Po zadymach w finale Pucharu Polski w Bydgoszczy władze PZPN mówią, że musiały sprzedać bilet Staruchowi, szefowi kiboli Legii, bo ten ma zakaz stadionowy obowiązujący jedynie na meczach ligowych. Tłumaczą też, że policja prosiła w tej sprawie o sprzedaż wejściówki.
Poprosiliśmy o opinię prawną w tej sprawie, czy PZPN mógł odmówić sprzedania biletu.
- Ktoś, kto rozprowadza wejściówki, może oczywiście odmówić ich sprzedaży, ale musi liczyć się z tym, że spotka się z zarzutem dyskryminacji - opowiada mecenas Paduszyński. - Oczywiście są arbitralne kryteria - ze względu na kolor skóry, płeć, wiek, czy np. wzrost - których zastosować nie można, bo dyskryminacja w takich wypadkach będzie oczywista. Ale jeśli mamy do czynienia z wysokim uprawdopodobnieniem, że ktoś - w tym wypadku pan Staruchowicz - zachowuje się na imprezach sportowych w sposób niewłaściwy, bo uderzył w twarz piłkarza, bo skanduje "jeszcze jednej" po śmierci jednego z właścicieli Legii, a wszystko jest zarejestrowane przez kamery, to nie jestem pewien, czy wygrałby taką sprawę przed sądem. Mam co do tego spore wątpliwości.
- Inna rzecz, że niespójność działań państwa jest rażąca - dodaje prawnik. - Trudno to nawet skomentować, że jedni stawiają zarzuty, a inni - w tym wypadku policja - pomagają w nabyciu biletu na finał Pucharu Polski. Podobną niespójność widać w PZPN, który z jednej strony mówi, by państwo nie wtrącało się w jego działalność, bo to narusza ich statut, a w sytuacjach kryzysowych bezradnie rozkłada ręce, mówiąc: nie mamy narzędzi, pana Staruchowicza wpuścić musimy, bo zaskarży nas o dyskryminację. Skoro są tacy silni, niech podejmą decyzję, że takiego człowieka nie wpuszczają i liczą się ze sprawą sądową, której przegrać wcale by nie musieli. A jeśli decydują się otwierać stadion dla takich ludzi, niech w swej niezależności biorą za to odpowiedzialność. Za wszystko, co później wydarzy się na stadionie też. Państwo za PZPN wszystkiego nie ureguluje, nie znajdzie ustawy na każdy przypadek.
Na oczach delegatów UEFA, którzy przyjechali zobaczyć, czy Polska jest gotowa na Euro 2012, kibole Legii i Lecha starli się z policją oraz ochroną i zdemolowali stadion, na którym rozgrywano we wtorek finał Pucharu Polski
W Bydgoszczy był minister sportu, władze PZPN oraz delegacja UEFA, która przyjechała skontrolować, czy Polska gotowa jest do organizacji i zapewnienia bezpieczeństwa przed przyszłorocznymi mistrzostwami Europy. Byli mocno wystraszeni, kiedy na płycie boiska kibole stoczyli bitwę z policją i ochroną, demolując po drodze wyposażenie i trybuny lekkoatletycznego stadionu Zawiszy.
Czytaj więcej o zamieszkach po finale Pucharu Polski.
Żaden z kiboli z Poznania i Warszawy, którzy uczestniczyli w bijatyce po finale Pucharu Polski nie został zatrzymany przez policję. Straty na stadionie w Bydgoszczy wynoszą 40 tys. złotych. Zniszczona jest przede wszystkim część trybun zajmowanych przez kiboli z Poznania. - Do wymiany jest około 500 plastikowych krzesełek, część płotu, fragmenty nagłośnienia - mówi wiceprezes C-WZS Zawisza Dariusz Bednarek.
Czytaj więcej o stratach na stadionie Zawiszy.
- Nie jestem naiwny. Nie wierze, że jednym przepisem wyeliminujemy przemoc na stadionach. To nigdzie na świecie się nie udało - powiedział premier Donald Tusk i zapowiedział ostrą walkę ze stadionowymi przestępcami. - Nawet jeśli miałoby to trwać miesiącami, nie ustąpimy nawet na krok - dodał.
Czytaj całą wypowiedź premiera Tuska.
"Mamy dużo ostry przepisów, ale nie są one egzekwowane"
Najgłośniejsze wybryki kiboli. Żeby obejrzeć kliknij zdjęcie
Felieton Rafała Steca - "Sztama z kibolem nie hańbi" ?