ŁKS się utrzymał, Lech na Białoruś

ŁKS Łódź jako drugi zespół w tym sezonie - po Wiśle Kraków - zdobył w tym sezonie stadion Lecha Poznań. Łodzianie utrzymali się w ekstraklasie, pozaniacy zagrają tylko w Pucharze Intertoto.

Pozostałe mecze 30. kolejki Orange Ekstraklasy

Przy zwycięstwach Legii Warszawa i Dyskobolii Grodzisk Wlkp. ewentualny triumf nad ŁKS i tak by Lechowi nic nie dał. Niemniej poznaniacy liczyli na wygraną. - Taką porażkę z ostatniego meczu sezonu długo się pamięta - mówił trener Lecha Franciszek Smuda. Rywale Lecha w walce o drugie miejsce w lidze - Legia i Groclin - szybko objęli prowadzenie. Poznaniacy starali się odpowiedzieć tym samym, ale mimo przewagi groźnych sytuacji raczej nie stwarzali. Raz - po rzucie rożnym - łodzianie musieli wybijać piłkę sprzed bramki po strzale Injaca. I gdy zanosiło się, że będzie remis, kuriozalny błąd popełnił bramkarz Lecha Emilian Dolha. Pod jego bramką nie było żadnego niebezpieczeństwa, Rumun miał piłkę w rękach. Nie zdecydował się jednak na wykopnięcie jej po wyrzuceniu z ręki, a kulnął ją przed siebie. Na to czekał Ensar Arifović - przyspieszył, zmusił Dolhę do błędu, bo Rumun ledwie zdołał lekko kopnąć piłkę przed siebie. Prosto pod nogi Jovinio, który zza pola karnego wbił futbolówkę do pustej bramki. - Wiedziałem, że Dolha często tak robi i się zaczaiłem - mówił Arifović. - Trochę nas ta bramka podłamała, bo to przecież my prowadziliśmy grę - przyznał Rafał Murawski z Lecha. Schodzącego z boiska Dolhę żegnały gwizdy poznańskich kibiców.

Po przerwie Lech wcale ostro nie zaatakował - to ŁKS miał groźne sytuacje ze stałych fragmentów. W 54. min poznaniacy wyrownali - po... stałym fragmencie, a konkretnie rzucie wolnym. Po dośrodkowaniu Ivana Djurdjevicia Przemysław Pitry ubiegł pilnującego go Andersona i głową skierował piłkę w kierunku bramki. A ponieważ Bogusław Wyparło nawet się nie ruszył, Hernan Rengifo z metra wbił piłkę do siatki.

Lechowi to nic nie dawało, ŁKS za to nie mógł być pewny utrzymania. Kolejny gol skazałby go bowiem na baraże. Aż do 80. min to łodzianie mieli lepsze sytuacje bramkowe - wykonywali sporo rzutów rożnych, a Sebastian Mila trafił piłkę w boczną część słupka. Lecha zagroził bramce Wyparły dopiero w samej końcówce - najpierw Rengifo w sytuacji sam na sam przelobował nie tylko Wyparłę, ale i bramkę, a po chwili uderzył piłkę głową tak, że ta przeleciała 30 cm nad poprzeczką.

Goście schodzili z boiska w wysoko uniesionymi rękami - w ostatniej akcji meczu piłkę stracił Bartosza Bosacki, a po kontrataku Dolhę pokonał strzałem w długi róg Węgier Gabor Vayer.

- Pokazaliśmy ełkaesiacki charakter - mówił trener ŁKS Marek Chojnacki. - Dedykuję to zwycięstwo, bo dziś mamy rocznicę ślubu. Nie powiem jednak którą - mówił uśmiechnięty. Później jednak zdradził, że to 28. rocznica. Trener Lecha Franciszek Smuda był podłamany: - Gra się nie układała, choć wystawiłem prawie taki sam skłąd, jak w Bytomiu, a tam graliśmy naprawdę dobrze. Przesądziły indywidualne błędy - mówił. Chojnacki dodał: - Wiedzieliśmy, że nie możemy sobie pozwolić w meczu z Lechem na otwartą grę. Tak zrobiliśmy w meczu z Wisłą i drogo nas to kosztowało. Wiedziałem, że Lech będzie prowadził grę, liczyliśmy na kontrataki i to się udało.

Poznaniacy będą musieli skrócić urlopy, bo już 21 czerwca czekają ich mecze w Pucharze Intertoto z białoruskim Szachtiorem Soligorsk. - Zakładaliśmy dwa warianty przygotowań: jeden uwzględniał start w Pucharze UEFA, drugi w Intertoto. Skorzystamy z tego drugiego - przyznał Smuda.

Powiedzieli po meczu:

Marek Chojnacki, trener ŁKS: "Nie będę ukrywał, że zwycięstwo dedykuję małżonce, bo właśnie dzisiaj obchodzimy 28. rocznicę ślubu. Naszym celem była walka o utrzymanie w lidze. Wydawało się, że jest to zadanie niewykonalne, dlatego jesteśmy niezmiernie szczęśliwi z końcowego rezultatu. Wiedzieliśmy, że nie możemy z Lechem podjąć otwartej walki, nastawiliśmy się na kontry. Dwukrotnie pomogły nam w strzeleniu bramek błędy zawodników Lecha".

Franciszek Smuda, trener Lecha: "Na pewno nie tak wyobrażaliśmy sobie ostatnie spotkanie w ekstraklasie. Przegraliśmy po indywidualnych błędach, które przeciwnik potrafił wykorzystać. Gra od początku się nie układała, choć skład był prawie taki sam jak po dobrym meczu w Bytomiu. Zawodnicy niestety słyszeli informacje z innych boisk, ale ich postawa na boisku nie jest wytłumaczeniem porażki. Na temat przyszłości Dolhy nie będę się wypowiadał na gorąco. Co do startu w Pucharze Intertoto jesteśmy na tę operację przygotowani".

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.