• Link został skopiowany

Rasistowski atak na żonę i dziecko trenera Wisły Płock. "Zaczęli ją śledzić"

Wisła Płock wygrała piątkowy mecz ligowy z Wisłą Kraków 3:1. Pomeczowa konferencja prasowa zaczęła się jednak od bardzo przykrego wyznania trenera Mariusza Misiury. Okazuje się, że gdy był on z drużyną w drodze do Krakowa, to jego żona oraz dziecko zostali zaatakowani podczas spaceru przez nastolatków. "Zaczęli ją śledzić, zajeżdżać drogę" - opisywał szkoleniowiec, który zaapelował do środowiska.
Mariusz Misiura
Screenshot YT Wisła Kraków

Wisła Płock ma duże szanse na powrót do Ekstraklasy. Płocczanie najpewniej wezmą udział w barażach, choć wciąż jest możliwe, że uzyskają bezpośredni awans. Po wczorajszej wygranej z Wisłą Kraków (3:1) podopieczni Mariusza Misiury mają pięć punktów straty do drugiej Bruk-Bet Termaliki Nieciecza i trzy mecze do rozegrania do końca sezonu. Termalica w niedzielę zagra z Arką Gdynia.

Zobacz wideo Kosecki wprost o przyszłości Feio po finale Pucharu Polski! Oto cała prawda

Skandal przed meczem Wisła Kraków - Wisła Płock. Żona trenera Mariusza Misiury zaatakowana

Mariusz Misiura jest trenerem Wisły Płock od czerwca zeszłego roku. Szkoleniowiec dostał szansę od płocczan po tym jak wykonał świetną pracę ze Zniczem Pruszków. Wraz z rodziną mieszka teraz w Płocku. Niestety okazuje się, że nie wszystkim pasuje kolor skóry jego żony, która pochodzi z Kenii. Trener Wisły Płock na konferencji prasowej po meczu z Wisłą podzielił się historią obrzydliwego ataku na jego bliskich, który miał miejsce, gdy jechał z zespołem do Krakowa.

- Dobry wieczór wszystkim. Mam nadzieję, że nie będziecie mieć państwo nic przeciwko jak pozwolę sobie zacząć od pewnego zdarzenia, które się wczoraj stało, gdy tu jechaliśmy, a nie ma ono nic wspólnego z piłką nożną. Dzisiaj jestem dumny, że miałem okazję śpiewać hymn z wami wszystkimi. Uważam, że żyjemy w bardzo pięknym kraju. Moja żona pochodzi z Kenii, mamy dwuletnie dziecko i wczoraj - w czasie takiego zwykłego spaceru - moja żona została słownie zaatakowana. Towarzyszyło mi od wczoraj bardzo dużo emocji i jak ten hymn śpiewaliśmy, to myślałem o naszym kraju. Nie pozwólmy, żebyśmy my - jako środowisko piłkarskie - się dzielili. Potrafmy ze sobą rywalizować, na końcu uściśnijmy sobie dłonie. Proszę, apeluję do was, żebyśmy szanowali nasz piękny kraj i to jakimi świetnymi ludźmi jesteśmy - zaczął szkoleniowiec.

 

W dalszej części konferencji szkoleniowiec został poproszony o dokładniejsze opisanie sytuacji.

- To wydarzyło się w Płocku, w momencie gdy jechałem tutaj autokarem. Dwójka czy trójka młodzieży w wieku 10-16 lat zaczęła bardzo brzydko mówić do mojej żony w rasistowskich słowach, zaczęli ją śledzić, zajeżdżać drogę. Całe szczęście, że nie doszło do niczego poważniejszego. Jest to dla mnie bardzo smutne, bo ja spędziłem 12 lat za granicą, pracowałem w Chinach, Hiszpanii, w Niemczech i nie doświadczyłem nigdy ataku rasizmu. Tak jak mówię, uważam, że jesteśmy pięknym krajem i nawet dzisiaj ja czułem w jakiś sposób nienawiść, ale po meczu kilka osób potrafiło podejść, przybić piątkę i powiedzieć, że to jest rywalizacja, być może spotkamy się jeszcze raz. Tak powinniśmy rywalizować, tak powinniśmy tworzyć nasze społeczeństwo - dodał Mariusz Misiura. 

To kolejny atak na rasistowskim tle w ostatnim czasie. Kilka tygodni temu na stadionie Odry Opole zaatakowany został Lukas Klemenz - były piłkarz Odry - który był na meczu z przyjacielem oraz synem. 

"Portal opolska360.pl napisał, powołując się na świadków, że Klemenz został opluty i był wyzywany od 'cza***chów'. Z kolei jego przyjaciel został spoliczkowany" - pisaliśmy wtedy. Policja szybko złapała podejrzanego. Grozi mu pięć lat więzienia.

Więcej o: