Odpalanie fajerwerków we własnym mieszkaniu, celowanie w młodszych kolegów rzutkami, bójka na treningu - to tylko kilka nieprzemyślanych wyskoków czarnoskórego snajpera. To na co zapracuje na boisku, potrafi zburzyć jednym wybrykiem poza nim.
I odwrotnie.
W ostatni weekend podczas meczu z Sunderlandem Balotelli pokłócił się z kolegą z zespołu - Aleksandarem Kolarowem. Po spotkaniu i tak został okrzyknięty bohaterem - dzięki jego dwóm trafieniom Manchester zremisował 3:3.
Do dwóch twarzy Włocha przyzwyczaili się inni gracze City. - Czasami Mario zachowuje się jak błazen, a chwilę później udowadnia, że jest boiskowym geniuszem - powiedział Nigel de Jong. Według Holendra wpływ na jego zachowanie mogą mieć osoby z zewnątrz. - Ludzie oczekują od niego szaleństw i on za wszelką cenę chce zaistnieć w inny sposób. Doskonale zdaje sobie sprawę, że musi stać się bardziej poważny, ale żeby tak się stało potrzebuje jakiegoś wstrząsu - uważa de Jong.
Wiele osób sugeruje, że za to złe oblicze Balotellego winę ponosi trener Roberto Manicni, który jest wobec piłkarza zbyt pobłażliwy. Innego zdania jest de Jong. - Gdyby nie Mancini, Balotelli już dawno zszedłby na złą drogę - powiedział gazecie Holender.
W tym sezonie włoski snajper zdobył we wszystkich rozgrywkach 19 bramek.
Seaman o Szczęsnym: Ja w jego wieku nie byłem taki dobry ?