PZPN mógł nie wpuścić Starucha, ale...

- Nie wpuszczając pana Staruchowicza na mecz Pucharu Polski PZPN mógłby narazić się na zarzut dyskryminacji. Ale w tych okolicznościach, nie jestem pewien, czy pan Staruchowicz wygrałby taką sprawę przed sądem. Mam co do tego spore wątpliwości - uważa mecenas Piotr Paduszyński.

Po zadymach w finale Pucharu Polski w Bydgoszczy władze PZPN mówią, że musiały sprzedać bilet Staruchowi, szefowi kiboli Legii, bo ten ma zakaz stadionowy obowiązujący jedynie na meczach ligowych. Tłumaczą też, że policja prosiła w tej sprawie o sprzedaż wejściówki.

Poprosiliśmy o opinię prawną w tej sprawie, czy PZPN mógł odmówić sprzedania biletu.

- Ktoś, kto rozprowadza wejściówki, może oczywiście odmówić ich sprzedaży, ale musi liczyć się z tym, że spotka się z zarzutem dyskryminacji - opowiada mecenas Paduszyński. - Oczywiście są arbitralne kryteria - ze względu na kolor skóry, płeć, wiek, czy np. wzrost - których zastosować nie można, bo dyskryminacja w takich wypadkach będzie oczywista. Ale jeśli mamy do czynienia z wysokim uprawdopodobnieniem, że ktoś - w tym wypadku pan Staruchowicz - zachowuje się na imprezach sportowych w sposób niewłaściwy, bo uderzył w twarz piłkarza, bo skanduje "jeszcze jednej" po śmierci jednego z właścicieli Legii, a wszystko jest zarejestrowane przez kamery, to nie jestem pewien, czy wygrałby taką sprawę przed sądem. Mam co do tego spore wątpliwości.

- Inna rzecz, że niespójność działań państwa jest rażąca - dodaje prawnik. - Trudno to nawet skomentować, że jedni stawiają zarzuty, a inni - w tym wypadku policja - pomagają w nabyciu biletu na finał Pucharu Polski. Podobną niespójność widać w PZPN, który z jednej strony mówi, by państwo nie wtrącało się w jego działalność, bo to narusza ich statut, a w sytuacjach kryzysowych bezradnie rozkłada ręce, mówiąc: nie mamy narzędzi, pana Staruchowicza wpuścić musimy, bo zaskarży nas o dyskryminację. Skoro są tacy silni, niech podejmą decyzję, że takiego człowieka nie wpuszczają i liczą się ze sprawą sądową, której przegrać wcale by nie musieli. A jeśli decydują się otwierać stadion dla takich ludzi, niech w swej niezależności biorą za to odpowiedzialność. Za wszystko, co później wydarzy się na stadionie też. Państwo za PZPN wszystkiego nie ureguluje, nie znajdzie ustawy na każdy przypadek.

Zamieszki kiboli w Bydgoszczy

Na oczach delegatów UEFA, którzy przyjechali zobaczyć, czy Polska jest gotowa na Euro 2012, kibole Legii i Lecha starli się z policją oraz ochroną i zdemolowali stadion, na którym rozgrywano we wtorek finał Pucharu Polski

W Bydgoszczy był minister sportu, władze PZPN oraz delegacja UEFA, która przyjechała skontrolować, czy Polska gotowa jest do organizacji i zapewnienia bezpieczeństwa przed przyszłorocznymi mistrzostwami Europy. Byli mocno wystraszeni, kiedy na płycie boiska kibole stoczyli bitwę z policją i ochroną, demolując po drodze wyposażenie i trybuny lekkoatletycznego stadionu Zawiszy.

Czytaj więcej o zamieszkach po finale Pucharu Polski.

Nikogo nie złapali, liczą straty

Żaden z kiboli z Poznania i Warszawy, którzy uczestniczyli w bijatyce po finale Pucharu Polski nie został zatrzymany przez policję. Straty na stadionie w Bydgoszczy wynoszą 40 tys. złotych. Zniszczona jest przede wszystkim część trybun zajmowanych przez kiboli z Poznania. - Do wymiany jest około 500 plastikowych krzesełek, część płotu, fragmenty nagłośnienia - mówi wiceprezes C-WZS Zawisza Dariusz Bednarek.

Czytaj więcej o stratach na stadionie Zawiszy.

Tusk o kibolach: Jeden przepis problemu nie rozwiąże

- Nie jestem naiwny. Nie wierze, że jednym przepisem wyeliminujemy przemoc na stadionach. To nigdzie na świecie się nie udało - powiedział premier Donald Tusk i zapowiedział ostrą walkę ze stadionowymi przestępcami. - Nawet jeśli miałoby to trwać miesiącami, nie ustąpimy nawet na krok - dodał.

Czytaj całą wypowiedź premiera Tuska.

"Mamy dużo ostry przepisów, ale nie są one egzekwowane"

Najgłośniejsze wybryki kiboli. Żeby obejrzeć kliknij zdjęcie

 

Felieton Rafała Steca - "Sztama z kibolem nie hańbi" ?

Więcej o: