Puchar Polski. Jaką markę buduje PZPN?

- Przez organizację na tak wysokim poziomie ostatniego finału PP przeszedł przez całą szkołę podstawową, gimnazjum i liceum. W sobotę zdaje maturę - mówi ekspert od marketingu sportowego. Czy jednak do egzaminu dojrzałości polska federacja podchodzi przygotowana? - Nie mówimy o Pucharze Polski, ale o rywalizacji Legii z Lechem - pada zarzut.

W niedzielę miną cztery lata od finału Pucharu Polski w Bydgoszczy między Legią a Lechem. Wygrali warszawiacy, ale mecz zapamiętano głównie z porażki futbolu. Na rok przed Euro 2012 polska piłka nożna pokazała się ze złej strony - po ostatnim rzucie karnym na murawę wbiegli kibice Legii, a niektórzy spośród nich do spółki z kibolami Lecha zamienili święto w zadymę.

Od tego czasu w piłce zmieniło się wiele - pojawiły się nowoczesne stadiony, a kluby głowią się, mniej lub bardziej skutecznie, jak je zagospodarować. W Warszawie stoi też Stadion Narodowy, który aż prosi się, by organizować na nim najważniejsze mecze polskiej piłki. W zeszłym roku po raz pierwszy gościł finał Pucharu Polski. Zagrało Zagłębie Lubin z Zawiszą Bydgoszcz.

Forma...

- PZPN od dawna stara się, żeby Puchar Polski miał należytą rangę i oprawę. Adekwatne do tradycji tych rozgrywek - mówi Piotr Gołos, były dyrektor marketingu w PZPN.

Rok temu finał Pucharu Polski został uznany za sukces federacji. Kibiców skusiły nie tylko niskie ceny biletów (od 20 zł), ale przede wszystkim akcja marketingowa. Spiralę popularności nakręcał też hasztag #WszyscyNaPuchar w portalach społecznościowych i przy filmach na YouTube. Rękę po niezaangażowanych w internet fanów wyciągano, rozdając ulotki czy organizując różne akcje marketingowe. Efekt? Na stadionie pojawiło się 35 tys. ludzi. Wynik przekraczający wszelkie wyobrażenia.

- Po zeszłorocznym finale czułem, że nareszcie doczekałem się meczu, który wygląda, jak powinien. Od strony organizacyjnej mecz na Narodowym niczym nie różnił się od finałów FA Cup czy Ligi Mistrzów, przy których pracowałem - twierdzi Bartosz Zbroja, ekspert od wydarzeń sportowych. - Czapki z głów przed PZPN, bo poprzeczkę postawili sobie bardzo wysoko. Przy PP nie czuje się już takiego obciachu jak dawniej - dodaje.

...i treść

Teraz przed PZPN finał marzeń: Legia - Lech. - Forma została wypełniona atrakcyjną treścią - mówi Gołos. Dwie najlepsze drużyny w kraju, od kilku lat najbardziej medialne i najchętniej oglądane. Bilety rozeszły się w okamgnieniu. O oglądalność w telewizji obaw też nie ma.

To jednak niekoniecznie sukces federacji. - Nie mówimy o Pucharze Polski, ale o rywalizacji Legii z Lechem podlanej dodatkowo tym, że obie drużyny walczą również o mistrzostwo Polski. To jest ten temat, który żyje sam i wzbudza emocje kibiców w całej Polsce - mówi Rafał Żochowski, bloger i marketingowiec.

Podobnie uważa Zbroja: - W stolicy nie widziałem tego Pucharu Polski. Nie było kampanii wizerunkowej na billboardach czy przystankach. Na szczęście finaliści zrobili swoje i wszystkie bilety rozeszły się jak ciepłe bułeczki.

Finał jak mecz ligowy

Żochowski we wtorek umieścił na swoim blogu wpis krytykujący PZPN za budowanie marki finału Pucharu Polski w kontekście sobotniego meczu. - Albo budujemy coś trwałego, stabilnego i przyciągającego uwagę szerokiej publiczności (także tej telewizyjnej), albo działamy od pożaru do pożaru, co nie ma nic wspólnego z budowaniem trwałej pozycji finału PP jako ważnego wydarzenia w piłkarskim kalendarzu - pisał.

- Dziś to nie finał PP jest ważny, a mecz Legii z Lechem. To zasadnicza różnica - podsumował.

Jednocześnie niedługo, bo 27 maja, Warszawa ugości finał Ligi Europy. W tym tygodniu do stolicy przyjechał puchar europejskich rozgrywek, przyjechał Monchi - dyrektor sportowy obrońcy tytułu, Sevilli. Na spotkaniu pojawili się dziennikarze, wielu relacjonowało to wydarzenie. - To jednak PP jest ważniejszy z punktu widzenia długofalowej polityki PZPN - twierdzi Żochowski.

Tymczasem piłkę, którą w sobotę będą chcieli trafić do bramki rywala piłkarze Legii i Lecha, zaprezentował na Twitterze prezes PZPN Zbigniew Boniek.

