Przed spotkaniem w znacznie korzystniejszej sytuacji w tabeli znajdowała się drużyna gości, która z 55. punktami na koncie zajmowała drugie miejsce, premiowane bezpośrednim awansem do Ekstraklasy. Nie znaczy to jednak, że podopieczni Marcina Brosza nie mieli o co grać. W razie zwycięstwa odskoczyliby od trzeciej Wisły Płock na 10 punktów, więc ich sytuacja na 7 kolejek do końca sezonu byłaby bardzo komfotrowa.
Z kolei ŁKS 10 oczek tracił... i to do szóstego miejsca, więc ostatniego, które daje prawo gry w barażach o najwyższą klasę rozgrywkową. Musiał więc ograć wicelidera 1. Ligi, by móc dalej realnie o nich myśleć.
Na stadionie im. Władysława Króla od pierwszych minut spotkania zarysowała się jednak wyraźna przewaga przyjezdnych. Grająca z animuszem Termalica z każdą akcją udowadniała, że nieprzypadkowo jest drużyną posiadającą na swoim koncie najwięcej bramek strzelonych w lidze.
Niecieczanie prowadzenie objęli w 16. minucie spotkania, kiedy Kamil Zapolnik wykorzystał dośrodkowanie Damiana Hilbrychta i celnym strzałem głową skierował piłkę do bramki. Inną kwestią jest, że obrona ŁKS-u w tej akcji istniała tylko teoretycznie, bowiem gracze ŁKS-u postanowili oglądać niezłą główkę Zapolnika z bliskiej odległości, lecz mu w niej nie przeszkadzać.
Z kolei w ofensywie ŁKS w pierwszej połowie miał niewiele do zaoferowania. Niby utrzymywał się przy piłce i próbował atakować, ale z tych wszystkich prób strzałów było jak na lekarstwo. Za to po drugiej stronie bramki Morgan Fassbender trafił w poprzeczkę... po czym Nieciecza przekonała się o najstarszej w polskim futbolu prawdzie, dotyczącej niewykorzystanych sytuacji. Niecałe 3 minuty później ŁKS w końcu przeprowadził składną akcję. Wówczas 19-letni Antoni Młynarczyk pomknął prawą stroną boiska, zagrał w pole karne do Mateusza Wysokińskiego, a ten doprowadził do wyrównania.
Niemiec dał wygraną
Na samym początku drugiej połowy wyglądało na to, że doprowadzenie do remisu bardzo pozytywnie wpłynęło na drużynę Ariela Galeano. ŁKS chciał przejąć kontrolę nad meczem, ale wtedy pozwolił Niecieczy na stały fragment gry.
Wprawdzie bezpośrednio z rzutu wolnego Hilbrychtowi nie udało się skutecznie obsłużyć kolegów z drużyny, lecz gdy piłka do niego wróciła, wypatrzył w polu karnym Fassbendera. Podał piłkę górą do Niemca, a ten znakomitym strzałem z woleja wyprowadził Niecieczę na prowadzenie.
Po takiej popisowej bramce tym bardziej mogła dziwić decyzja trenera Brosza, który kilka minut później zmienił Fassbendera. Brosz ewidentnie chciał tym sposobem zagrać na utrzymanie rezultatu, bowiem jego zespół wyraźnie cofnął się i oddał inicjatywę gospodarzom. Pytanie brzmiało: czy aby faworyci nie cofnęli się za wcześnie? ŁKS bowiem coraz śmielej poczynał sobie na boisku i dochodził do kolejnych groźnych sytuacji.
Na szczęście dla fanów gości, utrzymali oni zwycięski rezultat i tym samym bardzo zbliżyli się do upragnionego awansu do Ekstraklasy. Z kolei kibice ŁKS-u chyba będą musieli się pogodzić z oglądaniem ich drużyny w 1. Lidze przez kolejny sezon.