Osiem tysięcy kibiców miało w środę obejrzeć mecz I rundy piłkarskiego Pucharu Polski pomiędzy Zawiszą Bydgoszcz a Widzewem Łódź. Działacze i fani nie szczędzili sił i środków na odpowiednią promocję pojedynku. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem okazało się, że sport zejdzie na dalszy plan.
Do starcia kiboli Widzewa i Zawiszy doszło jeszcze przed meczem. Łodzianie podróżujący pociągiem do Bydgoszczy, mijając stadion, zauważyli grupę bydgoskich kibiców. Zatrzymali pociąg. Część wydostała się na tory, a potem wdarła na stadion, niszcząc ogrodzenie.
Wtedy po raz pierwszy do akcji wkroczyła policja, która aby opanować agresywnych wandali, musiała użyć armatek wodnych. Chuligani nie pozostali dłużni, obrzucając policję kamieniami.
- Reszta kiboli dojechała do dworca głównego i tam wysiadła. Otoczona kordonem policji została doprowadzona ul. Zygmunta Augusta i Zaświat do sektora gości na stadionie - opowiada Monika Chlebicz z zespołu prasowego Komendanta Wojewódzkiego Policji.
Po zajściu organizatorzy poprosili policję o wsparcie podczas meczu.
- Gdy funkcjonariusze wkroczyli na stadion, znowu poleciały w ich stronę kamienie - mówi Chlebicz. Kibolom Widzewa to nie wystarczyło. Próbowali rzucić w policjantów przenośną toaletą ustawioną na koronie stadionu.
Awantura mogła już wtedy rozkręcić się na dobre, jednak zapał chuliganów ostudził nieco spiker, który zapowiedział, że mecz może zostać odwołany.
Kolejny epizod miał miejsce po pierwszym gwizdku, gdy wejście policji na sektor wzburzyło tym razem kibiców Zawiszy.
Na dobre jednak zadyma wybuchła po godz. 19.30. W 42. min spotkania sędzia Marcin Szrek był zmuszony przerwać grę, bo na boisko wrzucone zostało krzesło. Mecz przerwano i na trybunach wybuchła bitwa. W kierunku mundurowych poleciały krzesła, kamienie i wszystko, co znajdowało się pod ręką chuliganów. Wandale zaczęli też niszczyć stadionowy monitoring.
Policjanci wkroczyli na trybuny. Musieli użyć gumowych kul, aby opanować tłum. - W starciach zostało rannych czterech naszych ludzi - mówiła Chlebicz.
Policja jako prowokatorów zajść wskazuje bydgoszczan, z których sześciu już zostało zatrzymanych. - To dopiero początek. Będziemy oglądać zapisy z monitoringu. Być może poprosimy o nagrania także inne osoby, które były na stadionie - mówi rzeczniczka.
W czwartek głos w sprawie mają zabrać władze PZPN i klubowi działacze.
- Oglądamy straty na stadionie. Zastanowimy się, co z tym zrobić. Skoro była akcja, to muszą też być konsekwencje - mówi Maciej Skwierczyński, prezes WKS Zawisza SA.
Wiceprezes Zawiszy Piotr Burlikowski mówił w TVN 24: - To co się wydarzyło jest bulwersujace. Doszło do spotkania z przedstawicielami miasta, które jest większościowym udziałowcem klubu. Dajemy sobie dwa tygodnie na decyzję, co dalej. Możliwy jest koniec piłki w Bydgoszczy. Sponsorzy deklarują, że nie chcą uczestniczyć w czymś takim. Nie są zainteresowane takim wydaniem sportu.
Przypomnijmy: partnerem strategicznym klubu jest Zbigniew Boniek. To dawało szanse na rozwój sportowy i przyciągnięcie pieniędzy do piłki w Bydgoszczy. Jaką rolę pełni Boniek w Zawiszy? Czytaj tutaj ?
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!