W meczu z Górnikiem Łęczna Korona liczyła na "efekt nowej miotły". Tymczasowym szkoleniowcem kieleckiej drużyny został Kamil Kuzera. Objął on drużynę po Dominiku Nowaku, który został zwolniony w niedzielę. Korona przegrała dwa ostatnie mecze w lidze, a w ostatni weekend uległa aż 2:5 Puszczy Niepołomice. Dla włodarzy kieleckiego klubu to było już za dużo.
Korona objęła prowadzenie w 25. minucie za sprawą Dawida Blanika. Zawodnik gospodarzy dobrze zorientował się w sytuacji, bo piłka trafiła do niego trochę przypadkowo. Po pierwszej połowie Korona prowadziła 1:0. W drugiej części gry Łęcznianie rzucili się do odrabiania strat. W 51. minucie byli bardzo blisko, bo tym, jak w słupek z bliska trafił Janusz Gol, a dziewięć minut później po strzale głową Śpiączki piłka zatrzymała się na poprzeczce.
Następnego ostrzeżenia już nie było. W 67. minucie Górnik wykorzystał stały fragment gry. Do dośrodkowanej z rzutu wolnego piłki najwyżej wyskoczył Bartosz Rymaniak i głową umieścił ją w bramce. Górnik szedł za ciosem, a Korona słabła z każdą minutą. W końcu goście dopięli swego i pogrążyli swoich rywali w 82. minucie. Po akcji prawą stroną boiska strzał oddał Śpiączka. Piłka odbiła się jeszcze od jednego z obrońców, co zmyliło bramkarza gospodarzy. Korona nie zdołała już doprowadzić choćby do dogrywki i przegrała 1:2.
Górnik Łęczna awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski i jest to wyrównanie jego najlepszego wyniku w historii rozgrywek. Poprzednio Górnik znalazł się wśród ośmiu najlepszych drużyn turnieju w sezonie 2000/2001. We wtorek podobny sukces odniosła III-ligowa Olimpia Grudziądz, która po pełnym emocji spotkaniu pokonała po rzutach karnych Świt Nowy Dwór Mazowiecki.