Gigantyczny skandal w meczu Wisły Kraków. Sędziowie się przyznali

Remisem 2:2 zakończył się hit I ligi Arka Gdynia - Wisła Kraków. Po zakończeniu spotkania dużo słów poświęcono - co ostatnio zdarza się w polskim futbolu bardzo często - pracy sędziów. A to wszystko przez to, że w pierwszej połowie nie zauważyli oni zagrania ręką w polu karnym Arki Gdynia. Jednak rzutu karnego nie było. Teraz sędziowie VAR z tego meczu przyznają: "To jest nasz błąd i rzut karny".

W pierwszej połowie meczu Arka Gdynia - Wisła Kraków Paweł Raczkowski nie podyktował rzutu karnego, choć grający w Arce Tornike Gaprindaszwili wybił piłkę z pola karnego za pomocą ręki. Od początku wydawało się, że to błędna decyzja, którą poprawią sędziowie VAR. Arbiter główny nie został jednak wezwany do monitora.

Zobacz wideo

Wielka kontrowersja w meczu Arka - Wisła. Sędziowie przyznają się do błędu

Zdumienia nie ukrywali eksperci. Oburzony pracą sędziów był też Jarosław Królewski, który stwierdził: "Karnego nie komentuję - nie ogarniam tego tematu od dawna". Nie jest on wyjątkiem. Kolejne decyzje arbitrów budzą duże wątpliwości, kibicom brakuje wiedzy na temat przepisów, a sami arbitrzy są w na tyle wygodnej sytuacji, że mogą się wytłumaczyć z prawie każdej sytuacji - jeżeli w ogóle zdecydują się odnieść do wątpliwości fanów i ekspertów.

Sędziowie VAR tego spotkania - Tomasz Listkiewicz i Piotr Rzucidło - zdecydowali się jednak wyjaśnić tę sytuację. I przyznają, że popełnili błąd, gdy nie zdecydowali się wezwać Pawła Raczkowskiego do monitora.

- Powinniśmy wezwać sędziego głównego do monitora. Ręka była ułożona w sposób nienaturalny. Zbyt mocno poszerzyła obrys ciała, nie jest współmierna do walki o pozycję. Podczas meczu oceniliśmy, że ułożenie rąk było adekwatne przy walce z rywalem. Zawodnik Arki szedł całym ciałem w kierunku piłki, nie widział jej, ale musi brać odpowiedzialność za piłkę. Ruch ręki do piłki też był. W trakcie meczu stwierdziliśmy, że piłka była dla niego zaskakująca i to był główny czynnik. Finalnie nasza decyzja była po prostu zła i wynikała z przyjęcia nieprawidłowych kryteriów - wytłumaczył w rozmowie z TVP Sport Piotr Rzucidło.

- To był błąd. Nawet już po meczu, a zwłaszcza dzisiaj, kiedy na spokojnie obejrzeliśmy sytuację, widzimy, że napastnik ustawia się do piłki, a zawodnik Arki nie był w ogóle nią zainteresowany i próbuje mu przeszkodzić ręką. Do tego wykonał ruch ręki do piłki. Może nieświadomie, ale robi to. To jest nasz błąd i rzut karny. Należało zarekomendować sędziemu wideoweryfikację, żeby obejrzał wszystko przy monitorze i zmienił decyzję. Przepis o ręce jest na tyle trudny i złożony, że w przepisach jest wiele kryteriów. My przyjęliśmy nieadekwatne do tej sytuacji. Największe pretensje mam do siebie, bo byłem najbardziej doświadczonym sędzią w tym gronie, po wielkich turniejach i różnych szkoleniach FIFA i UEFA. Zabrakło spokojnego spojrzenia, wszedłem na złą ścieżkę metodologiczną. Zamiast pomóc kolegom, przeszkodziłem. Jest nam przykro, ponieważ to była bardzo ważna decyzja - dodał Tomasz Listkiewicz.

Ostatecznie mecz skończył się remisem 2:2. Arka Gdynia obecnie jest wiceliderem I ligi. Wisła Kraków walczy o awans do Ekstraklasy, ale obecnie najbardziej prawdopodobny wydaje się jej udział w pierwszoligowych barażach. Na ten moment krakowski klub zajmuje 6. miejsce w tabeli - ostatnie, które gwarantuje grę w barażach.

Więcej o: