Zagłębie omal nie zatrzymało Wisły

Po ponad 15 latach pierwszoligowa piłka wróciła do Sosnowca. Gospodarze byli blisko niespodzianki, ale w końcówce zwycięstwo krakowianom zapewnił Paweł Brożek.

5635 dni minęło od ostatniego ligowego meczu na Stadionie Ludowym. Gdy 21 czerwca 1992 roku Zagłębie przegrało w Sosnowcu z Motorem Lublin 2:5. Po awansie Zagłębia do OE ten sam obiekt okazał się zbyt archaiczny, by gościć na nim najlepsze polskie drużyny. Zagłębie grało więc w Wodzisławiu, a w Sosnowcu trwał wyścig z czasem, by przystosować stadion do rozgrywek. W iście wariackim tempie remontowano szatnie, stawiano słupy oświetleniowe i instalowano podgrzewaną murawę. Belki trawy przyjechały z Holandii niemal w ostatniej chwili! Jeszcze w środę boisko było gigantyczną piaskownicą. Jeszcze w piątek przedstawiciel PZPN, który wizytował obiekt, podejrzewał, że jest na placu budowy. Prace trwały w najlepsze. Malowano tunel prowadzący na boisko, brygady pracowników czyściły siedziska. - Jak za Gierka! Brakuje tylko, żeby trawę zaczęli malować - kręcili głowami kibice, którzy w tygodniu poprzedzającym mecz z Wisłą tłumnie odwiedzali Ludowy by ocenić postępujące prace.

Trud nie poszedł na marne. W sobotnie południe Komisja Licencyjna PZPN dopuściła obiekt do rozgrywek, a już wieczorem pierwszy raz na holenderskiej trawie trenowali piłkarze.

Niewiele jednak brakowało, a do spotkania by nie doszło. Opady deszczu sprawiły, że murawa na sosnowieckim obiekcie w wielu miejscach zamieniła się w bajoro. Wisła nie chciała grać w takich warunkach, sędzia początkowo też się nie zgadzał, ale kwadrans po wyznaczonej godzinie ostatecznie rozpoczął mecz.

Już przed przerwą goście powinni sobie zapewnić ósme z rzędu ligowe zwycięstwo, ale tylko raz pokonali sosnowieckiego bramkarza. Niedługo po przerwie Słowak Vladimir Bednar wykorzystał błąd Brazylijczyka Clebera i doprowadził do wyrównania. Taki obrót sprawy zupełnie wybił z rytmu piłkarzy mistrza jesieni, a dodał animuszu gospodarzom.

- Przez następne dwadzieścia minut to był mecz dwóch równorzędnych drużyn. Zagłębie dostało skrzydeł, a mój zespół nie wiele mógł na to poradzić - mówi Maciej Skorża, trener Wisły.

Sosnowiecki sen o pozbawieniu punktów potentata z Krakowa skończył się na pięć minut przed końcem meczu. O zwycięstwie Białej Gwiazdy zadecydowały dwie bliźniacze akcje. Po dośrodkowaniach Marka Zieńczuka do piłki najwyżej wyskakiwał Paweł Brożek i głową z kilku metrów pewnie pakował do siatki. - Indywidualne umiejętności moich piłkarzy przesądziły o końcowym wyniku - dodał Skorża. - Szkoda. Gdybyśmy przegrali, po bramkach straconych wcześniej teraz łatwiej byłoby się pogodzić z porażką - podsumował Romuald Szukiełowicz, trener Zagłębia.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.