Koniec. Raków w finale Pucharu Polski. Legia bez żadnych szans

Raków Częstochowa będzie bronił Pucharu Polski w majowym finale na Stadionie Narodowym. W środowym półfinale drużyna Marka Papszuna skromnie, ale w pełni zasłużenie pokonała Legię Warszawa 1:0, a jedyną bramkę w 5. minucie zdobył Mateusz Wdowiak.

Po tym, jak we wtorek awans do finału Pucharu Polski wywalczył Lech Poznań, w środę o drugie miejsce Legia mierzyła się z aktualnym obrońcą pucharu. Raków Częstochowa w tym sezonie jest zespołem z krajowej czołówki. Dla Legii Warszawa jednak środowe spotkanie było ostatnią szansą na powalczenie o europejskie puchary. 

Zobacz wideo "Boruc był pierwszym polskim sportowym celebrytą. To była bardzo trudna rola"

Gol w 5. minucie dał awans Rakowowi. Wdowiak znów katem Legii

W pierwszych 10 minutach meczu w Częstochowie było doskonale widać różnicę w ligowej tabeli pomiędzy oboma zespołami. Raków zdominował Legię, wyszedł na prowadzenie 1:0, a mógł w tym czasie spokojnie strzelić ze trzy gole. W pierwszej akcji spotkania uderzenie lobem z dystansu Bena Ledermana świetnie obronił Richard Strebinger. 

W piątej minucie jednak i Austriak, który przez długi czas w tym meczu utrzymywał Legię w grze, nie mógł nic zrobić. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Iviego Lopeza ładnym strzałem głową wynik otworzył Mateusz Wdowiak, który dwa lata temu był bohaterem półfinału PP pomiędzy Cracovią a Legią Warszawa (3:0).

Chwilę później mogło być już 2:0, ale po akcji wspomnianego Wdowiaka uderzający z pięciu metrów Sebastian Musiolik przegrał pojedynek ze Strebingerem. Później mecz się zdecydowanie uspokoił, do głosu doszła Legia, ale nie na tyle, by poważnie zagrażać bramce Kacpra Trelowskiego. Młody bramkarz Rakowa pewnie bronił słabiutkie dośrodkowania czy też uderzenia rywali. 

Tuż przed przerwą znowu szansę miał Raków. Po stałym fragmencie gry uderzenie z dystansu oddał Giannis Papanikolaou, a piłka odbiła się rykoszetem na tyle szczęśliwie dla Richarda Strebingera, że wpadła w ręce leżącego już na ziemi Austriaka. 

Nieskuteczność Rakowa mogła się zemścić. Fatalne pudło Verbicia, Legia bez pucharów?

Jeśli kibice Legii Warszawa po słabej pierwszej połowie łudzili się, że ich zawodnicy po przerwie zaatakują, srogo się przeliczyli. Po kilku bezbarwnych minutach drugiej części gry Raków zaczął bardzo mocno dążyć do strzelenia drugiego gola. Najpierw strzał głową Zorana Arsenicia, po rykoszecie, kapitalnie obronił Strebinger, później trzy świetne sytuacje miał Ivi Lopez, który w bardzo podobnych okazjach raz nawet trafił do siatki Legii, ale wówczas okazało się, że podający mu Vladislavs Gutkovskis był na spalonym.

Gospodarzom brakowało naprawdę niewiele, by przypieczętować zwycięstwo. Lopez oddał też dwa niezłe strzały z rzutu wolnego, ale dwukrotnie piłka mijała bramkę gości. Po składnie rozgrywanych stałych fragmentach przez Raków z kolei dwa razy z piłką przed bramką rywala mijał się Fran Tudor. 

Nieskuteczność Rakowa mogła się zemścić w 77. minucie, gdy po jednej z bardzo niewielu akcji Legii i płaskim dośrodkowaniu Mattiasa Johanssona piłkę kilka metrów od bramki Rakowa otrzymał Benjamin Verbić, jednak Słoweniec uderzył wysoko nad poprzeczką.

W Częstochowie bramki już nie padły. Raków absolutnie zasłużenie pokonał Legię Warszawa 1:0 i to zespół Marka Papszuna 2 maja zmierzy się w finale Pucharu Polski z Lechem Poznań. I po dwóch edycjach przerwy, areną tego starcia ponownie będzie Stadion Narodowy w Warszawie. Legia z kolei musi teraz odrobić w lidze ośmiopunktową stratę do czwartej w tabeli Lechii Gdańsk, bo w przeciwnym razie "Wojskowych" po raz pierwszy od 12 lat zabraknie w eliminacjach europejskich pucharów. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.