Tottenham zaczął nową erę. Ma już wymarzony stadion, czas na wielkie transfery

Otwarcie nowego stadionu ma grubą krechą rozdzielić historię Tottenhamu. Przez lata był klubem pretendującym, teraz ma być największym. Prezes Daniel Levy spełnił swoje marzenie, ale Mauricio Pochettino przypomina mu, że o wielkości klubu nie świadczy tylko duży stadion. Równie ważne są wielkie transfery.
Zobacz wideo

Najpierw kibice obejrzeli film – wzruszający, ale przede wszystkim pokazujący rozmach z jakim budowano ten stadion. Eksponowano złotego koguta zamontowanego na skraju szklanego dachu. „Witajcie w domu” – usłyszeli. Rozpoczęła się gra świateł, wystrzeliły fajerwerki, na murawę wreszcie wyszli piłkarze i nie zepsuli święta. Pokonali Crystal Palace 2:0. Napisali pierwszą kartę nowego rozdziału. - Wreszcie jesteśmy w domu. To tak emocjonalny moment, że trudno opisać słowami to, co czujemy. To wielka sprawa dla całej rodzinny Tottenhamu – powiedział Pochettino w klubowej telewizji.

Spełnione marzenie prezesa

Firma architektoniczna Populus, twierdzi, że to najlepszy z 1300 stadionów, które projektowała. Jej prezes, nazywa Daniela Levy’ego najbardziej wymagającym klientem z jakim przyszło mu współpracować. - Jest perfekcjonistą, więc staraliśmy się za nim nadążyć. Podróżowaliśmy razem, ale tylko na początku, bo szybko wysiadłem. Levy nigdy nie śpi. Przyjechaliśmy gdzieś o drugiej w nocy, rozmawialiśmy kilka godzin, a on nad ranem mówił: „za dwie-trzy godziny mamy spotkanie” – śmiał się na konferencji Chris Lee.

Podróży było sporo, bo zanim Levy zdecydował się wybudować swój stadion, obejrzał trzysta innych. I tak np. trybuna South Stand jest równie stroma, jak południowa na Signal Iduna Park w Dortmundzie, gdzie kibice za bramką tworzą tzw. żółtą ścianę. Na panu Levym zrobiło to wrażenie, więc chciał mieć u siebie coś podobnego. Podczas wizyt na innych stadionach zwracał uwagę na detale, pytał architekta o najdrobniejsze szczegóły, a później nie mógł spać, bo myślał chociażby o dachu swojego stadionu. – Chciałem, żeby był szklany, ale wszyscy mówili, że to niepraktyczne i trudne do zrobienia. Znaleźliśmy jednak takie rozwiązanie, że za pięć lat będzie wyglądał identycznie jak teraz. Cały czas będzie nowiutki. Jeśli zobaczycie inne stadiony, to tam po pięciu latach na pewno taki nie jest – zwrócił się do dziennikarzy.

Levy poprosił też o zamontowanie kamer na stadionie, by podczas budowy mógł w każdym momencie doglądać prac. – I logował się po drugiej w nocy, zobaczył coś i pisał do mnie SMS-a: „dlaczego to jeszcze nie działa?” – wspomina Lee. Robotnicy pracujący przy budowie twierdzą, że to Levy odpowiada nawet za wygląd toalet i rodzaj oświetlenia na parkingach. Miał ingerować dosłownie we wszystko. I płacić bez mrugnięcia okiem. Choćby 200 milionów funtów za rozsuwaną murawę do futbolu amerykańskiego, która jest „schowana” w trybunie, ale gdy przychodzi rozegrać mecz NFL, wyjeżdża na kilkudziesięciu rolkach i po dwudziestu minutach jest gotowa do gry.

