"Jest w stanie dodać Arsenalowi dwanaście-piętnaście punktów w sezonie" - skomentował John Terry wieści o planowanym przejściu Petra Cecha do drużyny, którą Chelsea wyprzedziła na finiszu rozgrywek o dwanaście punktów. "Mamy wreszcie skład zdolny walczyć o mistrzostwo" - wtórował Bob Wilson, legendarny przed czterema dekadami golkiper Kanonierów. Trudno się dziwić: Cech pozostaje od jedenastu lat w pierwszej piątce najlepszych bramkarzy Premier League. Van der Sar czy Friedel przechodzili na emeryturę, Krul czy Howard obniżali loty, a on trwał nieodmiennie. Nawet w ostatnim sezonie (gdy przede wszystkim siedział na ławce, a media rozpisywały się raczej o Llorisie, Harcie, de Gei oraz tym, który pozbawił go miejsca w pierwszym składzie Chelsea - Courtois), kiedy przyszło mu zagrać z Evertonem, dał popis bramkarskiego kunsztu. Wywalczone w ostatniej minucie skromne 1:0 było jednym z przełomowych w walce o mistrzostwo Anglii; zanim Willian strzelił wreszcie bramkę, goście groźnie kontratakowali, a Cech musiał bronić nogami m.in. uderzenie Lukaku.
Co transfer czeskiego bramkarza oznacza dla niego samego, a czym będzie dla Wojciecha Szczęsnego? Jakie konsekwencje te przenosiny przyniosą jego poprzedniemu, a bardziej jeszcze: jego nowemu klubowi?
Oczywiście: Petr Cech ma już 33 lata. Ale w przypadku jego pozycji na boisku są to dopiero 33 lata. David Seaman nie opuszczał bramki Arsenalu prawie do czterdziestki, Jens Lehmann bronił w niej jako 38-latek; o tym, jak długo grali Schmeichel i van der Sar albo jak długo broni Buffon, nie ma się co rozpisywać. Statystyki Cech ma wciąż fenomenalne: w ubiegłym sezonie obronił aż 88,9 proc. strzałów zmierzających w kierunku bramki Chelsea (dla porównania: średnia Ospiny to 80,7 proc., a Szczęsnego - 67,2 proc.). Z danych Opty wynika, że był najlepszy w tej kategorii także w poprzednich dwóch sezonach; w ciągu trzech lat wypuścił też tylko jedno dośrodkowanie (Szczęsny - osiem, Ospina - aż cztery w zaledwie osiemnastu meczach; inna sprawa, że obaj Kanonierzy opuszczają linię częściej niż ich czeski konkurent). Jego zdolności przywódczych, osławionej "mentalności zwycięzcy", kolekcji medali, a przede wszystkim: autorytetu, jakim cieszył się nie tylko w szatni Chelsea, nie sposób porównywać z tymi, jakie mają Szczęsny i Ospina. Tak, Petr Cech przychodzi na Emirates, by stać się pierwszym bramkarzem.
Co to oznacza dla Wojciecha Szczęsnego? Z dwójki zawodników walczących dotąd o miejsce między słupkami Arsenalu to Polaka Arsene Wenger spróbuje namówić do pozostania w klubie. Powód jest prosty: Szczęsny, po tylu latach spędzonych w Anglii, ma już status tzw. homegrown player, piłkarza wyszkolonego w kraju, Arsenal zaś należy do klubów, które w dwudziestopięcioosobowych składach mają największą liczbę obcokrajowców (obecne przepisy dopuszczają siedemnastu, w poprzednim sezonie Kanonierzy mieli czternastu - inna sprawa, że angielska federacja piłkarska pracuje cały czas nad zaostrzeniem reguł). Przywiązania Szczęsnego do klubu, wyrażanego wielokrotnie i nawet w formach nieco kontrowersyjnych (szyderstwa z lokalnego rywala), również nie sposób porównywać z tym, które mógł wzbudzić w sobie Ospina. O Kolumbijczyka pytało już kilka klubów z Europy (między innymi Fenerbahce), Polak, który kupił w Londynie nowy, wielki dom, na razie mówił, że nigdzie się nie wybiera - i tego lata raczej nie odejdzie.
Czwarty przed rokiem, trzeci obecnie, Arsenal sukcesywnie się zbroi. Po transferach Ozila i Sancheza przejście Cecha nie wydaje się oczywiście aż tak spektakularne (mimo wszystko jednak: jak na zawodnika tej klasy niecałe 11 milionów funtów to niewielka kwota) i nie zamyka rozmowy o potrzebie kolejnych wzmocnień. Nierówna forma Caluma Chambersa i kontuzja Matthieu Debuchy'ego pokazują potrzebę sprowadzenia do klubu kolejnego stopera i niewielką rywalizację o miejsce na prawej obronie; jest pytanie, czy nie warto byłoby znaleźć zmiennika dla Oliviera Giroud w ofensywie i defensywnego pomocnika lepszego niż będący jednym z objawień ubiegłego sezonu Francis Coquelin - ale nawet bez innych transferów organizacja gry defensywnej Arsenalu poprawi się w porównaniu z poprzednimi laty. Co ważne: Arsene Wenger - jeśli wspomnieć nazwiska Richarda Wrighta, Manuela Almunii, Ramiego Shaabana czy Vito Mannone - nie miał dotąd najlepszej ręki do bramkarzy, a wielu komentatorów sądziło, że za ich nierówną formę (dotyczy to także Szczęsnego) odpowiadali ludzie zajmujący się w klubie pracą bezpośrednio z golkiperami. Jeśli prawdziwe są pogłoski, że za Cechem na Emirates przyjdzie także jego trener, Christophe Lollichon, Kanonierzy upieką dwie pieczenie przy jednym ogniu. Skądinąd: niewielu pamięta, że Cech pracował z Lollichonem także w Rennes i że zanim przeszedł do tego klubu ze Sparty Praga, Arsene Wenger już o niego pytał - wówczas jednak transfer do Arsenalu pokrzyżował brak perspektyw na uzyskanie przez dwudziestoletniego wówczas bramkarza pozwolenia na pracę w Anglii.
A Chelsea? Jose Mourinho sprzeciwiał się temu transferowi - Petr Cech zawdzięcza go ponoć interwencji Romana Abramowicza, wynagradzającego bramkarza za wieloletnią lojalność - ale w przypadku piłkarza mającego tylko rok do końca kontraktu, on również robi świetny interes. Thibaut Courtois spędzi w klubie długie lata, poszukiwania nowego zmiennika dla Belga są już zaawansowane - może nim być np. sprawdzony już w Premier League Asmir Begović ze Stoke. Czy poza tym skład jest wystarczająco silny, by tytuł obronić? Pieniądze ze sprzedaży Maty czy Davida Luiza Mourinho inwestował znakomicie, więc trudno sądzić, że tym razem miałoby być inaczej. Fabregas, Costa, Hazard czy Matić - nowe filary drużyny mistrza Anglii - wypoczną w trakcie wakacji bez mundialu czy Euro. Po odejściu Cecha, a wcześniej Drogby, Lamparda i Ashleya Cole'a, gdy z ekipy rządzącej przez lata szatnią zostanie już tylko John Terry, będzie to znów nowa, głodna sukcesów Chelsea.
źródło: Okazje.info