Półfinał Pucharu Polski pomiędzy Lechem Poznań a Lechią Gdańsk dostarczył ogromnych emocji. Po 120 minutach utrzymał się wynik 1:1 (0:0), a rozstrzygnięcie przyniosły dopiero rzuty karne. Lech miał w nich nawet dwa gole przewagi, ale ostatecznie to Lechia awansowała do finału rozgrywek.
Seria rzutów karnych zaczęła się od mocnego trzęsienia ziemi. Rafał Pietrzak oddał strzał, a Mickey van der Hart rzucił się w lewą stronę i obronił to uderzenie. Niestety, bramkarz doznał kontuzji, upadając na murawę i od razu zajęli się nim lekarze. Bramkarz Lecha wrócił jednak na boisko i po chwili obronił karnego Egzona Kryeziu. Choć było widać, że mocno boli go bark.
W Lechu trafiali kolejno: Gytkjaer, Moder i Satka i drużyna Żurawia była tylko jedno trafienie od awansu. Niestety, potem zaczął się dramat dla kibiców Lecha. Bo pudła zaliczyli: Filip Marchwiński, Dani Ramirez i Kamil Jóźwiak, a Lechia awansowała do finału Pucharu Polski.
Warto zauważyć, że przed decydującym karnym Jóźwiaka na boisku pojawił się rezerwowy bramkarz Lecha Miłosz Mleczko. Zmiana jednak mocno rozkojarzyła młodego skrzydłowego Lecha, który na oddanie strzału czekał dodatkowe kilkadziesiąt sekund. Jóźwiak koszmarnie się pomylił. "Pierwszy raz widzę taką zmianę", "Dlaczego wchodził przed karnym Lecha, a nie rywali?" - zastanawiali się kibice.
Lechia Gdańsk w finale Pucharu Polski zagra z Cracovią. Mecz zostanie rozegrany w Lublinie 24 lipca o godzinie 20:00. Lechia zagra z Lechem w Poznaniu jeszcze raz, ale teraz w ekstraklasie. Oba zespoły zmierzą się w meczu grupy mistrzowskiej w niedzielę, 12 lipca o 17:30.
Przeczytaj także: