać na brak ofert. - Miał osiągnięcia ponad możliwości Tottenhamu. Teraz im nie idzie, ale przez te kilka sezonów utrzymywali się w wielkiej czwórce - zauważa Rosłoń. I dodaje na koniec: Myślę, że doszło tam do wyczerpania materiału ludzkiego. Każdy z piłkarzy widział, że na krajowym podwórku nie da się rywalizować z Liverpoolem i Manchesterem City. Finał Ligi Mistrzów był krańcem ich możliwości. Z tym składem osobowym więcej nie dałoby się ugrać. Czas na nowe otwarcie pod wodzą Mourinho. To ryzykowny ruch „Kogutów”, ale i pasjonujący.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.