Oczywiście wytłumaczenie jest pragmatyczne - Boniek ma 236 tys. followersów na Twitterze, PZPN - 67 tys., a związkowy portal Łączy nas piłka - 11 tys. Każdy tweet prezesa ma więc nieporównywalnie większy zasięg. Jednak nawet zwykłą prezentacją piłki meczowej można wiele ugrać. W Anglii takie wydarzenie to impreza dla sponsorów i dziennikarzy. To przekłada się na zainteresowanie ludzi, a co za tym idzie - pieniądze.

Grzech zaniechania

Żeby zarobić, najpierw trzeba wydać. Dwutygodniowa kampania reklamowa "na mieście", czyli billboardy i plakaty na przystankach autobusowych, to koszt nawet kilkuset tysięcy złotych. Do tego w tym samym czasie na ostatnią prostą wchodzi kampania przed wyborami prezydenckimi i o dobrze eksponowane miejsca jest trudniej.

Zbroja: - Może ktoś w PZPN wyliczył, że nie warto na to wykładać pieniędzy na tym etapie? Na szczęście finaliści zrobili swoje i wszystkie bilety rozeszły się jak ciepłe bułeczki, tylko co będzie, jak w przyszłym roku będą grać inne drużyny?

Żochowski: - Efekt finalny jest taki, że nie mam wrażenia, że zbliża się finał krajowego pucharu, coś ważnego. W Warszawie się o tym nie mówi, miasto nie żyje tym tematem. To grzech zaniechania nie tylko PZPN, ale też wielu klubów w Polsce. Tego nie ma przy okazji meczów Legii, podobnie jest w Krakowie czy Poznaniu. To jeden z powodów niskiej frekwencji w lidze.

Portal Łączy nas piłka dopiero w czwartek rozpoczął ofensywę marketingową i podgrzewanie atmosfery przed finałem Pucharu Polski. Pojawiły się artykuły, filmy, newsy.

 

PZPN chce na Pucharze Polski zarabiać. To też ważne dla całej polskiej piłki, bo zyski od sponsorów czy praw telewizyjnych można przekazać na rozwój futbolu, wspieranie szkolenia. Dlatego też w 2013 r. postanowiono rozgrywki wymyślić na nowo. Pojawiła się nowa oprawa, trofeum, finał zaczęto organizować na Stadionie Narodowym.

Gołos: - Chodziło o przywrócenie rangi, pozyskanie partnerów, przyciągnięcie uwagi kibiców i mediów. Chodzi o to, by budować jak największy zasięg i dostęp poprzez telewizję i długofalową promocję wizerunkową. Realizacja celów sprzedażowych jest kolejnym krokiem i odbywa się poprzez sprzedaż biletów i pakietów biznesowych, jak też komercjalizację praw telewizyjnych i reklamowych.

Kto powie: "sprawdzam"

Tymczasem potencjalni sponsorzy w tym roku mogą nie widzieć tego, że PZPN o ich pozyskanie zadbał. Filmiki, artykuły, plakaty i reklamy na billboardach to okazje do tego, by zaprezentować swoją firmę.

Tak działo się przed meczami kadry narodowej, gdy każdy kibic wiedział o nich na długo przed zgrupowaniem. PZPN odmawiał wtedy wielu chętnym, którzy chcieli wyłożyć pieniądze, bo czekał na zadowalającą ofertę, aż w końcu w tym roku ogłoszono, że sponsorem reprezentacji Polski został Lotos. Podobny plan w federacji jest dziś na Puchar Polski.

Lepszej okazji do zaprezentowania marki niż finał Lech - Legia federacja mieć nie będzie. - Przez organizację na tak wysokim poziomie ostatniego finału PP przeszedł przez całą szkołę podstawową, gimnazjum i liceum. W sobotę zdaje maturę. Mam nadzieję, że łatwiej będzie go "sprzedać", że wkrótce pojawią się dedykowani pucharowi sponsorzy - mówi Zbroja.

Dla firm zainteresowanych wsparciem PP mecz Lech - Legia to okazja do tego, by powiedzieć: "sprawdzam". Jeśli sportowych emocji nie zakłócą kibole (a do nieprzyjemnych scen może dojść również na sektorach neutralnych), to w PZPN będą liczyć na sponsorów.

Wzorem dla PZPN jest angielska federacja FA, która zdaniem tamtejszych mediów niedawno podpisała kontrakt z nowym sponsorem generalnym finału Pucharu Anglii. Przez trzy lata zarobi 30 mln funtów. Do tego umowy ma zawrzeć z innymi, mniejszymi partnerami.

Finał FA Cup to futbolowa impreza roku. To już gotowy produkt, ale o jego markę federacja dbała latami. Kibic idący na mecz chętnie kupuje program meczowy, na telefonie ma aplikację, która pomaga mu poruszać się po stadionie. - Skoro w Polsce bilet kosztuje 20 zł, to niech ten program też tyle kosztuje, niech będzie pamiątką - proponuje Zbroja.

Żochowski: - Cała zabawa polega na zbudowaniu produktu, jakim sam w sobie jest finał Pucharu Polski, który ma przyciągać tak, jak robi to np. Super Bowl. Chodzi o to, aby kibice chcieli w nim uczestniczyć bez względu na skład samego meczu. W tym roku takiej komunikacji mi zabrakło.

Zobacz wideo

Grali w pucharach, zdobywali trofea, a potem... Tak upadają wielkie kluby>>

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA