Nowy sezon w Sport.pl. Premier League. Nowa era w Arsenalu. Unai Emery zmierzy się z legendą Arsene'a Wengera

To, że Unai Emery przejmuje Arsenal po 22 latach rządów Arsene'a Wengera nie znaczy, że wyzwanie przed nim stojące od razu stanie się trudniejsze. Chociaż w północnej części Londynu Francuz jest legendą, to fakty są takie, że spadkobiercy zostawił drużynę jedynie marzącą o powrocie do ścisłej, ligowej czołówki.

Kiedy w 2013 roku z Manchesteru United odchodził sir Alex Ferguson, serca kibiców z Old Trafford przepełnione były niepewnością. Chociaż Szkot swojego następcę namaścił osobiście, to drużynę zostawiał na ligowym szczycie, w Lidze Mistrzów nieznacznie ustępując Realowi Madryt.

Obawy fanów okazały się słuszne, bo od odejścia Fergusona "Czerwone Diabły" ani razu nie wygrały Premier League. Po krótkich, nieudanych kadencjach Davida Moyesa i Louisa van Gaala, klub wciąż nieudolnie poszukuje swojej zwycięskiej tożsamości pod wodzą Jose Mourinho.

W odwrotnej sytuacji znajduje się Arsenal, który w maju po raz ostatni poprowadził Arsene Wenger. 22-letnia kadencja Francuza w północnym Londynie została zakończona najgorszym sezonem w jego karierze na Wyspach. 68-letniego menedżera pożegnano z honorami godnymi legendy, ale jego odejście dla wielu kibiców "Kanonierów" wiązało się z poczuciem ogromnej ulgi i nadzieją na lepsze jutro. To zapewnić ma Unai Emery.

Klub do odbudowy

Zadania Hiszpana w żaden sposób nie da się porównać do tego, które na Old Trafford czekało Moyesa. Szkot miał utrzymać drużynę na szczycie, a to jak wiadomo, bywa trudniejsze od wejścia na niego. Emery, przynajmniej na początku pracy w Londynie, musi 'tylko' odbudować zespół i wrócić z nim do Ligi Mistrzów. Dopiero gdy to osiągnie, przyjdzie czas na stawianie mu poważniejszych celów.

W poprzednim sezonie Arsenal drugi raz z rzędu nie zdołał zakwalifikować się do Ligi Mistrzów. W Premier League nie triumfował od 2004 roku, w ostatnich latach jego największym sukcesem były triumfy w krajowym pucharze. Wenger najpierw krytykowany był za zbyt odważne stawianie na młodzież i brak odpowiednich wzmocnień. Później problemem było to, że z dużo lepszym zespołem, nie potrafił walczyć o puchary, a zakwalifikowanie się do Ligi Mistrzów stało się nie lada wyzwaniem.

Arsenal dla wielu stał się pośmiewiskiem i obiektem drwin, akcja "Wenger Out" zataczała coraz szersze kręgi. Chociaż przed zakończeniem sezonu 2016/17 Francuz podpisał z klubem dwuletni kontrakt, to mimo swojego statusu w nim, wypełnił tylko jego połowę. Arsenal potrzebował nowego otwarcia i świeżości którą zapewnić ma Emery.

Paryska klapa

A 46-latek, identycznie jak jego nowy pracodawca, ma sporo do udowodnienia swoim krytykom. Hiszpan, który w PSG miał ustabilizować swoją pozycję wśród najlepszych trenerów na świecie, na dwuletniej pracy we Francji więcej stracił niż zyskał. Emery na Parc des Princes przychodził jako trzykrotny triumfator Ligi Europy z Sevillą, a odchodził jako zdyskredytowany, krytykowany zewsząd nieudacznik.

Chociaż z PSG Hiszpan zdobył siedem trofeów, to na nikim wrażenia nie zrobił. Jego kadencja w stolicy Francji pamiętana będzie z utraty tytułu mistrzowskiego na rzecz Monaco w sezonie 2016/17, a przede wszystkim z klęsk, jakie jego drużyna poniosła w Lidze Mistrzów.

Tam PSG dwukrotnie zatrzymało się na 1/8 finału. Zespół Emery'ego najpierw roztrwonił czterobramkową przewagę nad Barceloną, a w poprzednim sezonie nie miał nic do powiedzenia w dwumeczu z Realem Madryt. Hiszpan był krytykowany za błędny dobór taktyki na najważniejsze spotkania i za to, że ze zbioru gwiazd nie potrafił zrobić prawdziwej drużyny. 46-latek nie znalazł wspólnego języka z Neymarem, który rozsadził mu szatnię od środka. Jako, że Brazylijczyk jest oczkiem w głowie katarskich właścicieli klubu, Emery po prostu musiał odejść.

Powrót do Ligi Mistrzów priorytetem

Tylko szaleniec mógłby wymagać od Arsenalu natychmiastowego nawiązania walki o trofea z Manchesterem City i Liverpoolem. "Kanonierzy" na razie muszą skupić się na skróceniu dystansu do Manchesteru United, Tottenhamu i Chelsea, z którymi walczyć będą o awans do Ligi Mistrzów.

A to przecież nie jest niemożliwe. Zwłaszcza, kiedy w zespole znajdują się m.in. Shkodran Mustafi, Hector Bellerin, Mesut Oezil, Henrikh Mkhitaryan, Pierre-Emerick Aubameyang czy Alexandre Lacazette. Arsenal nie ma najsilniejszej kadry na Wyspach, ale z pewnością jest ona wystarczająca do walki o miejsca 1-4. Dodatkowo Emery wzmocnił ją latem Berndem Leno, Sokratisem Papastatopulosem, Stephanem Lichsteinerem i Lucasem Torreirą.

Terminarz Premier League jest dla Arsenalu bezlitosny. Już w pierwszej kolejce "Kanonierzy" zmierzą się z Manchesterem City, tydzień później zagrają na wyjeździe z Chelsea, a jeszcze przed przerwą na spotkania reprezentacyjne czekają ich mecze z odświeżonym West Hamem i beniaminkiem z Cardiff.

- W Premier League nie ma czasu na relaks, Emery musi przyzwyczaić się do ciągłej presji. Zakończenie sezonu w czołowej czwórce nie będzie łatwe, bo wszystkie zespoły o niej marzące poczyniły postępy. Dlatego tym ważniejszy będzie dobry start - powiedział były zawodnik Arsenalu, Sol Campbell.

Emery albo zacznie mocno i od razu przekona do siebie swoich nowych kibiców, albo szybciej niż przypuszczał wrócą jego paryskie demony i Arsenal wciąż będzie na ustach dziennikarzy i ekspertów w niekoniecznie pozytywnym kontekście. A jak pokazuje historia Moyesa, schedę po legendzie należy przejmować w mocnym stylu.

Nowy sezon w Sport.pl. Premier League. Manchester City, czyli stabilizacja kluczem do ponownego sukcesu?

Nowy sezon w Sport.pl. Premier League. Czy to już czas Liverpoolu?

Nowy sezon w Sport.pl. Premier League. Manchester United i klątwa trzeciego sezonu Jose Mourinho

Nowy sezon w Sport.pl. Premier League. Co wyłoni się z chaosu na Stamford Bridge?

Więcej o:
Copyright © Agora SA