Maciej Skorża przed treningiem zebrał wszystkich piłkarzy i członków sztabu na środku boiska. Wszedł do środka półokręgu i przez ponad dwie minuty przemawiał, wyraźnie gestykulując. Wcześniej spotkał się z dziennikarzami na konferencji prasowej i przekonywał, że wszelkie niekorzystne statystyki, wyniki ostatnich spotkań z Rakowem Częstochowa, a także zabobony - że w finałach Pucharu Polski wygrywa zespół, który przebiera się w szatni gości - zostawił za drzwiami. - Ta sama szatnia i ten sam stadion, na którym już przegrywałem? To dobre dla kibiców i dziennikarzy, ale my na to nie patrzymy. W poniedziałek o godz. 16, gdy sędzia rozpocznie mecz, nie będzie to miało żadnego znaczenia - mówił uśmiechnięty.
Za trenerem Lecha Poznań bardzo pracowity tydzień. Przed finałem chciał jeszcze więcej przeanalizować, jeszcze więcej przećwiczyć, więcej zaplanować i jeszcze drobiazgowiej do pewnych rzeczy podejść. - Był to najbardziej pracowity i intensywny tydzień w tym sezonie. Bardzo dokładnie przeanalizowaliśmy nasze ostatnie mecze z Rakowem. Wiemy, kiedy Raków nas neutralizował, kiedy sprawiał nam największe problemy i kiedy zabierał nam okazje bramkowe. To są powtarzalne rzeczy. Detale, które mogą mieć wpływ na wynik tego meczu - przyznał Skorża.
W tym sezonie Lech i Raków walczą nie tylko o finał Pucharu Polski, ale też o mistrzostwo. Oba ligowe mecze między sobą zdążyli już zagrać: w Częstochowie był remis 2:2, w Poznaniu 1:0 wygrał Raków i dlatego - na trzy kolejki przed końcem, przy równej liczbie punktów - to on zajmuje wyższe miejsce. Oba zespoły znają się zatem doskonale. Wcześniej - w poprzednim sezonie - Maciej Skorża pierwszy mecz w roli trenera Lecha też grał w Częstochowie i przegrał 1:3. - Dwie porażki i remis to fakty. Ale widzę to tak, że z każdym kolejnym meczem jesteśmy coraz bliżej zwycięstwa - uważa Skorża. - Nie żyjemy przeszłością, skupiamy się tylko na tym meczu, nawet rozgrywki ligowe nie są dla nas w tym momencie ważne. Decydujące w tym spotkaniu będą głowy piłkarzy. W nich się to spotkanie rozstrzygnie. Rośniemy, jesteśmy w coraz lepszej formie i chcemy zdobyć Puchar Polski. Po to tutaj przyjechaliśmy - dodał pewny siebie trener.
Równie pewni siebie byli towarzyszący mu piłkarze - Jakub Kamiński i Lubomir Satka. Obaj wypowiadali się w podobnym tonie jak ich trener: że to kluczowy mecz, że nie przejmują się trzema z rzędu przegranymi finałami Pucharu Polski na Stadionie Narodowym, że są w dobrej formie i za wszelką cenę chcą pokonać Raków. Skorża nie dbał przed finałem o dodatkową motywację swoich zawodników. Nie było więc specjalnych filmów puszczanych ku pokrzepieniu serc czy płomiennych przemów. - Już ponad rok pracuję z tymi piłkarzami i widzę, jak świadomymi są ludźmi. Doskonale wiedzą, co chcą osiągnąć. Obserwuję ich zachowanie i reakcje w najważniejszych momentach. To dało mi do myślenia, że coś dodatkowego mogłoby ich wręcz przemotywować. Mają talent i doświadczenie, by wygrać. Nic więcej nie jest im potrzebne - powiedział.
Skorża ma do dyspozycji wszystkich piłkarzy. Do Warszawy przyjechał też Bartosz Salomon, który w meczu reprezentacji Polski ze Szkocją nabawił się kontuzji. - To dla nas kluczowy piłkarz, dlatego jest z nami, a sztab medyczny robi wszystko, żeby zagrał. Walczy z czasem. Dlatego jest z nami, żebym mógł w ostatniej chwili podjąć decyzję, czy go wystawić - zdradził Skorża. Jeśli Salomon nie będzie gotowy, prawdopodobnie zastąpi go Satka. - Czekałem na swoją szansę. Po to pracuję, żeby być gotowym i pokazać na co mnie stać - zapewniał.
Ciekawa przed finałem jest też sprawa młodzieżowców. W Pucharze Polski musi ich grać przynajmniej dwóch. W meczach ligowych wystarczy jeden, a i tak część trenerów narzeka na ten przepis. - Rozpisujemy różne scenariusze, żeby być przygotowanym na każdy wariant. Jestem ciekawy jak to rozwiąże Marek Papszun - powiedział Skorża.
A trener Rakowa Częstochowa odpowiedział godzinę później, podczas swojej konferencji prasowej. Nie chciał jednak odkryć wszystkich kart. W Poznaniu spodziewają się, że jednym z młodzieżowców, których wystawi, będzie bramkarz Kacper Trelowski. Wówczas w polu wystarczy mu tylko jeden młody piłkarz. To rozwiązanie o tyle wygodne, że nieco ułatwia przeprowadzanie zmian w trakcie meczu. - Mamy różne możliwości co do składu. Oddelegowanie Trelowskiego jest jednym z rozwiązań, ale pamiętajmy, że Vladan Kovacević to świetny bramkarz i nie wiem, czy chcemy posadzić go na ławce. To trudna decyzja - mówił Papszun.
Jedno jest pewne - na trybunach przewagę będzie miał Lech, bo jego kibice kupili więcej biletów na sektory neutralne. - To dla nas bardzo ważne. Gdy mamy kibiców za sobą, idzie nam lepiej. Wystarczy spojrzeć na nasze wyniki w meczach u siebie i wyjazdowych. Liczę, że to się powtórzy również w finale - powiedział Skorża.
Początek finału Pucharu Polski o godz. 16. Relację LIVE przeprowadzimy na Sport.pl.