Premier League. Mourinho zaczyna słowne utarczki

Tuż przed rozpoczęciem nowego sezonu Premier League Jose Mourinho wymierzył kolejnego prztyczka w nos Arsene'a Wengera. Menedżer Chelsea przyznał, że znajduje się pod sporą presją, gdyż ma ?tylko dwa lata na wygranie czegoś, a nie dziesięć?.

To dość jasne odniesienie do Wengera. Francuski menedżer do majowego zwycięstwa w finale Pucharu Anglii nie wygrał z Arsenalem niczego aż przez dziewięć lat. Z tego względu Wenger już wcześniej nazywany był przez Mourinho m.in. "specjalistą od porażek".

Mourinho przyznał również, że lubi tworzyć autorskie drużyny, a nie kontynuować projekty rozpoczęte przez kogoś innego. To może być odniesienie do Manuela Pellegriniego i Pepa Guardioli. Prowadzone przez nich kluby, Manchester City i Bayern Monachium, odnosiły sukcesy również przed ich przyjściem. Portugalczyk może sugerować, jakoby korzystali oni z dobrej pracy wykonanej przez ich poprzedników. - Nie jestem najmądrzejszy jeśli chodzi o wybór ofert. Lubię pracować. Lubię budować. Nie lubię łatwych zadań. Nie lubię przejmować klubów, gdzie mogę zbierać owoce pracy innych menedżerów - powiedział Mourinho.

- Gdy przyszedłem do Porto, poprzedni sezon skończyli na piątym miejscu. Gdy poszedłem do Madrytu, gdzie był Madryt? Gdzie był Inter, zanim tam poszedłem? I wróciłem do Chelsea [w poprzednim sezonie] w momencie, gdy żywot jednego zespołu się zakończył i potrzeba było narodzin nowego - a to jedyna liga, w której cztery, pięć czy sześć klubów może walczyć o mistrzostwo.

- Pod koniec sezonu wy [dziennikarze], kibice i piłkarze ocenicie moją pracę. Ale najważniejsza będzie ocena mojego szefa, mojego właściciela, mojego zarządu.

W poprzednim sezonie Chelsea prowadzona przez Mourinho nie wygrała żadnego trofeum. Ligę skończyła na trzecim miejscu, w Lidze Mistrzów odpadła w półfinale, z Pucharem Anglii oraz Pucharem Ligi Angielskiej pożegnała się w piątej rundzie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.