Miliony fanów na całym świecie nie dowierzało, gdy Zlatan Ibrahimović doznał makabrycznie wyglądającej kontuzji w kwietniu podczas ćwierćfinałowego meczu Ligi Europy z Anderlechtem. Tuż po spotkaniu mówiło się nawet o zakończeniu kariery przez Szweda. - Jeszcze nie skończyłem. Wrócę - szybko uciął spekulacje Zlatan, choć jego powrót do futbolu zapowiadano dopiero na początek przyszłego roku.
Początkowo zawodnik odrzucił możliwość przedłużenia kontraktu, nie chciał pobierać od klubu pensji w momencie, gdy nie było pewne kiedy i czy w ogóle wróci na boisko. W sierpniu Manchester United poinformował jednak, że Ibrahimović podpisał kolejną roczną umowę z klubem. I wrócił szybciej niż się spodziewano, w połowie listopada na mecz z Newcastle. - Jest niesamowity zwalczając taką kontuzję. Wszyscy mówiliśmy, że może wrócić bardzo szybko, bo jeszcze w tym roku, ale wrócić w połowie listopada? On jest superprofesjonalistą - powiedział Jose Mourinho.
Zlatan w meczu ze "Srokami" dostał kwadrans i już mógł "przyzlatanić". W 90. minucie bramkarz świetnie obronił jego strzał nożycami.
Szwed ostatecznie gola nie strzelił, ale wyręczyli go koledzy, choć spotkanie zaczęli od katastrofalnego błędu Victoar Lindelofa i pierwszej straconej bramki na Old Trafford w tym sezonie.
Wtedy do akcji wkroczył drugi wielki wracający do składu po kontuzji - Paul Pogba. Francuz fantastycznie zabawił się z obrońcą i dośrodkował na głowę Anthony'ego Martiala. W drugiej połowie Francuz sam strzelił gola po przytomnym zgraniu Marcusa Rashforda. Wcześniej bramkę do szatni zdobył Chris Smalling.
Wynik meczu w 70. minucie ustalił Romelu Lukaku. Belg przełamał się po siedmiu meczach bez gola.
United wrócili na drugie miejsce w tabeli. Do liderującego Manchesteru City traci osiem punktów.