Jak poradzi sobie Liverpool w tym sezonie Premier League?
Mane schodząc z boiska krzyczał, machał rękami i nie mógł się uspokoić nawet, gdy usiadł już na ławce rezerwowych. Senegalczyk był zły na Mohameda Salaha, który w końcówce meczu mógł mu podać i niemal zapewnić kolejne trafienie w meczu. Mane był bowiem ustawiony idealnie na wprost bramki, nie miał wokół siebie żadnego obrońcy Burnley i tylko czekał na podanie. Ale Salah wolał sam skończyć tę akcję, mimo że pozycję do oddania strzału miał nieporównywalnie gorszą. Wynik był bezpieczny – Liverpool prowadził 3:0 i Egipcjanin zagrał „na siebie”, bo jeszcze nie miał w tym meczu gola. Zresztą, nie pierwszy raz w tym meczu. Kibice umieścili kompilację kilku akcji, w których Egipcjanin mógł dograć do lepiej ustawionego Mane, ale wolał sam kończyć akcję.
Jurgen Klopp pytany o wybuch złości swojego piłkarza i nieporozumienia między dwoma najlepszymi strzelcami odpowiedział ze spokojem: - Sadio był zdenerwowany. On nie ukrywa swoich emocji, co mi się podoba. Wszystko jest jednak w porządku. Jesteśmy indywidualistami, jesteśmy emocjonalni. Zdarzyła się sytuacja, która mu się nie podobała. Czy drugi raz zachowałby się tak samo? Pewnie nie, ale takie rzeczy się zdarzają. Nic wielkiego jednak się nie stało, nie powiedział nic niewłaściwego. Za tydzień nikt o tym nie będzie pamiętał - stwierdził Niemiec.
Angielskie media przypominają, że to nie pierwszy raz, gdy Salah został skrytykowany za unikanie podań. Już w poprzednim sezonie w pomeczowych analizach zwracał na to uwagę Jamie Carragher, który chociażby po meczu z Fulham powiedział: - Salah jest samolubny i chciwy.
Mane zszedł z boiska w 85. minucie z golem na koncie – strzelił go jeszcze w pierwszej połowie. Salah pozostał na murawie do końca meczu, ale nie zdobył bramki. Po czterech kolejkach Liverpool ma komplet punktów i jest samodzielnym liderem Premier League.