Fotoreporterzy reagują na incydent po PP. Kibice nie zostawiają na nich suchej nitki

Po zakończeniu finału Pucharu Polski doszło do przepychanek pomiędzy piłkarzami Lecha Poznań i jednym z fotoreporterów, który miał fotografować odbywającą się na trybunach reanimację ojca jednego z zawodników. W środę zdecydowane oświadczenie w sprawie wydało Stowarzyszenie Fotoreporterów.

W poniedziałkowym finale Pucharu Polski zmierzyły się Lech Poznań i Raków Częstochowa. Na Stadionie Narodowym w Warszawie zdecydowanie lepsi okazali się podopieczni trenera Marka Papszuna. Raków wygrał 3:1 i tym samym obronił trofeum wywalczone przed rokiem. Boiskowa rywalizacja szybko jednak zeszła na dalszy plan.

Zobacz wideo Wisła nad przepaścią. Brzęczek: Jakbym nie był optymistą, to musiałbym zrezygnować z pracy

Stowarzyszenie Fotoreporterów reaguje na zamieszanie po finale PP. Domaga się przeprosin od Lecha Poznań i PZPN

Po zakończeniu meczu doszło do przepychanek między kilkoma piłkarzami Lecha Poznań a jednym z fotoreporterów. Jak poinformował w mediach społecznościowych rzecznik Lecha Maciej Henszel,  zawodników zirytował fakt, że reporter zaczął fotografować reanimację ojca jednego z ich kolegów, która odbywała się na trybunach. Mężczyzna zasłabł i ratownicy zostali wezwani na miejsce.  

W środę głos w sprawie zabrało Stowarzyszenie Fotoreporterów. Opublikowano zdecydowane oświadczenie, w którym wyjaśniono postępowanie reportera

"Po przegranym przez Lecha meczu wszyscy, co zrozumiałe, fotografowali mniejszy lub większy smutek piłkarzy. Wszyscy fotoreporterzy przeszli na środek boiska, gdzie sznurek wyznaczał dla nich przestrzeń do fotografowania ceremonii wręczenia medali i pucharu. Fotoreporter J. widząc płaczącego piłkarza Lecha na ławce rezerwowych, założył, że to rozpacz po przegranej i sfotografował tę sytuację. Płaczącego piłkarza fotografującemu reporterowi zaczęli zasłaniać pozostali piłkarze Lecha" - czytamy. 

"Trzech z nich: Bartosz Salamon, Jesper Karlstrom i Dawid Kownacki zaatakowali słownie i fizycznie fotoreportera. Obrażali go słowami uznanymi za obelżywe i żądali skasowania zdjęć. Do fizycznego ataku na fotoreportera włączył się prezes Lecha Poznań i jednocześnie członek Zarządu PZPN, Karol Klimczak oraz kierownik Lecha Poznań, Mariusz Skrzypczak, którzy zaczęli wyrywać J. aparat. Dorzucając też kilka obelg. Interweniował rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski, który zagroził „że więcej nie wyda J. akredytacji" i zażądał skasowania zdjęć." - wyjaśniono z zaznaczeniem, że fotoreporter usunął zrobione zdjęcia. 

Stowarzyszenie Fotoreporterów jest oburzone zachowaniem wyżej wymienionych osób. Domaga się od nich przeprosin, a także stanowczej reakcji PZPN, by podobne incydenty nie miały miejsca w przyszłości. 

"Pragniemy stanowczo podkreślić - fotografowane były emocje piłkarza, nie sytuacja reanimacji. Nikt nie rozmawiał z fotoreporterem, nikt niczego nie wyjaśniał. Nikt nie poinformował o przyczynie rozpaczy piłkarza Lecha. Wielu natomiast prymitywnie J. zaatakowało. Żądamy przeprosin dla zaatakowanego J. i wdrożenia procedur, aby podobna sytuacja nigdy więcej nie miała miejsca wobec żadnego fotoreportera" - dodano. Całą treść oświadczenia można przeczytać poniżej. 

"Nie uważamy, że fotografowanie reanimacji jest naganne"

- "Na marginesie, bo nie reanimacja była fotografowana, nie uważamy, że fotografowanie reanimacji jest naganne, ale uwrażliwiamy fotoreporterów, by nie publikować takich zdjęć bez uzasadnionej interesem publicznym przyczyny" - pada w oświadczeniu. 

To zdanie zostało bardzo mocne skrytykowane przez kibiców i dziennikarzy. Wiele z tych komentarzy nie nadaje się wręcz do cytowania (choć wszystkie można znaleźć pod zamieszonym wyżej tweetem). Praktycznie wszystkich szczególnie uderzyło padające w nim sformułowanie, iż "fotografowanie reanimacji nie jest naganne".

Oświadczenie skrytykował też rzecznik prasowy Lecha.  - Podobnie jak w poniedziałkowym wpisie stowarzyszenia, wciąż brak jakiejkolwiek refleksji w temacie zachowania fotoreportera, a to właściwie z mojej strony zamyka temat dialogu. Jakoś inni "foto" nie byli zainteresowani robieniem zdjęć. I to koniec z mojej strony  - napisał na Twitterze Marcin Henszel.

Więcej o: