Holenderski obrońca, który grał wówczas w FC Groningen, musiał przejść operację wyrostka robaczkowego w 2009 roku. Van Dijk przyznał, że w związku z tym zdarzeniem zagrożone było jego życie. - Pierwszy raz w życiu, futbol przestał mieć dla mnie znaczenie. W ogóle nie był wtedy istotny. Za wszelką cenę próbowałem przeżyć - powiedział w rozmowie z "The Mirror".
- W pewnym momencie, musiałem podpisać dokumenty. Gdybym zmarł w szpitalu, część pieniędzy dostałaby moja mama. Raz modliliśmy się do Boga i dyskutowaliśmy nad różnymi scenariuszami - opisywał tamte chwile van Dijk. - Spojrzałem wtedy śmierci w oczy i to było koszmarne doświadczenie. Moje ciało było zniszczone. Jednak znacznie gorsze rzeczy działy się wtedy w mojej głowie - podkreślił Holender.
Van Dijk wrócił do zdrowia, a od tamtej pory jego kariera zaczęła się rozwijać. Z Groningen przeszedł do Celticu, potem do Southampton, aż w końcu został kupiony do Liverpoolu, stając się najdroższym obrońcą w historii. "The Reds" w styczniu 2018 roku zapłacili za Holendra 75 milionów funtów.