W pierwszej połowie meczu Arka Gdynia - Wisła Kraków Paweł Raczkowski nie podyktował rzutu karnego, choć grający w Arce Tornike Gaprindaszwili wybił piłkę z pola karnego za pomocą ręki. Od początku wydawało się, że to błędna decyzja, którą poprawią sędziowie VAR. Arbiter główny nie został jednak wezwany do monitora.
Zdumienia nie ukrywali eksperci. Oburzony pracą sędziów był też Jarosław Królewski, który stwierdził: "Karnego nie komentuję - nie ogarniam tego tematu od dawna". Nie jest on wyjątkiem. Kolejne decyzje arbitrów budzą duże wątpliwości, kibicom brakuje wiedzy na temat przepisów, a sami arbitrzy są w na tyle wygodnej sytuacji, że mogą się wytłumaczyć z prawie każdej sytuacji - jeżeli w ogóle zdecydują się odnieść do wątpliwości fanów i ekspertów.
Sędziowie VAR tego spotkania - Tomasz Listkiewicz i Piotr Rzucidło - zdecydowali się jednak wyjaśnić tę sytuację. I przyznają, że popełnili błąd, gdy nie zdecydowali się wezwać Pawła Raczkowskiego do monitora.
- Powinniśmy wezwać sędziego głównego do monitora. Ręka była ułożona w sposób nienaturalny. Zbyt mocno poszerzyła obrys ciała, nie jest współmierna do walki o pozycję. Podczas meczu oceniliśmy, że ułożenie rąk było adekwatne przy walce z rywalem. Zawodnik Arki szedł całym ciałem w kierunku piłki, nie widział jej, ale musi brać odpowiedzialność za piłkę. Ruch ręki do piłki też był. W trakcie meczu stwierdziliśmy, że piłka była dla niego zaskakująca i to był główny czynnik. Finalnie nasza decyzja była po prostu zła i wynikała z przyjęcia nieprawidłowych kryteriów - wytłumaczył w rozmowie z TVP Sport Piotr Rzucidło.
- To był błąd. Nawet już po meczu, a zwłaszcza dzisiaj, kiedy na spokojnie obejrzeliśmy sytuację, widzimy, że napastnik ustawia się do piłki, a zawodnik Arki nie był w ogóle nią zainteresowany i próbuje mu przeszkodzić ręką. Do tego wykonał ruch ręki do piłki. Może nieświadomie, ale robi to. To jest nasz błąd i rzut karny. Należało zarekomendować sędziemu wideoweryfikację, żeby obejrzał wszystko przy monitorze i zmienił decyzję. Przepis o ręce jest na tyle trudny i złożony, że w przepisach jest wiele kryteriów. My przyjęliśmy nieadekwatne do tej sytuacji. Największe pretensje mam do siebie, bo byłem najbardziej doświadczonym sędzią w tym gronie, po wielkich turniejach i różnych szkoleniach FIFA i UEFA. Zabrakło spokojnego spojrzenia, wszedłem na złą ścieżkę metodologiczną. Zamiast pomóc kolegom, przeszkodziłem. Jest nam przykro, ponieważ to była bardzo ważna decyzja - dodał Tomasz Listkiewicz.
Ostatecznie mecz skończył się remisem 2:2. Arka Gdynia obecnie jest wiceliderem I ligi. Wisła Kraków walczy o awans do Ekstraklasy, ale obecnie najbardziej prawdopodobny wydaje się jej udział w pierwszoligowych barażach. Na ten moment krakowski klub zajmuje 6. miejsce w tabeli - ostatnie, które gwarantuje grę w barażach.