Czy ktokolwiek zatrzyma ten marsz po Ekstraklasę? Takie pytanie w kontekście Arki Gdynia zadawać sobie mogli fani 1. Ligi. Gdynianie potrafili już w dramatycznych okolicznościach wypuścić awans, jak choćby w zeszłym sezonie, gdy ich kosztem bezpośrednio do Ekstraklasy wszedł GKS Katowice, a oni potem przegrali w finale barażowym z Motorem Lublin. Jednak sześć zwycięstw w siedmiu meczach ligowych w 2025 roku udowadniało, że tak rozpędzeni na tym etapie sezonu nie byli dawno lub nigdy.
Nie zapowiadało się też, by Chrobry Głogów miał tu coś zmienić. Dwa zwycięstwa w tym roku w lidze i bycie uwikłanym w walkę o utrzymanie. Bardzo mizerną walkę, bo dość powiedzieć, że mimo takiej nieumiejętności wygrywania meczów, dolnośląski zespół był poza strefą spadkową. W starciu z Arką absolutnie nie byli faworytami.
Mimo to łatwo nie odpuścili. W 14. minucie mieli nawet rzut karny, ale ostatecznie VAR anulował pierwotną decyzję sędziego. Na domiar złego w 21. minucie Mikołaj Lebedyński wyręczył Arkę w strzelaniu, gdy jego próba interwencji w polu karnym zakończyła się golem samobójczym. W 28. minucie goście prowadzili już 2:0 po golu Adama Ratajczyka, ale tylko przez chwilę. VAR dopatrzył się spalonego we wcześniejszej fazie akcji i anulował trafienie. Oprócz tego był jeszcze strzał Szymona Sobczaka, zbity przez bramkarza Chrobrego na poprzeczkę. Do przerwy Arka prowadziła 1:0.
Jednak po przerwie stało się coś niespodziewanego. W 61. minucie Chrobry wyrównał i to jak! Mateusz Lewandowski zdecydował się na strzał z przewrotki. Wyszło idealnie, bo to właśnie to wspaniałe uderzenie dało Chrobremu wyrównanie. Za to siedem minut później stało się coś jeszcze dziwniejszego. Przynajmniej na papierze, bo z przebiegu meczu nie było to zaskakujące. Chrobry wyszedł na prowadzenie! Arka zrewanżowała im się za samobója i też takiego strzeliła. Konkretnie Sobczak, który chciał głową zblokować strzał Przemysława Szarka, ale cóż, nie wyszło.
Arka starała się odrobić straty, ale jak na samą siebie była dziś bardzo dziwnie chaotyczna. Brakowało im dokładności. Aż do 87. minuty, gdy Michał Rzuchowski dostał w polu karnym idealną piłkę na głowę i nie mógł tego zmarnować. Gdynianie wyrównali i mogli jeszcze spróbować powalczyć o pełną pulę. Jednakże nie udało im się tego osiągnąć.
Mecz zakończył się remisem, który z jednej strony może zadowalać Chrobrego, bo remis z liderem piechotą nie chodzi. Jednak z drugiej nie byli daleko od triumfu, a po przerwie wyglądali po prostu lepiej. Dla Arki ten remis nie jest aż tak kosztowny, choć ich przewaga nad 3. miejscem może stopnieć do ośmiu punktów.