Dean Windass - spowiedź twardziela

''Przez dwa ostatnie lata, odkąd zakończyłem karierę codziennie płakałem''. Dean Windass, wytatuowany boiskowy twardziel, bohater Hull City, którego pamiętny gol w 2008 roku dał klubowi z jego rodzinnego miasta pierwszy w 104-letniej historii awans do Premier League przyznał się w niedzielę do dwóch prób samobójczych.

Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

Będzie to opowieść o zawodniku, który wydawał się być blisko szczytu, a skończył na dnie. A wszystko zaledwie w dwa lata. Tysiące zawodników kończą co roku kariery w największych ligach świata - kariery, w czasie których byli uwielbiani i zarabiali duże pieniądze. Rzadko zastanawiamy się, co się z nimi dzieje później, często nie możemy uwierzyć, jak szybko z ludzi sukcesu potrafią zmienić się w ludzi przegranych. Oto jeden z takich przypadków.

Dean Windass był zawodowym piłkarzem przez 19 lat, grał między innymi w Hull City, Aberdeen, Middlesbrough, Sheffield Wednesday i Sheffield United. Jego bramka w finale play-off w 2008 roku dała Hull zwycięstwo 1:0 nad Bristol City i awans do Premier League. A Windassowi dała poczucie, że jest i zawsze będzie świetnie. W niespełna cztery lata po tym wydarzeniu piłkarz w rozmowie z angielską gazetą ''The People'' przyznał się do nałogu, depresji i dwóch prób samobójczych.

Po jego bramce klub z jego rodzinnego miasta znalazł się w Premier Legue, a Windass z miejsca stał się jego legendą i ulubieńcem kibiców. Choć miał już 39 lat i był głównie rezerwowym, to on otwierał nowy sklepik klubowy. Stary okazał się za mały, bo Hull było rewelacją ligi i po 9 kolejkach było trzecie ustępując tylko Liverpoolowi i Chelsea.

Później było zdecydowanie gorzej, ale klub uratował się przed spadkiem o jeden punkt. Hull spadło rok później, ale Windassa już tam nie było. Został wypożyczony do Oldham, potem odszedł i w czwartoligowym Darlington został grającym asystentem menedżera. Klub spadł z ligi, ale Windass tego nie doczekał - razem z trenerem został wcześniej zwolniony. Później jeszcze rozegrał jeden mecz w półprofesjonalnym Barton Town Old Boys i kilka w Scarborough United.

''Codziennie płakałem''

W tym czasie zmagał się ze znacznie poważniejszymi problemami, o których opowiedział w niedzielnym ''The People'':

Przez dwa ostatnie lata, odkąd zakończyłem karierę codziennie płakałem - mówi. - Ludzie spoza futbolu myślą, że mamy wszystko, ale znalazłem się w głębokiej dziurze, z której nie potrafiłem się wydostać. Ponad tydzień temu znalazłem się na dnie i postanowiłem z tym skończyć.

Windass ze szczegółami opowiada o swoich próbach samobójczych.

- Siedziałem w swoim domu w Hull, pijany - mówi. - Połknąłem mnóstwo tabletek, chyba przeciwbólowych. Na szczęście moja dziewczyna, z którą niedawno się rozstałem, przyszła do mojego domu i widząc co zrobiłem zmusiła mnie do wypicia kilku litrów wody co wywołało wymioty.

- Wiedziałem, że zachowałem się jak głupiec, ale nie mogłem pozbyć się depresji myśląc o tym, jak nisko upadłem. Ponownie pojawiły się czarne chmury, które próbowałem odegnać wypijając pół butelki likieru amaretto - wyznaje i opowiada o drugiej próbie. - Od mojej rodziny dzieliła mnie zaledwie godzina jazdy, ale wydawało się, że mam do przejechania cały świat. Pomyślałem, że nie chcę już na nim żyć. Próbowałem powiesić się na prześcieradle zwieszonym z poręczy schodów, ale okazało się za długie. Byłem dość mocno pijany i nie byłem w stanie związać go tak, żeby mi się udało. Pomyślałem, że zamiast niego użyję paska, ale wtedy wpadł do mnie znajomy i nie mogłem tego zrobić.

Depresja dopadła go po zakończeniu kariery. A razem z nią - alkohol. Piłkarz przyznaje się, że potrafił wypić

10-15 piw dziennie

- Czułem, że moje życie nie ma żadnego sensu, nie miałem po co wstawać z łóżka - mówi. - Nie miałem pracy, wstawałem z łóżka, wychodziłem pobiegać i szedłem do pubu. Mogłem udawać ważniaka, bo wszyscy mnie znali i wszyscy chcieli stawiać mi drinki. Piłem piwo za piwem, wywlekałem swoje frustracje, byłem nieprzyjemny dla swojej rodziny. A następnego dnia robiłem to samo - mówiłem, że wychodzę po gazetę i szedłem do pubu.

