Chelsea - Tottenham. Kuriozalny gol samobójczy i kara dla Kepy Arrizabalagi

To miał być mecz na przełamanie. Dla Chelsea po przegranym finale Pucharu Ligi Angielskiej, a dla Tottenhamu po porażce z Burnley. "The Blues" wygrali 2:0, dzięki sprytowi Pedro i kuriozalnemu samobójowi" Trippiera. Caballego grający zamiast Kepy nawet się nie napracował.
Zobacz wideo

Najważniejsza decyzja w starciu Chelsea z Tottenhamem zapadła jeszcze przed meczem. Maurizio Sarri ukarał Kepę Arrizabalagę za zlekceważenie jego decyzji o zmianie w finałowym meczu z Manchesterem City i posadził go na ławce rezerwowych. Przypominamy - w końcówce dogrywki Sarri zdecydował, że Hiszpan powinien zejść z boiska, bo chwilę wcześniej łapały go skurcze. Niespodziewanie doszło do kuriozalnej sytuacji – Willy Caballero był już gotowy do wejścia, czekał przy linii bocznej, ale Kepa się zbuntował i nie zgodził na zmianę. Został na boisku, Sarri się wściekł, a Chelsea przegrała po serii rzutów karnych.

To nie było zwykłe nieporozumienie

- Kepa i ja rozmawialiśmy o tym incydencie. Doszło do nieporozumienia, ale mój podopieczny zdał sobie sprawę, że popełnił duży błąd. Nie powinien tak zareagować. Przeprosił mnie, swoich kolegów z drużyny i klub. Teraz zależy od klubu, czy będzie chciał go zdyscyplinować, ale dla mnie to już sprawa zamknięta - powiedział Sarri zaraz po meczu.

W podobnym tonie wypowiadał się Kepa, ale w te zapewnienia nie uwierzyła ani Chelsea, która w ramach kary zabrała mu wypłatę – około 195 tys. funtów i przelała ją na cele charytatywne, ani były piłkarz „The Blues”, Ruud Gullit. - To była wersja dla gazet, ale każdy przecież widział, co się stało, reakcja Sarriego przy linii bocznej mówiła wszystko – stwierdził Holender. Włoski trener zmienił zdanie jeszcze przed meczem z Tottenhamem. Na konferencji prasowej pokusił się o stwierdzenie, że ta sytuacja tylko wzmocniła jego pozycję w klubie i będzie gotowy posadzić Kepę na ławce rezerwowych, mimo że klub zapłacił za niego aż 80 milionów euro. – Kepa popełnił wielki błąd, ale musimy być tolerancyjni. Nie chcemy go zabić. Takie jest stanowisko klubu – dodał, żeby utrudnić przeciwnikowi przewidzenie składu.

Ale pewien porządek musi być, więc w meczu z Tottenhamem Kepa usiadł na ławce rezerwowych, a i tak był najczęściej pokazywanym piłkarzem Chelsea. To akurat zasługa dość nudnego spotkania. Tylko nieznacznie zmieniła się rola Willy’ego Caballego względem poprzedniego meczu. Wtedy stał przy linii bocznej Wembley, w środę wieczorem, już na Stamford Bridge stał przy linii końcowej, między słupkami bramki. Nerwów pewnie było nawet mniej niż podczas finału. Tottenham przez cały mecz nie oddał bowiem ani jednego celnego strzału. Najbliżej był pod koniec pierwszej połowy Harry Winks, ale trafił w poprzeczkę.

Kuriozalny gol samobójczy

Była 84. minuta, gdy Tottenham oddał pierwszy celny strzał na bramkę… Problem w tym, że była to ich własna bramka. Kieran Trippier zaliczył spektakularnego „samobója”. Rzadko na tym poziomie widzi się piłkarza, który w dość bezpiecznej sytuacji (przy nieznacznym pressingu Williana) panikuje i płaskim strzałem przy dalszym słupku a’la Thierry Henry pokonuje swojego bramkarza. Anglik mógł wybić piłkę na aut, mógł podjąć ryzyko i spróbować uciec z nią do boku

i minąć Williana, mógł podjąć każdą inną decyzję, a i tak okazałaby się ona lepsza niż to, co zrobił. Prawdopodobnie chciał podać do Llorisa, ale nie spojrzał, gdzie ustawiony jest Francuz.

Wcześniej gola na 1:0 strzelił Pedro, który wykorzystał zamieszenie w polu karnym Tottenhamu i uderzył po ziemi, między nogami bramkarza. Chelsea zasłużenie wygrała i do „Kogutów” traci już tylko siedem punktów. Piłkarze Sarriego rozegrali jeden mecz mniej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA