Piast zwycięski w meczu, który powinien przegrać

Gliwiczanie wygrali mecz z Kolejarzem Stróże, który powinni... byli przegrać. Trzy punkty zawdzięczają wyłącznie rażącej nieskuteczności rywali, a także pomocy bramkarza gości, który sprezentował im jednego gola

Wymowne były słowa Sławomira Szarego, obrońcy gliwickiej drużyny, który po meczu stwierdził, że "futbol nie zawsze bywa uczciwy". - Na tle zespołu Kolejarza byliśmy drużyną dużo słabszą - przyznał piłkarz Piasta. Nic dodać, nic ująć. Tak beznadziejnie grających gliwiczan w tej rundzie chyba jeszcze nie oglądaliśmy. Jeśli tak ma wyglądać marsz Piasta do ekstraklasy, to dla kibiców będzie to droga przez mękę.

Gliwiccy piłkarze w sobotę snuli się po boisku ospale i ociężale, łatwo tracili piłkę, strzelali wszędzie tylko nie w światło bramki strzeżonej przez Marcina Zarychtę.

Wystraszeni początkowo rywale widząc, że nie taki diabeł straszny, około dwudziestej minuty zaczęli śmielej zapędzać się pod pole karne Piasta. Najwięcej szkody mógł wyrządzić gliwiczanom pomocnik Kolejarza Tomasz Ciećko, ale za pierwszym razem fatalnie skiksował w sytuacji sam na sam z Jakubem Szmatułą, potem golkiper Piasta świetnie wybronił jego strzał z bliskiej odległości, wreszcie Bartłomiej Socha nie zdołał celnie dobić piłki odbitej przez Szmatułę po bombie Ciećki.

W 52. min Piast cudem wyszedł z poważnych opresji, bo Mariusz Mężyk stojąc dwa metry przed bramką posłał piłkę wzdłuż linii bramkowej!

Chwilę potem trener Marcin Brosz wpuścił na boisko doświadczonego Pawła Gamlę, a ten zainicjował kontrę, po której Jakub Smektała zdobył gola dającego prowadzenie. W następnej akcji goście pogrążyli się sami. Stojący na linii bramkowej Zarychta złapał wolno lecącą piłkę po strzale (a raczej nieudanej centrze) Marcina Pietronia, po czym ta... przemknęła mu między nogami. - Chwila dekoncentracji. Piłka skoczyła mi przed samymi rękami, nie zamknąłem dobrze rąk. Jedyne, czym mogę się usprawiedliwić, to tym, że nie czułem się najlepiej. W nocy miałem 39 stopni gorączki - mówił golkiper Kolejarza. - Gdybyśmy napoczęli Piasta w pierwszej połowie, ten mecz ułożyłby się zupełnie inaczej - dodał.

Gliwiccy zawodnicy prosili, by zwycięzców nie sądzić. - Mieliśmy dużo szczęścia, ale ono podobno sprzyja lepszym. Zresztą kto w późniejszym czasie będzie pamiętał okoliczności, w jakich wygraliśmy - przekonywał Jarosław Kaszowski.

Znanemu z pracy w Górniku Zabrze oraz Polonii Bytom trenerowi Kolejarza Markowi Motyce trudno było się pogodzić z porażką. - Gratuluję Piastowi bardzo łatwo zdobytych punktów, choć spodziewałem się, że zagra lepiej. Byłem dzisiaj totalnie zaskoczony postawą Piasta. Nie wykorzystaliśmy słabszego dnia rywala i pretensje możemy mieć wyłącznie do siebie - ocenił Motyka.

Piast Gliwice - Kolejarz Stróże 2:0 (0:0)

Bramki: 1:0 Smektała (57.), 2:0 Pietroń (62.)

Piast: Szmatuła - Buryan, Klepczyński, Krzycki, Szary - Smektała, Pietroń Ż(68. Kaszowski), Sielewski, Biskup - Maycon (54. Gamla Ż), Maciejak (32. Iwan).

Kolejarz: Zarychta - Cichy, Szufryn Ż, Księżyc, Radwański - Gryźlak (68. Szymiczek), Lipecki Ż, Ciećko (75. Stefanik), Madejski - Socha, Mężyk (61. Broź).

Sędziował: Erwin Paterek (Lublin). Widzów: 1000.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.