Była 5. minuta meczu na Anfield Road, gdy prawą stroną w pole karne Liverpoolu przedarł się Bernardo Silva, który zagrał piłkę do środka, a tę ręką odbił Trent Alexander-Arnold. Piłkarze Manchesteru City domagali się podyktowania rzutu karnego, jednak sędzia gry nie przerwał, puszczając akcję zespołu Juergena Kloppa.
Kilkanaście sekund później Liverpool prowadził 1:0. Szybki atak gospodarzy strzałem z dystansu zakończył Fabinho, który potężnym uderzeniem pokonał Claudio Bravo. Piłkarze City ruszyli z pretensjami do sędziego, jednak ten bramkę dla Liverpoolu uznał.
I znów w mediach zaczęły się wielkie dyskusje na temat VAR-u w Anglii. Po pierwsze, dlaczego sędzia nie gwizdnął teoretycznie ewidentnego rzutu karnego dla City, skoro Alexander-Arnold zagrał ręką?
Pierwsze wątpliwości rozwiewane były tym, że zagrywający piłkę Silva, sam pomógł sobie ręką w opanowaniu piłki.
W przerwie meczu dowiedzieliśmy się jednak, że odpowiadający za VAR sędziowie nie zwracali uwagi na rękę Bernardo, tylko podpowiedzieli arbitrowi głównemu, iż Alexander-Arnold nie miał czasu na odpowiednią reakcję, a jego ręka nie była w nienaturalnym ułożeniu.
Siedem minut po bramce Fabinho, Liverpool prowadził już 2:0. Gospodarze wyprowadzili kolejny, zabójczy kontratak, który zakończony został dokładnym dośrodkowaniem Andy'ego Robertsona i strzałem głową Mohameda Salaha. Przy trafieniu Egipcjanina znów pojawiły się wątpliwości. Czy strzelec aby na pewno nie był na spalonym? Wszystko rozstrzygnął jednak realizator.
Na tle kłopotów z VAR, jakie mają Anglicy, Polska należy do europejskiej czołówki:
Manchester City przegrywał na Anfield Road 0:2, jednak nie mógł czuć się od Liverpoolu wiele gorszy. Zespół Guardioli miał kilka okazji do zdobycia bramki, jednak w kluczowych momentach skuteczności brakowało m.in. Raheemowi Sterlingowi czy Sergio Aguero.
Tego samego nie można było powiedzieć o gospodarzach, którzy w 51. minucie podwyższyli na 3:0. Z prawej strony znakomicie dośrodkował Jordan Henderson, a na dalszym słupku znalazł się Sadio Mane, który z bliska pokonał Bravo.
W 78. minucie emocji meczowi nadał Bernardo. Po zagraniu Angelino z lewej strony, Portugalczyk oddał strzał z pierwszej piłki, którym pokonał Alissona. Ale chociaż Manchester City naciskał, w ostatnich minutach miał ponad 80 proc. posiadania piłki, to kolejnej bramki nie zdobył i mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 3:1.
Po 12 kolejkach Premier League na pierwszym miejscu jest Liverpool, który ma 34 punkty i o osiem wyprzedza Leicester oraz Chelsea. Manchester City zajmuje czwarte miejsce z dorobkiem 25 "oczek". Po przerwie na mecze reprezentacji Liverpool zagra na wyjeździe z Crystal Palace, a Manchester City podejmie Chelsea.