Premier League. Czy Arsenal wytrzyma tempo do końca sezonu? Arcytrudny terminarz

Najtrudniejszy kalendarz gier do końca sezonu, a właściwie w ciągu najbliższych dwóch miesięcy - czy po remisie z Southampton Arsenal wytrzyma tempo wyścigu o mistrzostwo Anglii? Analiza Michała Okońskiego, dziennikarza "Tygodnika Powszechnego" i autora bloga "Futbol jest okrutny".

 

Trzy lata temu załamanie przyszło nieco później, w marcu: jeszcze pod koniec lutego Arsenal był w tabeli o punkt za Manchesterem United i wiele wskazywało na to, że w walce o tytuł łatwo nie odpuści. Przed dwoma laty mniej więcej o tej porze przyszły trzy ligowe porażki z rzędu, odpadnięcie z Pucharu Anglii z Sunderlandem i klęska w Lidze Mistrzów z Milanem. Przed rokiem "Kanonierów" spisano na straty także późną zimą, po niespodziewanym wyeliminowaniu z Pucharu Anglii przez drugoligowy Blackburn, przegranym u siebie meczu Ligi Mistrzów z Bayernem 1:3 i ligowej porażce w derbach z Tottenhamem.

Czy Arsenal nie wytrzyma również i tym razem? Pytanie rodzi się głównie podczas lektury kalendarza najbliższych spotkań. 12 meczów w osiem tygodni, a przecież trudno wykluczyć, że będzie ich więcej w przypadku powtórki lub awansu do kolejnej rundy Pucharu Anglii. Wśród rywali oprócz Bayernu są w lutym i marcu Liverpool (dwa razy), MU, Tottenham, MC i Chelsea, czyli sami najgroźniejsi rywale. Po wczorajszym meczu z Southampton, zremisowanym na St. Mary's Stadium 2:2, perspektywa utraty pierwszego miejsca w tabeli już w środowy wieczór jest bardzo realna: jeśli nawet Kanonierów nie przeskoczy tracący do nich punkt Manchester City (gra na wyjeździe z Tottenhamem), może to zrobić Chelsea, podejmująca broniący się przed spadkiem West Ham.

Twardy jak Kanonier

Owszem, niewykluczone, że mistrzostwo Anglii i tym razem przejdzie koło nosa, skoro najgroźniejsi rywale - drużyny Jose Mourinho i Manuela Pellegriniego - właśnie się rozkręcają. Z drugiej strony jednak: dzisiejszy Arsenal różni się mocno od tamtej niepewnej siebie, kruchej fizycznie i psychicznie drużyny z ostatnich lat. Dziennikarze nie szydzą już z Arsene'a Wengera, nie wyliczają sezonów, które upłynęły od czasu poprzedniego triumfu ligowego lub pucharowego, a niedawne szyderstwa Mourinho świadczą o tym, że także rywale wiedzą, iż Kanonierów należy się obawiać. Optymizmu w klubie nie brakuje po podpisaniu nowego, rekordowego w angielskiej piłce kontraktu z Pumą (ma przynieść w ciągu najbliższych pięciu sezonów co najmniej 150 milionów funtów) i zapowiedzi przedłużenia umowy z Wengerem. O tym, jak długo Francuz pracuje w klubie, najwięcej powie fakt, że w Arsenalu zadebiutował niedawno Gedion Zelalem - pierwszy piłkarz urodzony już po przeprowadzce Wengera z japońskiej Nagoyi do Londynu.

Wszystko to jednak argumenty pozasportowe - silniejszych Arsenal dostarcza na boisku. Najważniejszy: od 3 marca 2013 roku, kiedy Kanonierzy przegrali na White Hart Lane z Tottenhamem, w 46 kolejnych meczach zostali pokonani zaledwie sześciokrotnie: na inaugurację tego sezonu z Aston Villą, w Lidze Mistrzów z Borussią i Napoli, w Pucharze Ligi z Chelsea i ponownie w Premier League - z obiema drużynami z Manchesteru. Po raz pierwszy od kilku lat letnie okienko transferowe nie osłabiło drużyny (za odchodzącymi wcześniej van Persiem, Songiem, Clichym, Nasrim czy Fabregasem nie poszedł Walcott, który jak wielu innych młodych zawodników przedłużył kontrakt z klubem), a przeciwnie: poczucie, że zespół znów liczy się w rywalizacji o najlepszych piłkarzy świata, wzmocnił transfer Mesuta Özila, za którego zapłacono rekordowe 42 miliony funtów. Wraz z Niemcem przyszedł doświadczony Mathieu Flamini: od czasu odejścia Patricka Vieiry brakowało w drugiej linii Arsenalu zawodnika potrafiącego ostro walczyć o piłkę (oczywiście wczoraj w starciu z Morganem Schneiderlinem Flamini przesadził, ale i Vieira za swoich najlepszych lat często dostawał czerwone kartki). A pozostali piłkarze - zwłaszcza Aaron Ramsey, ale także Santi Cazorla czy skuteczny wreszcie Olivier Giroud - wcale nie grają gorzej od nowych kolegów.

Na osobny akapit zasługuje postawa tak często w ostatnich latach krytykowanej obrony Arsenalu. Jedną z najlepszych decyzji Arsene'a Wengera było posadzenie na ławce kapitana drużyny THomasa Vermaelena i postawienie na parę stoperów Koscielny - Mertesacker, która w tym sezonie wyrosła na najlepszą w Premier League: zwłaszcza Niemiec oswoił się z angielskim tempem gry i jest niezawodny, tak samo zresztą jak Wojciech Szczęsny za jego plecami.

Czas na zakupy

Ten zespół dojrzał więc; ma liderów, którzy nauczyli się radzić sobie z presją, walcząc o mistrzostwa innych krajów, i produkuje kolejne gwiazdy: po Ramseyu, którego talent eksplodował jeszcze wiosną 2013 roku, w ostatnich tygodniach imponuje Gnabry. Nieco inaczej wygląda również styl gry Kanonierów: owszem, piłkarze z północnego Londynu nadal z łatwością potrafią utrzymywać się przy piłce, ale przechodzenie z obrony do ataku odbywa się zdecydowanie szybciej. Ilustracją błyskawicznych wyjść z kontrą, zwłaszcza na wyjazdach, jest przepiękny gol strzelony strzelony przez Jacka Wilshere'a w meczu z Norwich - w tej akcji widać również, jaką rolę w drużynie pełni nie tylko strzelający, ale także znakomicie współpracujący z kolegami Olivier Giroud.

Tym razem więc w walce o mistrzostwo Anglii Arsenal nie spali się psychicznie. Pytanie brzmi, czy wytrzyma trud rywalizacji z Chelsea i Manchesterem City kadrowo. Dwa słabe punkty są oczywiste: środek ataku, gdzie Giroud coraz częściej zdradza objawy zmęczenia, a zmienników - Nicklasa Bendtnera i Łukasza Podolskiego - trudno uznać za w pełni przekonujących, oraz środek obrony, gdzie nie widać alternatywy dla francusko-niemieckiej pary stoperów. W drugiej linii martwi oczywiście przedłużająca się absencja Ramseya (nie zagra do połowy marca), a także czteromeczowa kara dla Flaminiego po wczorajszej czerwonej kartce; rzecz w tym, że niedługo wraca do zdrowia Wilshere, są także Arteta i Rosicky, Özil i Cazorla, Oxlade-Chamberlain i Gnabry, a Wenger rotuje nimi z ogromnym wyczuciem.

Czy menedżer Arsenalu przed piątkiem zdecyduje się na sprowadzenie napastnika i stopera? Niemieckie i angielskie media są zgodne, a Francuz z lisim uśmiechem nie zaprzecza: klub jest bliski uzgodnienia z Schalke przeprowadzki do Londynu Juliana Draxlera. I choć nie wszystkich to przekonuje ("gdyby Wenger miał kłopoty z rurami, zamiast wezwać hydraulika, sprowadziłby jeszcze jednego ofensywnego pomocnika" - napisał felietonista "Guardiana" Barney Ronay), nie sposób wykluczyć, że menedżer Arsenalu przystosuje Draxlera do nowej roli, tak jak przed laty zrobił to z Thierrym Henrym czy Robinem van Persiem. "Arsene wie" - zwykli powtarzać fani z trybun Highbury i Emirates, byle tylko Arsene zdążył z zakupami. Bez nich w przypadku kontuzji napastnika lub środkowego obrońcy będzie krucho.

Przepowiednia AVB

Był już taki moment w tym sezonie, po porażkach 0:2 z Napoli i 3:6 z Manchesterem City, oraz bezbramkowym remisie z Chelsea, kiedy dawne odruchy komentatorów znów doszły do głosu. Jednak Arsenal, zamiast wytracić impet i stracić pewność siebie, wygrał siedem kolejnych spotkań, tracąc w tym czasie tylko dwa gole. A mnie się przypomniała przepowiednia André Villasa-Boasa, który po ubiegłorocznym marcowym zwycięstwie Tottenhamu nad Arsenalem, kiedy przewaga jego drużyny nad północnolondyńskimi rywalami wzrosła do siedmiu punktów, mówił o "negatywnej spirali", po której rzekomo osuwali się ci ostatni.

Rzecz w tym, że Villas-Boas już w Londynie nie pracuje, a Arsene'a Wengera chcą tam zatrzymać do końca menedżerskiej kariery. Owszem: przed Arsenalem trudne tygodnie, ale skreślanie jego mistrzowskich aspiracji w końcu stycznia byłoby nieroztropne. Ta walka potrwa, a jeśli chcecie dodać jej trochę pieprzu, zróbcie pewien eksperyment: policzcie punkty, jakie wszystkie drużyny Premier League zgromadziły od stycznia 2013 roku. Nie będzie nagrody za prawidłową odpowiedź, kto w tym czasie zdobywał je najregularniej.

Kalendarz gier Arsenalu w lutym i marcu:

2 lutego: Crystal Palace (d)

8 lutego: Liverpool (w)

12 lutego: MU (d)

15 lutego: Liverpool (d, Puchar Anglii)

19 lutego: Bayern (d, Liga Mistrzów)

22 lutego: Sunderland (d)

1 marca: Stoke (w)

8 marca: Swansea (d) lub ćwierćfinał Pucharu Anglii

11 marca: Bayern (w)

16 marca: Tottenham (w)

22 marca: Chelsea (w)

29 marca: MC (d)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.