Prawie przez cały sezon kibice wzywają do zwolnienia Szkota, zatrudnionego przez równie niepopularnych właścicieli w miejsce Sama Allardyce'a w 2010 r.
- Poradzono mi, że dla własnego dobra ktoś powinien przy mnie bez przerwy czuwać - szkoleniowiec powiedział w piątek "The Times".
- Byłem w restauracji z żoną i dziećmi kilka miesięcy temu i dostałem sms-a od przyjaciela, żebym był ostrożny - opisuje Kean.
- Na Twitterze wypisywano różne rzeczy, jacyś aktywiści odkryli, w której restauracji jestem i napisali to, żeby ludzie mogli przyjść i się ze mną skonfrontować - mówi.
- Pokazałem wiadomość żonie i zdecydowaliśmy się natychmiast wyjść. Nie mówiliśmy nic dzieciom, nie chcieliśmy ich straszyć. Powiedzieliśmy tylko, że za rogiem jest taki lokal, w którym dają dobry pudding.
Zespół Keana znajduje się aktualnie tuż nad strefą spadkową tylko dzięki korzystnej różnicy bramek. W weekend może jednak się w niej znaleźć - Blackburn czeka wyjazd do Manchesteru na mecz z prowadzącym w tabeli City.
Kolejna porażka może tylko ośmielić kibiców, machających flagami z napisami "Kean, wylatujesz". Trener jest jednak przygotowany na różne ewentualności.
- Koleś, który mnie chroni, ma siódmy dan w karate, ale nie jest jakiś wielki, to nie żaden rzeźnik, czy coś - opisuje Szkot. - Wie, jak sobie radzić - dodaje.
- Sądzę, że zdecydowana większość kibiców to napaleńcy, ale niegroźni. Czy to w stosunku do mnie, czy kogokolwiek. Myślę też, że większość kibiców Blackburn mnie popiera - mówi Kean.
Sporotwe filmy nagrodzone Oscarami. Moneyball będzie następny?
Chelsea wrze XXX ?