Poprzeczka, poprzeczka, słupek, kapitalny gol rywali, a do tego dwie kontuzje zawodników (w tym jedna wyjątkowo fatalna, Rafała Mikulca z boiska zabrała karetka). To był naprawdę fatalny wieczór dla wszystkich związanych z Wisłą Kraków. Starcie z będącą od dawna w słabiutkiej formie Miedzią Legnica (przed barażami przegrali trzy mecze z rzędu) miało być dla "Białej Gwiazdy" jedynie przystawką przed finałem, a okazało się dramatem. Dawno na żadnym stadionie nie było takiej ciszy wywołanej niedowierzaniem, jak po ostatnim gwizdku sędziego Bartosza Frankowskiego w Krakowie.
Po wszystkim, już w środku nocy, głos w mediach społecznościowych zabrał prezes Wisły Jarosław Królewski. Po raz trzeci z rzędu nie udało mu się zbudować drużyny godnej awansu, za co przeprosił fanów. "Droga społeczność Wisły Kraków. Przepraszam Was serdecznie i jednocześnie dziękuję za Wasze niesamowite wsparcie przez cały sezon. Nie sprostaliśmy zadaniu. Zrobiłem co w mojej mocy, lecz to było widocznie zdecydowanie za mało. Pełna odpowiedzialność za wynik jest na moich barkach" - napisał Królewski.
W dalszej części wpisu na portalu X prezes Wisły zapewnił, że nie ma najmniejszego zamiaru się poddawać. "Niezależnie od tego, trudno obudzić we mnie uczucia zwątpienia. Mam na tyle siły, żeby pracować dalej lub/i umożliwić tę pracę innym. To był trudny sezon, ale zostawił nam w sercach sporo emocji i wyjątkowych momentów, które scementują nas na przyszłość. Pozdrawiam" - zapewnił Królewski.
Przed Wisłą teraz czwarty z rzędu sezon na drugim poziomie rozgrywkowym. To nowy, niechlubny rekord w historii klubu. Nie wiadomo też, jak będzie wyglądać kadra "Białej Gwiazdy". Umowy kończą się m.in. Angelowi Baenie i Jamesowi Igbekeme, a niejeden zawodnik może też wzbudzić zainteresowanie innych klubów. Na przykład Angel Rodado, który drugi raz z rzędu został królem strzelców 1. Ligi, a po meczu z Miedzią był kompletnie załamany.