W końcu rodzina się rozpadła. Z Helen, policjantką, byli małżeństwem przez 18 lat, przez całą karierę Windassa. Dopiero po jej zakończeniu związek się rozpadł - Windass odszedł do innej kobiety. Oczywiście poznanej w pubie.

- Helen normalnie pracowała, potem zajmowała się dziećmi, domem - wspomina Windass. - Ja codziennie popołudnia spędzałem w pubie, do domu wracałem pijany. Byłem agresywny - tłukłem naczynia, waliłem pięściami w ściany - nic dziwnego, że miała tego dość. Kłóciliśmy się, w końcu odszedłem do innej, którą poznałem w pubie. Rozstaliśmy się tydzień temu.

Kilka miesięcy wcześniej piłkarz przeżył jeszcze jedną tragedię - w wieku 69 lat nieoczekiwanie zmarł jego ojciec, z którym przez lata był blisko związany, ale którego również opuścił.

- Pokłóciliśmy się z powodu mojego picia i nie mieliśmy szansy się pogodzić - mówi zawodnik. - Powiedział, że dzwonię do niego tylko kiedy jestem pijany, a on nie chce rozmawiać ze mną, kiedy jestem w takim stanie. Byłem uparty, on też. Kiedy zmarł - byłem załamany.

Gol za 60 milionów

Do tego doszły problemy finansowe. Jak wyliczono, jego gol wprowadzający Hull do Premier League dał klubowi 60 milionów funtów i jakkolwiek sam zawodnik nie zarabiał tyle, co największe gwiazdy ligi, na pieniądze nie mógł narzekać.

- Nie zarabiałem tyle, co największe gwiazdy, ale i tak zarabiałem dobrze ponad pół miliona funtów rocznie, pieniądze nie były więc dla mnie problemem - mówi. - Na drugie imię mogłem sobie dać Harvey Nichols , kupowałem koszule za 200 funtów, praktycznie mieszkałem w D&G i Pradzie. Za każdym razem, kiedy wychodził nowy samochód, czy to było Audi czy BMW, kupowałem go. Najdroższe samochody to był mój konik. Kupiłem też wielki dom w Leeds za ponad milion. Strzeliłem zwycięskiego gola na Wembley i sądziłem, że jestem ustawiony do końca życia.

Był w błędzie - pieniądze skończyły się szybciej, niż można się było spodziewać.

- Nie mogłem znaleźć nigdzie pracy i roztrwoniłem swoje oszczędności - opowiada Windass dziennikarzom ''The People''. - Nie było mnie stać nawet na to, żeby zapłacić za ubezpieczenie samochodu mojego syna. Teraz żyję z resztek oszczędności, ale one się kończą. Pracowałem przez chwilę dla Sky Sports, co było wspaniałe, ale się skończyło. Naprawdę starałem się znaleźć pracę, kiedy jeszcze grałem zrobiłem wszystkie papiery trenerskie. Wysyłałem CV do wielu klubów, ale nikt się do mnie nie odezwał.

- Po zakończeniu gry w Hull pracowałem jako asystent trenera Darlington, Colina Todda - dodaje. - To było jak marzenie, ale po sześciu miesiącach nas wywalili. Nie zarabiałem tam dużo, ale nie chodziło o pieniądze. Chciałem być trenerem. Chciałem być menedżerem. Od tego czasu coraz bardziej popadałem w depresję.

Na pewno wszystko w porządku

Nie pomogło mu to, że nikt nie podejrzewał go o takie problemy.

- Ludzie myślą ''jest piłkarzem, na pewno wszystko z nim w porządku'' - wyznaje piłkarz. - Widzą we mnie dużego, silnego faceta, który potrafi znieść wszystko, z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Ale nie wstydzę się przyznać, że po serii niepowodzeń chciałem to wszystko skończyć.

Windass twierdzi jednak, że udało mu się przetrwać najgorsze. Zgłosił się na odwyk i terapię, która ma pomóc mu zwalczyć depresję. Chciałby też pomóc innym zawodnikom, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji do niego, którzy nie potrafią się odnaleźć w normalnym świecie po zakończeniu kariery. Liczy na pomoc angielskiej federacji i związku zawodowego piłkarzy.

- Nie jesteśmy geniuszami, ale całe życie gramy w piłkę - mówi. - Zanim zostałem piłkarzem pracowałem na budowie - to wszystko, co umiem. Wielu jest w takiej samej sytuacji - po zakończeniu kariery nie ma po co wstawać z łóżka. Rano biegam, ale potem kompletnie nie mam co robić. Myślę sobie: pieprzę to, idę do pubu.

25 lat Fergusona w MU - jak stał się legendą klubu ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.