Ćwierćfinałowe spotkanie Pucharu Polski między Wisłą Kraków a Widzewem Łódź było pełne emocji. Po dogrywce do półfinału awansowała Wisła po golu Szymona Sobczaka w 119. minucie. W trakcie czasu doliczonego do drugiej połowy Wisła zdołała wyrównać za sprawą trafienia Angela Rodado. Powtórki jasno wskazywały na to, że bramka Hiszpana nie powinna zostać uznana, ale sędzia Damian Kos podtrzymał decyzję "z boiska". W związku z tym Widzew postanowił złożyć protest do PZPN-u. "Podstawą była błędna decyzja sędziego, który wypaczyła wynik spotkania" - przekazał klub.
Widzew domagał się powtórzenia meczu i wyłonieniu zwycięzcy w sportowej rywalizacji. - Oczywiście zdaje sobie sprawę, że prawdopodobieństwo powodzenia jest małe, ale uważam, że o rzeczy, w które się wierzy, należy walczyć. A my wierzymy, że w tej sytuacji zostaliśmy skrzywdzeni i decyzja sędziowska wypaczyła wynik meczu - przekazał Michał Rydz, prezes Widzewa w rozmowie z Kanałem Sportowym. "Niech ktoś powie głośno, że większość decyzji w tym spotkaniu była odgwizdywana na odwrót" - napisał Rafał Gikiewicz, bramkarz Widzewa na portalu X.
Jak nietrudno się domyślić, Wisła uważa wniosek o powtórzenie meczu za kompletny nonsens i uważa, że awansowała do półfinału Pucharu Polski bez kontrowersji. - W świetle przepisów wniosek Widzewa o powtórzenie meczu jest bezzasadny i stojący w sprzeczności z regulaminem. Wisła nigdy nie domagała się powtórzenia meczu, zdając sobie sprawę, że może to doprowadzić do obniżenia jakości pracy zespołów sędziowskich i stworzyć niebezpieczny precedens dla powtarzania poszczególnych spotkań w przyszłości - przekazał Jarosław Królewski, prezes Wisły w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".
TVP Sport informuje, że PZPN rozpoczął działania ws. protestu złożonego przez Widzew i podjął się jego analizy. W najbliższy czwartek federacja ma przekazać ostateczną decyzję. "Widzew złożył protest, a Wisła odwołanie. Oba dokumenty trafiły już do Komisji ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN, która natychmiast przystąpiła do działania. Komisja liczy 20 osób" - czytamy w artykule. Do czwartku 7 lipca do godz. 12:00 ma zakończyć się głosowanie w trybie on-line, a na podstawie policzonych głosów zapadnie werdykt.
Jak podkreśla powyższe źródło, każdy inny wynik niż odrzucenie protestu Widzewa będzie ogromną niespodzianką i jednocześnie stworzeniem pewnego precedensu. "W przepisach PZPN brak zapisów, na które Widzew mógłby się powołać. Pozostaje wytworzenie wrażenia, jakby dopiero ta pomyłka sędziowska całkowicie odmieniła losy piłkarskiego świata" - dodaje TVP Sport. Warto dodać, że od czwartkowej decyzji obu klubom będzie przysługiwać odwołanie do Najwyższej Komisji Odwoławczej. Sprawa może zatem się jeszcze przeciągnąć.
Przy składaniu protestu Widzew powoływał się na sytuację z ligi belgijskiej, gdzie Anderlecht wygrał 2:1 z Genkiem, ale sędzia VAR popełnił ogromny błąd i nie zauważył, że jeden z piłkarzy za wcześnie wbiegł w pole karne przy dobitce. Ostatecznie Sąd Arbitrażowy ds. Sportu w Belgii zdecydował, że mecz nie zostanie rozegrany ponownie, więc Widzew może już nie mieć "asa w rękawie" w walce o powtórzenie spotkania w Pucharze Polski.
Pary półfinałowe w krajowym Pucharze stworzyła Jagiellonia Białystok z Pogonią Szczecin i Wisła Kraków z Piastem Gliwice - jeżeli jednak protest Widzewa nie zostanie przyjęty. Finał odbędzie się 2 maja na Stadionie Narodowym, natomiast półfinały będą rozegrane na początku kwietnia.