Do katastrofy śmigłowca doszło w sobotę o godzinie 21.30 czasu polskiego, czyli mniej więcej godzinę po zakończeniu meczu Premier League między Leicester City a West Hamem.
Gdy piłkarze zeszli już do szatni, a kibice opuszczali stadion, na murawie wylądował helikopter właściciela Leicester City. Vichai Srivaddhanaprabha do niego wsiadł, a po kilku minutach maszyna odleciała.
Pilot bohaterem?
Według świadków, gdy śmigłowiec wzbił się ponad dach stadionu, silniki zaczęły źle działać, a po chwili się wyłączyły. Policja w Leicester podaje, że za sterami rozbitego śmigłowca siedział Eric Swaffer, a Polka Izabela Lechowicz była jedynie pasażerką. Swaffer został przez niektóre media okrzyknięty bohaterem, dziennikarze spekulują, że udało mu się skierować maszynę w miejsce, w którym nie było przechodniów ani samochodów.
Tragedia mogła być jeszcze większa
- Tragedia mogłaby być znacznie większa, gdyby nie bohaterskie działanie pilota, które polegało na skierowaniu maszyny z dala od terenu, w którym mogło się znajdować jeszcze kilka tysięcy osób - pisze Mirror Online.
Angielska telewizja pokazała nagranie rozbitej maszyny. Śmigłowiec doszczętnie spłonął
Jeden z świadków dodał: - Pilot uratował setki osób. Gdyby trafił w stadion, a nawet gdzieś w pobliżu wejścia, kto wie, co by się stało.
Na stadionie przebywali jeszcze piłkarze, pracownicy, zaproszeni goście VIP, a także ekipy telewizyjne. W czasie odlotu właściciela trwało także studio telewizji BT Sport, które zarejestrowało moment startu.
Zdjęcia telewizji pokazują, że śmigłowiec spadł w miejscu, gdzie ryzyko uderzenia w grupę ludzi było najmniejsze.