Lech Poznań wygrał w 1/8 finału PP, ale zagrał beznadziejnie

Lech Poznań wygrał ze Stalą Stalowa Wola 2:0 i awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski. Wynik nie odzwierciedla jednak przebiegu tego meczu - to drugoligowiec stworzył znacznie więcej sytuacji do zdobycia bramki.

Lech Poznań do ostatnich minut sprzeciwiał się rozgrywaniu tego meczu. - Murawa jest oblodzona, twarda, ryzykujemy zdrowiem zawodników, a to ono powinno być najważniejsze - mówił na antenie "Polsatu Sport" trener Lecha, Dariusz Żuraw. Stadion w Boguchwale, gdzie zastępczo był rozgrywany ten mecz nie ma podgrzewanej płyty. Linie były krzywo wymalowane, w polach karnych trawy było niewiele, za to nierówności pełno. 

Lecha cieszy wynik i brak kontuzji. Nic więcej nie powinno

Ale obyło się bez kontuzji. I to, oprócz wyniku, jest najlepszą wiadomością dla Lecha po tym meczu. Więcej dobrego o poznańskiej drużynie napisać nie sposób. Bo chociaż Kolejorz już w pierwszej akcji objął prowadzenie, gdy Christian Gytkjaer zgrał piłkę do Tymoteusza Puchacza, a skrzydłowy technicznym strzałem trafił prosto w górny narożnik bramki Stali, to przez resztę meczu nie zrobił nic, by udowodnić wyższość ekstraklasowicza nad drugoligowcem. Lech prowadził, ale nie panował nad niczym, co działo się na boisku. Jego przewagi nie było widać w żadnym elemencie gry: od przyjęcia i podania, po wykończenie akcji czy kreatywność. Nawet piękny gol Puchacza był dziełem przypadku, co sam zawodnik przyznał w pomeczowym wywiadzie. Chciał bowiem dośrodkowywać.

Polska zagra z Hiszpanią na Euro. Na których pozycjach ma lepszych piłkarzy?

Zobacz wideo

Zawodnicy Stali, gdy po kilku minutach otrząsnęli się po stracie bramki, zaczęli atakować i stwarzać kolejne okazje. Na początku jeszcze niemrawo, gdy niemal po każdym rzucie rożnym, Lech wyprowadzał groźny kontratak. Ale po kilku próbach spod chorągiewki Stal wreszcie zaczęła stwarzać zagrożenie. Tych rzutów różnych łącznie miała w meczu 15. Nie wykorzystała jednak żadnego, bo albo brakowało celności przy dośrodkowaniu, albo już przy strzale, albo piłka leciała w Mickeya van der Harta. Holender zawsze był znakomicie ustawiony.

Bramkarz najlepszym zawodnikiem Lecha Poznań

To Holender był najlepszym zawodnikiem w tym meczu. Miał kilkanaście okazji, żeby pokazać swoje umiejętności. To świadczy o wielkiej nieporadności obrony Kolejorza: wybijanie piłki na ślepo przed siebie, wychodziło im najlepiej. Gdy trzeba wyprowadzić akcję nieco rozsądniej, gubili się. Tracili piłkę, prowokowali kolejne sytuacje rywali. Wielokrotnie byli spóźnieni, kryli napastników tylko teoretycznie.

Spodziewana bramka dla Stali nie nadchodziła. Padła za to zupełnie nieoczekiwana dla Lecha. Kolejorz krótko rozegrał rzut rożny, piłkę w polu karnym efektownie przyjął Pedro Tiba, dograł w światło bramki, a Tomasz Dejewski tylko dostawił stopę i wbił piłkę tuż sprzed linii. Było 2:0. Stal wciąż atakowała, wciąż stwarzała okazje i wciąż je marnowała. Tak pożegnała się z Pucharem Polski: w niezłym stylu, za to bardzo rozczarowana. 

Stal Stalowa Wola 0:2 Lech Poznań

2’ Tymoteusz Puchacz, 69’ Tomasz Dejewski

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.