A na koniec wygrywa Ferguson

Nie zatrzymał go Arsene Wenger z Arsenalu ani pół tuzina trenerów Chelsea, nie zatrzyma go chyba Roberto Mancini z Manchesteru City. Mistrzem Anglii znów zostaną sąsiedzi z United.

Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

Jeśli przegramy z Arsenalem, a MU pokona Queens Park Rangers, stracimy szanse na tytuł - ostrzegał Mancini, jeszcze zanim jego zespół poległ w Londynie 0:1, a "Czerwone Diabły" wygrały 2:0.

Dziś twierdzi, że walka o mistrzostwo jeszcze się nie skończyła, ale wydaje się, że bliżej prawdy był kilka dni temu. Sześć kolejek przed końcem jego zespół traci do lidera aż osiem punktów. MU mistrzostwa nie odbierze ani porażka 30 kwietnia w derbach, ani porażka w derbach poprzedzona klęską z Evertonem. Słowem: 20. mistrzostwo Manchesterowi United odebrać może katastrofa, jakiej nie pamiętają najbardziej siwi kibice z Old Trafford.

Ci sami fani 23 października długo drapali się po głowach, by odnaleźć w pamięci czarniejsze popołudnie. Ich drużyna przegrała u siebie derby 1:6, a prasa ogłosiła koniec epoki. Prognozowano, że po fantastycznym dwudziestoleciu, w którym United tylko raz oddał tytuł na dłużej niż rok, władzę w Premier League przejmie City.

Drużyna Manciniego wciąż wydawała się rosnąć. Kilka miesięcy wcześniej zdobyła pierwsze od 35 lat trofeum - Puchar Anglii. Jesienią zadebiutowała w Lidze Mistrzów. Niemal w każdym zakątku szatni City siedział piłkarz uchodzący na swojej pozycji za światową czołówkę.

Dziś wiadomo, że gwiazdy z Etihad Stadium zdecydowanie lepiej wypadają solo, ale lepszy chór tworzą piłkarze United. Zjawisko to namiętnie objaśniał swego czasu były selekcjoner reprezentacji Polski Leo Beenhakker, tłumacząc, że w futbolu 2+2 nie zawsze daje cztery.

Nie ma wątpliwości, że bramkarz City Joe Hart jest lepszy od golkipera United Davida de Gei, obrońca Vincent Kompany od Jonny'ego Evansa, pomocnik Yaya Toure od Michaela Carricka, a napastnik Kun Aguero od Javiera Hernandeza. Ale to nie oznacza, że Hart, Kompany, Toure i Aguero stworzą lepszą drużynę niż De Gea, Evans, Carrick i Hernandez.

Zawłaszcza jeśli tą drugą zarządzał będzie Alex Ferguson. Szkot nie wymyślił niczego nowego, jego podwładni - podobnie jak 20 lat temu - muszą rezygnować z osobistych ambicji, zrobić wszystko, by triumfowała drużyna. "Wszystko", czyli: zamienić strzelanie goli na harówę w środku boiska (Rooney); przyzwyczajać się do pozycji, na której nigdy wcześniej się się nie grało (przesuwany ze skrzydła na obronę Valencia); usiąść na ławce po kilku słabych meczach, wrócić do jedenastki i grać zdecydowanie lepiej (de Gea).

Mancini zarządzał grupą trudniejszą, w dodatku popełnił błędy, które dla Fergusona są elementarzem.

Wepchnięcie do szatni tylu gwiazd z jednej strony urzeczywistniało marzenia wszystkich grających w "Football Managera", ale z drugiej groziło eksplozjami. I szatnia City wybuchała. Carlos Tevez nie chciał wejść na boisko z ławki rezerwowych, a trener ogłosił, że więcej w jego zespole nie zagra. Gdy okazało się, że nikt go nie chce odkupić, Argentyńczyk przeprosił, a Mancini mu wybaczył i pozwolił wrócić. Ferguson raczej by nie wybaczył.

Włoski trener sprowadził, bronił i tłumaczył Mario Balotellego, choć ten na każdym kroku potwierdzał, że José Mourinho miał rację, gdy mówił, że jest to piłkarz "nietrenowalny", i diagnozował, że pod czaszką nosi "tylko jedną komórkę mózgową".

Ubiegły tydzień zaczął na ostatnich stronach gazet poważnych, które informowały, że po kłótni o wykonanie rzutu wolnego w czasie meczu z Sunderlandem pobił się z Yaya Toure, a skończył na okładkach brukowców. O nocach z piłkarzem opowiedziała prostytutka, która wcześniej przyjmowała Wayne'a Rooneya, i orzekła, że w jej sypialni lepszy był piłkarz City.

Cierpliwość Manciniego wyczerpała się dopiero w sobotę. 21-letni Włoch powinien wylecieć z boiska już w 20. minucie, po brutalnym faulu na Aleksie Songu. Arbiter przewinienia nie zauważył, czerwoną kartkę dał Balotellemu dopiero w ostatnich sekundach. Mancini ogłosił, że w tym sezonie już go nie wystawi - być może wcześniej Włoch zostanie zdyskwalifikowany na trzy lub wręcz sześć kolejek - a latem sprzeda.

Mało prawdopodobne, by za czasów Fergusona ktoś taki jak Balotelli przestąpił próg Old Trafford.

Włoski trener może nie mieć okazji, by naprawić błędy, bo latem arabscy sponsorzy klubu zastanowią się, czy dać mu kolejną szansę. Jeśli José Mourinho zdobędzie Puchar Europy i zechce odejść z Realu Madryt w poszukiwaniu nowych wyzwań, Mancini pewnie zostanie wylany.

Dołączy do długiej listy trenerów, którzy próbowali pobić Fergusona. Na początku poprzedniej dekady wydawało się, że Szkot będzie długo przegrywał z Wengerem. Później plan podbicia Premier League, świata i okolic ogłosił Roman Abramowicz, szejk Mansour bin Zayed Al Nahyan plany miał jeszcze ambitniejsze.

Zdarzało się, że Ferguson przegrywał, zdarzało się, że przegrywał zdecydowanie, zdarzało się, że tracił tytuł. Ale tych, którzy mieli seryjnie zdobywać trofea (Benitez, Mourinho, Carlo Ancelotti) już w Premier League nie ma, Arsenal Wengera czeka na trofeum od siedmiu sezonów i dziś traci do lidera aż 18 punktów, a Chelsea może zacząć następny sezon w Lidze Europejskiej.

Na nieszczęście dla kibiców spoza Old Trafford, wciąż nie zanosi się na to, by 70-letni trener odszedł na emeryturę. Ostatnio wyznał, że chciałby pracować jeszcze "dwa albo trzy lata".

Wymyśl dialog i zgarnij voucher o wartości 100 euro!

Więcej o:
Copyright © Agora SA