Sędzia Lasyk przerywa milczenie. Oto co powiedział po meczu Legia - Jagiellonia

Do wielkiej kontrowersji doszło podczas ćwierćfinałowego meczu Pucharu Polski pomiędzy Legią Warszawa a Jagiellonią Białystok. Sędzia Piotr Lasyk podyktował rzut karny dla drużyny Adriana Siemieńca, jednak po konsultacji z siedzącym na VAR-ze Szymonem Marciniakiem odwołał swoją decyzję. Dlaczego? - W tej analizie najważniejsze jest to, co robi obrońca. To jest kluczowe - tłumaczy sam arbiter.

W środowy wieczór Legia Warszawa pokonała 3:1 Jagiellonię Białystok i awansowała do półfinału Pucharu Polski. Sędzią głównym tego spotkania był Piotr Lasyk, o którym dzień po meczu jest bardzo głośno w mediach. Wszystko przez dwie kontrowersyjne decyzje boiskowe. Mowa o anulowanym rzucie karnym po faulu Pawła Wszołka na Oskarze Pietruszewskim przy stanie 1:1 oraz zagraniu ręką przez Illa Szkurina, po którym arbiter nie pokusił się o podyktowanie "jedenastki".

Zobacz wideo

Lasyk i Marciniak tłumaczą decyzję o anulowaniu karnego dla Jagiellonii. Oto argumenty

W sytuacji z faulem początkowo Lasyk nie miał żadnych wątpliwości. Od razu wskazał na jedenasty metr. Wówczas z pozycji sędziego zasiadającego na VAR-ze zainterweniował Szymon Marciniak. Po wspólnej analizie główny arbiter odwołał karnego dla gości, czego do tej pory nie mogą zrozumieć kibice i eksperci.

W czwartkowy poranek Piotr Lasyk wraz z Marciniakiem pojawili się w programie kanału Meczyki. Główny sędzia meczu Legia - Jagiellonia starał się wytłumaczyć, dlaczego po konsultacji z VAR-em podjął taką a nie inną decyzję. - Jeżeli chodzi o zdarzenie z perspektywy boiska, to widziałem, że Paweł Wszołek nie zagrywa piłki i jest kontakt pomiędzy zawodnikami Legii i Jagiellonii, dlatego też zdecydowałem się na odgwizdanie przewinienia. Potem nastąpiła analiza, ponieważ zdawaliśmy sobie sprawę, że ta sytuacja może zmienić przebieg spotkania. Wiedzieliśmy, jaka jest waga tych zawodów. Po krótkiej konsultacji z Szymonem Marciniakiem stwierdziliśmy, że jeszcze raz obejrzymy tę sytuację - rozpoczął.

- Jestem przekonany, że wczoraj fajnie to zagrało (użycie VAR-u - red.). Dwóch arbitrów obejrzało tę sytuację i to finalnie pozwoliło podjąć słuszną decyzję. Trzy kamery pokazują mi ten szczegół, który ma największe znaczenie, czyli to że zawodnik drużyny broniącej stawia nogę i widać przestrzeń czasową, w której dochodzi do tego kontaktu. Zawodnik atakujący wypuszcza piłkę i dopiero wtedy trąca nogę obrońcy - dodał. - W tej analizie najważniejsze jest to, co robi obrońca. To jest kluczowe. Paweł Wszołek postawił tę nogę wcześniej na murawie, nie wykonał żadnego dodatkowego ruchu w stronę przeciwnika, który moglibyśmy uznać za przewinienie - powiedział Piotr Lasyk.

Zobacz też: Bohater był tylko jeden! Co za sceny w meczu Realu Madryt. Ruszyli na sędziego

Z jego interpretacją zgodził się Marciniak, który już w rozmowie z TVP Sport wyjaśnił całą sytuację.  - "Laska" zapytał mnie, jak to wygląda. Powiedziałem, że zawodnik Jagiellonii jest pierwszy, zagrywa piłkę lewą nogą w swoją lewą stronę, a tuż potem Wszołek stawia nogę. I to jest bardzo ważne. Tak jak w FIFA: ważna jest kolejność. Wszołek stawia nogę, a zawodnik Jagiellonii robi ruch prawą nogą i nią lekko zahacza o prawą nogę Wszołka - mówił.

Arbiter ostatniego finału mistrzostw świata odniósł się również do wspomnianej sytuacji z zagraniem ręką przez Szkurina. - To była jedna z dwóch najtrudniejszych sytuacji, odkąd mamy VAR - przyznał. - Nie ma ani jednej kamery, która pokazuje kontakt piłki z ręką. Oczywiście, można się domyślać, ale ja nie mam takiego dowodu. Mieliśmy do dyspozycji tylko siedem kamer. Ja jako VAR muszę bazować na dowodach. To była totalnie niejednoznaczna sytuacja - uzupełnił Szymon Marciniak.

- Cały obraz jest zza pleców. To jest tak, jak z tym doświadczeniem, które robiliśmy kiedyś z rzutem rożnym. Z tej perspektywy kamera całkowicie zakłamuje. Piłka może być 20-30 cm od ręki. Wszystkie siedem kamer zostało dokładnie sprawdzone. W ani jednej nie widać kontaktu piłki z ręką [...] Jeżeli zawołałbym Piotra Lasyka i powiedziałbym mu, że wydaje mi się, że piłka mogła dotknąć ręki, to by mnie wyśmiał. Ta sytuacja jest totalnie niejednoznaczna, zakłamana i zmanipulowana - stwierdził dosadnie.

Więcej o: