Puchar Polski. Niezdecydowany Lech. O tym, jak radość z finału ma zastąpić kanapka z łososiem

Dariusz Formella awansował do finału Pucharu Polski z Arką. Lech też awansował, bez Formelli, którego zimą wypożyczył do Gdyni. I na finale 21-latek zasiądzie w loży VIP, tuż obok kilku przypadkowych kibiców, którzy w tym sezonie nie zagrali w Pucharze nawet jednej minuty. A jednak mecz obejrzą z tej samej perspektywy. Taka to nagroda - pisze w swoim felietonie Sebastian Staszewski

Lech to jeden z najrozsądniej zarządzanych klubów w Polsce. A może nawet zarządzany najrozsądniej. Każdą złotówkę oglądają w Poznaniu trzy razy, nikt nie buduje kominów płacowych, nie przepuszcza się tam milionów na Tomášów Necidów. Wielkopolscy bossowie stawiają za to na akademię, która w ostatnich latach wydała na świat Linettego, Bereszyńskiego, Bielika, Kownackiego itd. Nawet wybór trenera Nenada Bjelicy, znalezionego na włoskiej prowincji, okazał się strzałem w okienko. Tym razem jednak Kolejorz spudłował. Zrobił krzywdę Bogu ducha winnemu chłopakowi, który chciał tylko. osiągnąć sukces. I osiągnął. Ale na ostatniej prostej jakiś elegancki pan pod krawatem zastawi chłopakowi drogę, wręczy mu bilet na lożę VIP i powie, żeby się nie mazał.

Dariusz Formella, bo o nim mowa, poznał już smak finału Pucharu. Po zwycięskiej porażce z Wigrami w półfinale PP, zawodnik Arki po raz drugi zapewnił sobie udział w święcie narodowym, które odbędzie się na, notabene, Narodowym - już za miesiąc, 2 maja. Wcześniej ta sztuka udała się skrzydłowemu w 2015 roku, kiedy w finale pojawił się na murawie w 72 minucie w roli lewego obrońcy. Ma także drugi srebrny krążek, za ubiegłoroczną porażkę Lecha z Legią. Teraz Darek - w myśl zasady, że do trzech razy sztuka - prawie wygrał. Prawie, bo tak naprawdę przegrał. Jego porażką była wygrana kolegów.

Ekipa z Bułgarskiej awans miała teoretycznie zapewniony już przed środowym meczem rewanżowym, ale we wtorek teoretycznie miała go również Arka. A okazało się, że gospodarze drżeli o wynik do ostatniej minuty. Wychowanek Jedynki Reda przez chwilę mógł więc łudzić się, że Pogoń dokona cudu. Ale w Szczecinie cudu nie było i Kolejorz obronił trzybramkową zaliczkę. Reprezentantowi Polski do lat 21 można więc już składać gratulacje. I kondolencje. Bo było tak. Zimą szefowie Dumy Wielkopolski, której Formella formalnie jest piłkarzem, uznali, że urodzony w Gdańsku gdynianin NIE JEST wystarczająco dobry, aby znaleźć się w zespole Bjelicy. I wypożyczyli go do Arki. Jednocześnie w Poznaniu zdecydowano, że Darek JEST wystarczająco dobry, by się go... obawiać. W związku z tym do umowy dodano adnotację, że w bezpośrednim pojedynku Lecha z Arką Formella zagrać nie może. Ale tu znów pojawia się "ale". Zapis dotyczy wyłącznie Pucharu Polski. I zgodnie z nim 10 marca piłkarz rozegrał 90 minut w przegranym 1:4 spotkaniu z Kolejorzem (w Ekstraklasie). A teraz zgodnie z nim - finał przeszedł mu koło nosa. Ktoś powie: nie on pierwszy i nie ostatni. Ktoś inny doda: przecież Lech miał takie prawo. A trzeci dorzuci: wszyscy wiedzieli o tym od zimy. Nie podlega to jakiejkolwiek dyskusji. Bardzo dyskusyjna jest natomiast etyczność takiego zapisu, legalnego, ale jednak krzywdzącego, paradoksalnie, głównie zawodnika. I nie dotyczy to wyłącznie lechitów, bo robi tak niemal cała Ekstraklasa.

A więc 2 maja Lech pojawi się w Warszawie. Pojawi się tam także Formella. Ale on, z zapewnionym już złotym medalem, nie wyjdzie na murawę. Nie pojawi się nawet na ławce rezerwowych. Usiądzie za to w loży VIP, tuż obok kilku przypadkowych kibiców, którzy w tym sezonie nie zagrali w Pucharze nawet jednej minuty. Może nie widzieli nawet jednego meczu. A jednak ten najważniejszy obejrzą z tej samej perspektywy, co 21-latek. Tak oto nagrodzony zostanie za sukces młody, ambitny facet - kanapkami z łososiem i sokiem pomarańczowym. Ale za darmo, taka zostaje mu pociecha. Szkoda.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA