Po zakończeniu poprzedniego sezonu przyjaciel Guardioli miał go zapytać, co dalej. Manchester City, który wygrał ligę i zdobył rekordowe 100 punktów. Usłyszał od Pepa, że chce zdobyć to samo, tylko wszystko zrobić lepiej. I pod wieloma względami zrobił. Teraz o to, co dalej, zapytali go dziennikarze. Pep powiedział dokładnie to samo, co rok temu.
Wtedy Guardiola unikał publicznej deklaracji, bo obawiał się o „głód” swoich piłkarzy, jak lubi nazywać motywację i pragnienie walki o kolejne trofea. Przebywał z zespołem na zgrupowaniu w USA, przegrał pierwszy sparing z Borussią Dortmund i w wolnej chwili poszedł na mecz baseballu między New York Yankees, a New York Mets. Przerwała go ulewa, a wychodzący ze stadionu Guardiola minął wystawione puchary, które wywalczył jego zespół w poprzednim sezonie. To promocyjne działanie – kibice na Yankee Stadium mieli robić sobie zdjęcia z pucharami za zwycięstwo w Premier League i Carabao Cup, wrzucać je do internetu i promować klub wśród swoich znajomych. Pep pochylił się i pocałował ligowe trofeum kompletnie ignorując drugi puchar. „Uwielbiam go” – powiedział z błyskiem w oku.
Manchester doszedł do finału letniego turnieju, a dzień przed meczem z Bayernem trener dał piłkarzom wolne i wieczorem zorganizował z kierownikiem grilla, podczas którego mieli świętować poprzedni sezon. Wcześniej nie było okazji. W kolejnych miesiącach takich spotkań było więcej, a angielscy dziennikarze podkreślają, że atmosfera panująca w szatni Manchesteru City była najlepsza od lat. Guardiola miał dbać o to, by piłkarze wspólnie jedli posiłki w klubie i nie zamykali się tylko w swoich grupach narodowościowych. Tradycją stało się wspólne obchodzenie urodzin każdego członka drużyny.
– Dopiero z czasem uświadomimy sobie jak dobry był ten sezon. 100 punktów, panowie! Nie wiem jaki głód dzisiaj mamy, ale postaram się zrobić to, co udało nam się w Barcelonie i Bayernie – powiedział Guardiola podczas grilla i przypomniał piłkarzom, że żaden zespół w ostatniej dekadzie nie obronił mistrzostwa. On trzy razy z rzędu wygrywał z FC Barceloną ligę hiszpańską, a po odejściu do Bayernu trzy razy z rzędu był najlepszy w Bundeslidze. Gdy o tym wszystkim mówił nie słuchało go 16 piłkarzy, którzy wciąż odpoczywali po mundialu. Dlatego powtórzył to przemówienie w Manchesterze po zebraniu całej ekipy. Zaznaczył, że ostatnim trenerem wygrywającym tytuł rok po roku w Anglii był sir Alex Ferguson.
Piłkarze zarażeni takim myśleniem od zwycięstwa 2:0 nad Arsenalem 12 sierpnia, do zwycięstwa 2:1 nad Watford 4 grudnia byli niepokonani. Z 15 meczów zremisowali tylko dwa – z Wolves i Liverpoolem. Prowadzili w tabeli z 41 punktami, trzema więcej niż „The Reds” i różnicą bramek +38. Wydawali się nie do zatrzymania. Ale wtedy na ich drodze stanęła Chelsea i pokonała ich 2:0. Wkrótce pojawiły się kolejne porażki - 2:3 z Crystal Palace, 1:2 z Leicester. Guardiola po raz pierwszy przegrał dwa mecze z rzędu w Premier League, a Manchester City spadł na trzecie miejsce w tabeli i tracił do Liverpoolu 7 punktów. Nadchodził kluczowy moment, o którym Katalończyk wspominał na konferencji przed ostatnim meczem sezonu. –Było wtedy nerwowo, bo byliśmy siedem punktów za nimi, a mogliśmy być nawet dziesięć. Teraz śpię spokojnie, jak mały chłopiec – mówił przed spotkaniem z Brighton.
Przed meczem z Liverpoolem był bardziej nerwowy niż zwykle. Bał się, że piłkarze nieco stracili wiarę w obronienie tytułu i podświadomie zaczną cieszyć się rekordowym poprzednim sezonem, nieco odpuszczając ten. Obawiał się porażki i dziesięciopunktowej straty. – Uspokajał nas. Mówił, że nie możemy się poddać. Prosił o dociśnięcie pedału gazu właśnie teraz, o danie dodatkowych 2, 3, 4, 5 proc. dla zespołu. Powiedział, że zna nasze możliwości i wie, że jednym zwycięstwem możemy wyjść z kryzysu. Że będzie to łatwiejsze niż nam się teraz wydaje – wspominał John Stones. – Jego słowa były inspirujące – przyznaje środkowy obrońca.
Zespół zareagował, wygrał 2:1 z Liverpoolem i do końca sezonu przegrał jeszcze tylko raz – w zaskakujących okolicznościach z Newcastle United. Po drodze zanotował serię 14 zwycięstw z rzędu i prześcignął zespół Jurgena Kloppa w tabeli.
Teraz deklarację złożył publicznie. – W następnym sezonie będziemy silniejsi – mówi. Guardiola uważa, że jego zespół był lepszy niż w rekordowym sezonie, mimo że zdobył dwa punkty mniej. – Przede wszystkim lepiej atakujemy. Widać to w meczach z drużynami, które bronią niewiarygodnie nisko i stają jedenastoma piłkarzami przy swoim polu karnym – twierdzi.
Statystyki to potwierdzają – Manchester zdobył więcej goli we wszystkich rozgrywkach (mniej w samej Premier League), ale co najważniejsze, był lepszy w defensywie i stracił pięć bramek mniej. Średnia celnych podań nie drgnęła z poziomu 89 proc., posiadanie piłki nieznacznie spadło z 66,4 proc. do 64, ale za to wzrosła średnia liczba oddawanych strzałów z 17 do 18 na mecz. Źródło „The Guardian” anonimowo informuje, że dla Pepa najważniejsza zmiana dotyczyła odporność psychicznej jego piłkarzy, którzy w drodze po mistrzostwo musieli rozegrać aż osiem meczów więcej niż Liverpool, bo piłkarze Kloppa szybko odpadli z krajowych pucharów. W końcówce sezonu, gdy presja była największa wygrywali konsekwentnie po 1:0 z Tottenhamem, Burnley i Leicester. A gdy w ostatnim meczu sezonu stracili bramkę i w tabeli „na żywo” spadli za Liverpool, reakcja była natychmiastowa.
To pokazało siłę mentalną tego zespołu. W poprzednim sezonie zdobyli mistrzostwo dużo spokojniej, bo drugi Manchester United wyprzedzili o 19 punktów. Przez kilka ostatnich kolejek walczyli „tylko” o rekord i dopiero radość ich trenera po golu na 1:0 Gabriela Jesusa w ostatniej minucie ostatniego meczu w sezonie pokazała, jak zależało mu na dobiciu do 100 punktów. Dzięki presji ze strony Liverpoolu, Guardiola lepiej poznał swój zespół. I o motywację w kolejnym sezonie już się nie boi.
- Pewne rzeczy, które ćwiczymy od początku zaprocentowały dopiero w trzecim sezonie. W kolejnym będzie tego jeszcze więcej, więc będziemy grali jeszcze lepiej. Nie zmienimy przecież naszego stylu gry. On jest jasny i wszyscy będziemy się w nim czuli coraz bardziej komfortowo – tłumaczył Guardiola osobie ze swojego otoczenia. Po pierwszym sezonie, w którym nie triumfował w żadnych rozgrywach miał powiedzieć swoim piłkarzom: „Wygrałem 21 tytułów w ciągu siedmiu lat, czyli trzy tytuły rocznie grając właśnie w ten sposób. Przykro mi, chłopaki. Nie zamierzam się zmienić. Efekty przyjdą” – obiecał.
I styl gry jego drużyny faktycznie się nie zmieniał. Był jednak moment, w którym Pep powiedział: „Panowie, ten jeden raz…” – zaczął tak odprawę taktyczną przed październikowym meczem z Liverpoolem. Jechał na Anfield, gdzie przegrał dwa mecze w poprzednim sezonie: 3:4 w lidze i 0:3 w Lidze Mistrzów. – Odejdziemy od naszego 4-3-3, przynajmniej bez piłki i będziemy grali 4-4-1-1 ze Sterlingiem i Mahrezem na skrzydłach, a David Silva będzie ustawiony bezpośrednio za napastnikiem – tłumaczył pomysł na ten mecz. City byli trudniejsi do zdominowania w środku pola. 0:0 na koniec meczu Katalończyk uznał za dobry wynik.
Guardiolę irytuje stwierdzenie, że przychodząc do Anglii wybrał łatwą pracę. „Guardian” informuje, że trener słysząc coś takiego od razu każe podać dowody. Sam ma kilka kontrargumentów: że szatnia była wtedy zbyt spokojna, że nieprzygotowana do wygrywania, że zespół musiał do końca sezonu walczyć o awans do Ligi Mistrzów. Potrzebował roku, żeby dostosować drużynę do swoich oczekiwań. Stworzył niewiarygodny zespół potrafiący zdobyć dwa mistrzostwa z rzędu gromadząc 100 punktów w jednym sezonie i 98 w drugim.
Nie było lepszego wyniku w Premier League. Nie było w Europie. 100 punktów w sezonie wywalczył tylko Real Madryt prowadzony przez Jose Mourinho, Barcelona w sezonie 2012/2013 i Juventus w sezonie 2013/2014 (102 punkty). Największy problem zawsze pojawiał się w kolejnym sezonie po rekordowym, gdy trzeba było powtórzyć to osiągnięcie. Najbliżej był Mourinho, który zdobył z „Królewskimi” 92 punkty. Ponadto, żadnej z tych drużyn nie udało się wywalczyć w kolejnym sezonie mistrzostwa z tym samym trenerem. Guardiola tego dokonał. I to w najtrudniejszym sezonie Premier League w historii, gdy wicemistrz zgromadził aż 97 punktów (3. najlepszy wynik w historii). On i jego piłkarze wciąż są głodni.