Mauricio Pochettino: wielkość klubu wzrosła sto razy

„Guardian” stwierdził, że stadion to akt pychy jego prezesa, najbardziej przepłacona arena na świecie. Gdy długo nie było wiadomo jak nowy stadion będzie się nazywał, „Daily Mail” zaproponował „Stadion Rozrzutności”. Miał kosztować 400 milionów funtów, cena wzrosła do 600 milionów, na prezentacji obiektu Levy mówił już o miliardzie, ale angielskie media są pewne, że ta kwota jest jeszcze wyższa i sięga nawet 1,3 miliarda funtów. - Wierze, że stadion powoli się spłaci – mówi prezes Tottenhamu. Z dnia meczowego zyski mają wzrosnąć o sto proc., a dochodzi do tego jeszcze wynajmowanie obiektu na mecze NFL, gdzie jedna wejściówka kosztuje niekiedy tyle, co całoroczny karnet na mecze Tottenhamu.

Stadion może pomieścić 62 tys. kibiców i jest drugim największym stadionem w Premier League. Co ważne, większym o 1800 miejsc od stadionu Arsenalu. - Chcieliśmy zbudować stadion o minimalnej pojemności 60 tys. miejsc i udało nam się go zwiększyć do 62 tys. To nie miało nic wspólnego z Arsenalem – mówi Levy, ale wierzy mu niewielu.

- Przyjeżdżasz tutaj i widzisz, jak dużym klubem jest Tottenham. Jeśli chcesz porównywać się do Barcelony, Bayernu Monachium, Juventusu czy Realu Madryt, to nie możesz mieć stadionu na 36 tys. widzów. To zobowiązanie, co roku ten stadion musi mieć Ligę Mistrzów, musimy na nim walczyć o wielkie rzeczy i to jest mój plan – twierdzi Mauricio Pochettino. – Musimy zamknąć poprzedni rozdział. Nie jesteśmy już na White Hart Lane z 36 tys. pojemności, teraz wielkość klubu wzrosła sto razy. Nie możemy myśleć i działać w taki sam sposób jak pięć lat temu – mówił dalej.

Tottenham potrzebuje wzmocnień

Pochettino konkretyzował swoją wypowiedź coraz bardziej. – Rozmawiałem z Danielem Levym po niedzielnym meczu z Liverpoolem o bardzo dobrej akcji Virgila Van Dijka, gdy zatrzymał dwóch naszych piłkarzy. On półtora roku temu kosztował 75 milionów funtów. Alisson, ich bramkarz kosztował 70 milionów funtów. Na ławce mieli Naby’ego Keitę i Fabinho, za których latem zapłacili 100 milionów funtów. A ludzie i tak mówią, że jesteśmy zespołem podobnym do Liverpoolu – wyliczał poirytowany Argentyńczyk. - Pytam, w czym? Mamy lepszy stadion i lepsze centrum treningowe, ale potrzebną czegoś jeszcze, żeby z nimi konkurować – powiedział.

Tottenham nie wzmocnił się w dwóch ostatnich oknach transferowych, ponieważ pieniądze przeznaczał na budowę stadionu. Teraz będzie jeszcze spłacał olbrzymie pożyczki w bankach, Pochettino ma tego świadomość, ale apeluje, żeby na wszystkich płaszczyznach „zachowywać się jak duży klub”. Od lipca 2017 roku, do 30 czerwca 2018 roku, Tottenham przeznaczył na wynagrodzenia piłkarzy 148 milionów funtów. O połowę mniej niż Manchester United (296 mln) i wyraźnie mniej od pozostałych rywali – Chelsea (244 mln), Manchester City (260 mln) czy Liverpool (263). Zaciskanie pasa odzwierciedlają również prowizje, jakie zapłacił agentom. Wydał na nie 11,1 mln funtów. Liverpool aż 43,8 mln.

Pochettino posługuje się niedopowiedzeniami, żeby możliwie delikatnie przypomnieć prezesowi o potrzebie wzmacniania drużyny. Chce, żeby jego zespół pasował wielkością do nowego stadionu, więc zapowiada najważniejsze okno transferowe w historii klubu. – Gdy pięć lat temu, wyjaśniałem co zamierzamy osiągnąć, ludzie pytali co paliłem albo jakie wziąłem pigułki. Dziś nikt się nie dziwi – mówił. – To będzie wielkie lato – zapewniał.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.